30 października 2015

Rozdział 25

,,SPOILER'' ITP! 
Ten, kto zgadnie, dlaczego nie ma żadnych nawiązań do piosenek 5SOS z Sound Good Feels Good jest mistrzem w logicznym myśleniu
,, I'm too hot ''
Dedyk dla... wszystkich XD A co mi tam!

- Hejka kucyki - w pewnym momencie usłyszałam głos Michael'a, więc odwróciłam się za siebie. To co zobaczyłam...to powinno być ocenzurowane na +18.

Chłopak miał oczojebno, neonowo-różowe włosy, a kolczyk zamiast czarny, był…neonowo żółty! Ubrany był w koszulkę z pomarańczowym* motywem galaxy, legginsy w panterkę i neonowo-niebieskie adidasy. Stałam jak słup soli i wydawało mi się, że chłopcy też.
- M-M-Michael, coś t-ty zr-robił? – zapytałam jąkając się w szoku. Ten chłopak wyglądał jak wielka, oczojebna tęcza! A może on sam w sobie był wielką, oczojebną, tęczą?
- Szukam własnego stylu, a co u ciebie Pinky Pie? – dobra, gdyby nie to, że się tak ubrał, a ja byłam w szoku pewnie walnęłabym go w łeb za nazwanie mnie imieniem kucyka z My Little Pony.
- Aha, szukasz swojego stylu i dlatego postanowiłeś ubrać się jak nawiedzony hipis? – tsaa…Ashton chyba czytał mi w myślach.
- A żebyś wiedział, bejbe! – okey…nie żeby coś, ale musiałam zapytać:
- Mikey, czy ty…no wiesz…jesteś…inny? – szepnęłam do niego, a on wpadł w głupawe. Zaczął tarzać się ze śmiechu po podłodze, a wszyscy patrzyli się na niego jak na debila.
- A żebyś wiedziała. Nigdy nie zauważyłaś, że Luke jest sexy-flexi? – (Autorka: MUKE FOREVER! Tak, musiałam to napisać XD). Moja reakcja? Zaczęłam się śmiać jak chora psychicznie, a Calum i Ashton mi zawtórowali. Tylko Hemmings stal z kamienną miną.
- Clifford, ty idioto! – jęknął i potarł twarz dłońmi.
- Coś się stało? – wyżej wspomniany zapytał niewinnym głosem.
- Ja nie jestem taki. I ty doskonale o tym wiesz – oni sobie robili ze mnie jaja, czy co?
- Udowodnij - powiedział do Hemmingsa z cwanym uśmiechem. Patrzyłam na niego z niezrozumieniem pomieszanym z niestającym rozbawieniem, a po chwili poczułam jak ktoś łapie mnie za biodra, obraca o 180 stopni i całuje mocno i namiętnie w usta. Chłopcy zaczęli klaskać i krzyczeć ,,gorzko, gorzko, gorzko!’’. Po chwili się od siebie odsunęliśmy i uśmiechnęliśmy. Luke chciał coś powiedzieć, ale zadzwonił dzwonek. Ramię w ramię ruszyliśmy w stronę sali tanecznej. 
Michael-świr i pocałunek Hemmo na dzień dobry? To będzie ciekawy dzień.

******
Pierwszą lekcją był...taniec. Tak, moja pierwsza lekcja pod nadzorem Jack'a. Przed wejściem do sali rzuciłam w stronę Luke'a zaniepokojone spojrzenie, ponieważ zamiast naszej ,,standardowej'' muzyki do tańca klasycznego usłyszałam ,,Uptown Funk'' Bruno Marsa. Chłopak tylko posłał mi pokrzepiający uśmiech i lekko pchnął w stronę sali. 
- Heja ludziska! - z zaplecza wyszedł uśmiechnięty Jack - Jako, że kochanej pani Meakin dzisiaj nie ma, a ja nie mam zielonego pojęcia o tańcach towarzyskich - czy tylko ja tu wyczuwam kłamstwo na najniższym poziomie? On i brak nawet najmniejszej wiedzy o jakimś tańcu? - to dzisiaj zatańczymy coś szybszego. Mianowicie hip-hop - no tak. Chyba jestem Illuminati. Ale chwila! Ja nie mam stroju! Spojrzałam spanikowana na Lucasa, który był oazą spokoju.
- Wyluzuj i po prostu idź do szatni - ścisnął mnie lekko za rękę i poszedł w stronę męskiej przebieralni. Postąpiłam zgodnie z jego radą. Zdziwiłam się, bo gdy zajrzałam do torby zobaczyłam mój (dość stary, ale o dziwo dobry) strój do street'u. Szybko się przebrałam i mimowolnie spojrzałam na resztę dziewczyn. Tsa...zdecydowanie się wyróżniałam. Wszystkie miały na sobie obcisłe legginsy i kolorowe koszulki. Westchnęłam, związałam włosy w wysokiego kucyka i wróciłam na salę. Hemmings już tam był i akurat gadał z Pietersonem. Podeszłam do nich dość wolnym krokiem w nadziei, że uda mi się coś podsłuchać. Niestety marny ze mnie szpieg.
- Cześć mała. Co tam po szalonym tygodniu? - Jack przytulił mnie na powitanie, a potem ,,delikatnie'' popchnął mnie w stronę Lucasa, który zaśmiał się na ten gest i również mnie przytulił. Z tą różnicą, że on mnie nie puścił, ale objął w tali i trzymał przy sobie. I znowu w mojej głowie pojawiło się następujące pytanie: kim my właściwie dla siebie jesteśmy?
- Właśnie rozmawialiśmy na temat tego, jak pomóc ci wrócić do formy - zaczął nasz ,,instruktor'', a ja spojrzałam się na niego jak na idiotę.
- No nie patrz się tak! Przecież mówiliśmy, że ci pomożemy Pinky Pie - tsa. Odezwał się ,,rockman'', na której leci zhipizowany** Michael. 
Z racji, że wszyscy byli już w sali Jack postanowił, iż czas zacząć lekcję. To będzie masakra, podpowiadała mi kobieca intