5 maja 2015

Rozdział 4

Dla wszystkich, którzy są FOREVER ALONE

- Witam was na waszych pierwszych zajęciach w szkole muzyczno-taneczej! - ŻE CO DO CHOLERY!
What?! Nie ona tego nie powiedziała, prawda? Przecież rodzice powiedzieliby, gdyby to była szkoła muzyczno-taneczna. Spokojnie Lilianno. Tylko się uspokój. Przecież to nie możliwe. Coś ci się ubzdurało i się przesłyszałaś.
- Dzisiaj omówimy sprawy organizacyjne oraz to, jaki strój obowiązuje na moich zajęciach z tańca - No nie. Ja chyba śnię. W co ja się wpakowałam? Przez całą ,,lekcję'' nie mogłam się skupić i gdyby nie Isabella pewnie zostałabym w tej klasie dłużej niż to konieczne. Gdy szłyśmy w stronę klasy, w której miałyśmy mieć geografię cały czas myślałam o tym, co się stało. W końcu zebrałam się na odwagę i postanowiłam zapytać o to pannę Nisis.
- To jest szkoła muzyczno-taneczna? - szczerze? Miałam nadzieję, że mnie wyśmieje i powie, że to tylko głupi żart ze strony nauczycielki. Nawet jeśli to nie miało sensu. Okazało się jednak, że morzenia się nie spełnią.
- To ty nie wiedziałaś? To jedna z najsławniejszych szkół w Australii - super. Chciałam, żeby to okazał się sen, a zyskałam Isabelle która patrzy się na mnie jak na kosmitę. Po prostu super! Najpierw Luke zachowuje się jak pieprzony casanova, a teraz ja zbłaźniłam się przed Nisis. Po prostu bomba! A wiecie co jest najlepsze? Zgadnijcie kogo zauważyłam przy drzwiach do klasy! No oczywiście, że naszego kochanego pana ,, słoneczko''. Ja to mam farta! Szybko odwróciłam się w stronę Isabelli.
- Posłuchaj, co ty na to żeby poczekać trochę dalej od klasy? Wiesz, tam zaraz pojawi się wielki tłum i...- zanim zdążyłam dokończyć, ktoś mi przerwał. Zgadnijcie kto to był.
- Cześć słoneczko ty moje. Jak tam po pierwszych zajęciach? - zapytał i jak gdyby nigdy nic objął mnie ramieniem. Oczywiście nie zrobił tego dyskretnie, ale tak żeby cały korytarz to widział. Zerknęłam błagalnie na Ashtona, Caluma i Michaela, którzy właśnie do nas podeszli. Oni jednak zamiast mi pomóc pokręcili głowami z politowaniem i spojrzeli na siebie. Super, czyli czas wziąć sprawy w swoje ręce.
- Odczep.się.ode.mnie.pieprzony.palancie - dobra. Chyba przesadziłam, ale jego najwyraźniej to tylko zmotywowało.
- A skąd wiesz, że pieprzony. słoneczko? - zapytał z cwaniackim uśmiechem, a ja strzeliłam w duchu facepalma. No brawo Whitskins. To się popisałaś. Z boku usłyszałam cichy śmiech Caluma i Michaela, a gdy obróciłam wzrok w ich stronę zobaczyłam, że Ash patrzy na nich karcącym wzrokiem. Gdy zobaczył, że się im przyglądał spojrzał na mnie,,współczującym'' wzrokiem. Dlaczego współczującym w cudzysłowiu? Bo widziałam, że ma ochotę wybuchnąć śmiechem. Czyli zostałam sama.
- Więc.odczep.się.ode.mnie.nie.pieprzony.palancie. Lepiej? - skoro chce żebym była wredna to proszę bardzo! On tylko spojrzał na mnie ze zmrużonymi oczami, swoimi pięknymi oczami i uśmiechnął się chytrze.
- No no. Trzeba przyznać, że masz bardzo bogaty zasób wiadomości Whiskins - powiedział, a ja otworzyłam szeroko oczy ze zdumienia. Skąd on zna moje nazwisko.
- Wieści szybko się rozchodzą kotku - jak nie słoneczko to kotek. No kurde! Co on do mnie ma! Nie, poprawka. Co on ma z tymi przezwiskami skierowanymi do mnie. Dość! Wyrwałam mu się i stanęłam naprzeciwko niego.
- Nie jestem ani twoim kotkiem, ani słoneczkiem jasne? Może jakieś panny w tej szkole na to lecą, ale możesz być pewien, że ja nie jestem jedną z nich. Więc z łaski swojej odczep się ode mnie i z łaski swojej przestań wymyślać mi przezwiska, bo na serio zaczynasz mnie wkurzać - wycedziłam, dźgając go w jego umięśnioną klatkę piersiową. Miałam w nosie to, że cały korytarz się na nas gapił. Nie obchodziło mnie to, że jutro, a może nawet dzisiaj cała szkoła będzie o tym gadać. Ktoś musiał powiedzieć temu słodkiemu idiocie, że nie każda panna na niego leci. Jednak jego reakcja raczej nie była tym czego oczekiwałam. Znaczy, nie wiedziałam jak zareaguje, ale na pewno nie spodziewałam się tego, że zacznie klaskać. Stałam przed nim z miną typu,,WTF o co mu chodzi'' i próbowałam zrozumieć dlaczego klaszcze.
- No brawo! Coś mi mówi, ze nie jesteś szarą myszką co nie? - zapytał, całkiem normalnym, niemal przyjacielskim tonem. What! Serio? Czy on jest normalny?
- Czy ty jesteś normalny? - nie zaszkodzi się upewnić.
- Tak, a dlaczego panienka pyta - nie no! Trzymajcie mnie bo nie wytrzymam. Wyjdę z siebie i stanę obok.
- Bo przed chwilą zachowywałeś się jak dupek, a teraz chcesz prowadzić całkiem normalną i przyjemną konwersacje, idioto.
- Czy ty nie jesteś, aby zbyt nerwowa? Masz okres czy co? - co za... już nie powiem kto, bo Bóg w życiu by mi tego nie wybaczył. Takiego tupetu to nawet nie miał mój były, gdy tłumaczyli mi się po tym jak nakryłam ich razem w jego domu.
Na to wspomnienie w moich oczach pojawiły się łzy, a ja, żeby oni ich nie zobaczyli pobiegał szybko w przeciwnym kierunku. Zatrzymałam się przy damskiej łazience. Zamknęłam się w toalecie i zaczęłam płakać. Nagle usłyszałam jak drzwi od łazienki się otworzyły i ktoś przez nie wszedł. Przez chwilę panowała cisza, a potem ktoś zapukał do drzwi kabiny w której siedziałam. Gdy owa osoba nie uzyskała żadnej odpowiedzi otworzyła drzwi i weszła. Głupia ja! Dlaczego ja ich nie zamknęłam?!
- Hej wszystko w porządku? - gdy podniosłam lekko głowę zobaczyłam dziewczynę która była tak blada,że można by ją wziąć za wampira. Miała jasne, szaro-zielone oczy, a jej włosy były ciemno-brązowe z rudymi refleksami. Wyglądała na osobę, której można ufać, więc postawiłam na szczerą odpowiedź.
- Nie, nic nie jest i nigdy nie było w porządku - powiedziałam, a po moim policzku spłynęła kolejna łza, a ona jak gdyby nigdy nic starła ją i mnie przytuliła. Nie wiem dlaczego, ale odwzajemniłam ten gest. Tak naprawdę brakowało mi bliskości drugiego człowieka. Rodziców prawie nigdy nie ma w domu, a jak są, to i tak się mną nie interesują. Ostatni raz przytulałam mamę chyba kilka lat temu, a tatę jeszcze dłużej. Mojego byłego nie liczę, bo jest i był zdradziecką szują. Na tę myśl mocniej przytuliłam szatynkę, a ona odwzajemniła ten gest. Gdy się uspokoiłam, odsunęłam się od dziewczyny, a ona smutno się do mnie uśmiechnęła. Następnie podeszłam do umywalki i ochlapałam twarz zimną wodą. Gdy odwróciłam się w stronę dziewczyn zobaczyłam,że pisze coś na klawiaturze telefonu. Gdy zauważyła, że się na nią patrzę uśmiechnęła się lekko, schowała telefon do kieszeni i złapała mnie za rękę.
- Chodź - tyle tylko powiedziała zanim wyciągnęła mnie z łazienki i poprowadziła w stronę wyjścia. Jak się okazało na zewnątrz czekał na nas Ashton. Na szczęście był sam. Na mój widok spojrzał się na mnie współczującym wzrokiem i rozłożył ręce, a ja bez wahania się do niego przytuliłam. Nie wiem dlaczego. Może mu ufałam? A może dlatego, że nie był takim dupkiem jak Luke? Nie wiem, po prostu to zrobiłam. On odwzajemnił uścisk i oparł brodę na czubku mojej głowy. Ja natomiast oparłam głowę o jego klatkę piersiową. Nic nie mówił i to utwierdziło mnie w przekonaniu, że do brze zrobiłam. Nie przekonywał mnie, że wszystko będzie dobrze, ale przytulał mnie i głaskał moje włosy. Po prostu był. Po dobrych kilkunastu minutach lekko mnie od siebie odsunął i zaprowadził do samochodu. Drogę przejechaliśmy w milczeniu. Gdy zaparkował przy chodniku koło mojego domu, odwrócił się w moją stronę i podał mi jakąś karteczkę. Spojrzałam się na niego z niezrozumieniem.
- To mój numer. Jakbyś czegoś potrzebowała to dzwoń. Nieważne kiedy - powiedział, a mi znowu zebrało się na płacz. Był pierwszą osobą, która naprawdę chciała mi pomóc. Nie oczekiwał, że coś zrobię, a wtedy on mi pomoże. Chciał to zrobić bezinteresownie. Znowu się do niego mocno przytuliłam, a on odwzajemnił uścisk.
- Dziękuje ci. Za wszystko - tyle tylko byłam w stanie powiedzieć. Może to niewiele, ale ja naprawdę rzadko szczerze dziękowałam. A chciałam. Po prostu inni nie dawali mi do tego powodów. A teraz, gdy odsunęłam się od chłopaka i uśmiechnęłam do niego czułam, że znalazłam osobę, na której mogę polegać.
- Nie ma za co - on również się uśmiechnął, ale w jego przypadku był to raczej smutny uśmiech. Jeszcze raz mu podziękowałam i wysiadłam z samochodu, a gdy stałam pod drzwiami odwróciłam się i jeszcze raz mu pomachałam. Po zamknięciu drzwi od razu osunęłam się po nich na podłogę i zaczęłam płakać. Chciałam zapomnieć. Tak bardzo chciałam zapomnieć o NIM. O Jamsie. Myślałam, że mi się to uda, ale przez to, że Luke zachowuje się jak on mam wrażenie, że nigdy nie dam sobie rady z przeszłością. Będzie mnie ona prześladować do końca życia.
- Lily? Czy ty nie powinnaś być w szkole - pisnęłam z zaskoczenia na widok mojej mamy, a ona widząc moją minę szybko do mnie podeszła - co się stało? - zapytała, a ja rzuciłam się jej w ramiona. Na początku była zdziwiona, ale w końcu odwzajemniła uścisk.
- Dla-dlaczego mi n-nie powiedziałaś?- zapytałam łamiącym się głosem, a ona odsunęła mnie od siebie i spojrzała na mnie zaskoczona.
- O czym ci nie powiedziałam?
- Że to szkoła muzyczno-tanecza - jak ona mogła to przede mną ukryć. Jeszcze przed przeprowadzką ustaliłam z nią, że chce chodzić do normalnej placówki, bez żadnego ogólnego profilu.
- Myśleliśmy z tatą, że się ucieszysz. Podobno lubisz sobie potańczyć więc.. chwila, moment. Chcesz mi powiedzieć, ze urwałaś się z lekcji tylko dlatego, że nie powiedzieliśmy ci, że to szkoła muzyczna?! - no tak. I tu kończy się matczyne ciepło i pomoc. Moja matka była strasznie surowa pod względem nauki.
- Po prostu źle się poczułam - kurde! Zapomniałam, że z takimi tekstami to do każdego, ale nie do mojej matki.
- To mogłaś iść do pielęgniarki, co za problem. Nie powinnaś była opuszczać lekcji. Ja już muszę wracać do pracy, ale powinnaś w tym czasie się pouczyć - i wyszła, a ja zostałam sama. Znowu. Jak zwykle. Ta bańka bezpieczeństwa, którą stworzył Ashton pękła wraz z zamknięciem drzwi. Czasami zastanawiam się czy tylko ja mam takiego farta w życiu. Sama, bez nikogo. Nawet rodzeństwa, które mogłoby mnie powkurzać. Z tymi myślami poszłam na górę do mojego pokoju, szybko się przebrałam i położyłam na łóżku. Nim się spostrzegłam, zasnęłam.

Stoję po środku pokoju, a wokół mnie jest mnóstwo osób.
Widzę wśród nich moich rodziców, Isabellę, Ashtona, Luka, Michaela, Caluma i tę dziewczyną, którą spotkałam w łazience. Oprócz nich są tam setki innych osób. Zarówno ze szkoły jak i rodzina. Chce do nich podbiec, ale nie mogę. Coś mnie blokuję, jakby powietrze stworzyło zaporę oddzielającą mnie od nich. Próbuje z całych sił. Krzyczę, wyrywam się, ale to nic nie daje. Upadam na kolana z płaczem, a oni zaczynają powoli znikać. Nie wiem co mam zrobić. Po chwili zostają tylko chłopaki.
- Proszę, nie zostawiajcie mnie - proszę łamiącym się głosem. Po chwili znikają Calum i Michael. Następnie Ashton rozpływa się ze zrozpaczoną miną. Został Luke. Chłopak biegnie w moją stronę ze zdeterminowaną miną, ale w trakcie biegu i on rozpływa się jak mgła, a ja zostaje sama. Bez nikogo. Zapora znika, a ja biegam po pomieszczeniu wołając imiona o dziwo nie rodziców, ale chłopaków. Ashtona, Luka, Michaela i Caluma. Po pewnym czasie padam na kolana i znowu zaczynam szlochać. Po chwili z przerażeniem zauważam, że moje dłonie zaczynają znikać. 
Potem była już tylko ciemność.

Przerażona siadam na łóżku i próbuje wyrównać oddech. To był tylko sen, to był... Nie. To nie był sen, ale rzeczywistość, Straciłam wszystkich już dawno temu. Rodzice się mną nie interesują, a rodzina... Nie utrzymujemy kontaktów. Rodzice ograniczają się do życzeń na święta i urodziny, a tak nic. Ja już nie mam nikogo. Chwila! To nie prawda! Wciąż jeszcze mam Luka, Ashtona, Michaela,Clauma i Isabella. Ich jeszcze nie straciłam i nie zamierzam stracić. Szybko wygrzebałam z torby numer do Ashtona i zadzwoniłam. Pi pięciu sygnałach odebrał.
-Halo - gdy usłyszałam jego zaspany głos od razu zrobiłam się spokojniejsza. Matko! Ten facet źle na mnie działa! A może raczej dobrze?
- Hej Ashton - spojrzałam na zegarek żeby sprawdzić godzinę i zrobiłam wielkie oczy. 2:30!
- Cześć, coś się stało - zapytał, a ja głęboko westchnęłam i opowiedziałam mu swój sen.
-... I po prostu nie wiem co mam zrobić. Byłam strasznie chamska dla Luka, a nie chcę zrazić was do mnie już na początku - powiedziałam i czekałam na jego odpowiedź. Ile ten facet może się zastanawiać?!
- Moim zdaniem powinnaś go po prostu przeprosić, choć moim zdaniem on też powinien to zrobić. W końcu sam zaczął. Tak czy siak nie powinnaś się tak przejmować. Nas się tak łatwo nie pozbędziesz - gdy skończył mówić odetchnęłam z ulgą. Jest! Jednak nie wszystko stracone!
- Dziękuje ci Ashton. I przepraszam za to, że dzwonie o takiej godzinie.
- Nic się nie stało. Mówiłem, że masz dzwonić, kiedy będziesz potrzebowała pomocy - matko, jaki ten facet jest słodki. 
- Jeszcze raz dziękuje i dobranoc 
- Dobranoc i do zobaczenia rano pod twoim domem - powiedział, a ja się uśmiechnęłam i rozłączyłam. Może jednak zyskam przyjaciół?
Z tą myślą zasnęłam, tym razem bez koszmarów.




#Dramatime
Co sądzicie o tej stronie Lilianny? Albo raczej stronach. Najpierw wredna suka, a potem mała bezbronna, skrzywdzona dziewczynka.
W każdym razie zapraszam do komentowania i z góry dziękuje za wszyściutkie komentarze. One na serio dają niezłego kopa <3
A i jeszcze typujcie kandydatów. Luke i Lilianna czy Ashton i Lilianna? To też strasznie mnie ciekawi, a już zwłaszcza po tym rozdziale.
 Myślę, że znam już jedną opinię na ten temat :)
Mam nadzieję, że mimo, iż rozdział był trochę smutny, to nie zraził was do tego bloga, bo (tutaj wam troszkę zaspoileruje) to on zapoczątkuje wątki niektórych akcji.




8 komentarzy:

  1. O maj gasz, cuedeńo! Ale nas rozpieszczasz rozdziałami! Oczywiście ja shippuję Ashton'a i Lily! Trza im wymyślić bromance..Może Liton? Omg sorry jestem w tym słaba XD HAHHAHAHHA. A rozdział taki smutaśny,ale powiem że nawet takie lubię. Po za tym dałaś piosenkę Katy Perry, którą po prostu kocham! Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że ci się podoba :) Na początku zamiast Katy miało być ,,Down'' Jasona Walkera, ale pomyślałam, że Thinking of you będzie lepiej pasowało. A co do bromance... Nawet niezłe. Wcale nie jesteś w tym słaba :) Co do rozpieszczania rozdziałami... Po prostu w tym tygodniu moja wena dostała strasznego kopa, a tą notkę skończyłam o około 22, bo nie mogłam oderwać się od klawiatury XD. Nie zdziwiłabym się, gdyby udało mi się dodać następny rozdział jeszcze w tym tygodniu.
      Do napisania u ciebie <3 ( Chyba, że wena znowu mnie zaskoczy i rozdział pojawi się jakimś cudem jutro )

      Usuń
  2. Super rozdział naprawdę genialny nie mogę doczekać się następnego rozdziału ♡♡ genialnie piszesz ♡♡♡♡

    OdpowiedzUsuń
  3. WOW świetny rozdział czekam z niecierpliwością na next �� /wiki

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie byłam pewna czy taki smutaśny się spodoba, ale patrząc na komentarze, chyba nie jest, aż tak źle ;)

      Usuń
  4. Bardzo ładny rozdział. Szkoda że taki krótki, ale następny na pewno będzie dłuższy ; 3
    http://secret-hill.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O tak! Możesz być 100% pewna, że następny będzie dłuższy.
      Bardzo cieszę się, że ci się spodobał :)

      Usuń

Twój komentarz da mi niesamowitego kopa i sprawi, że następny rozdział będzie dłuższy i lepszej jakości ;)
Na każdy komentarz odpisuje :)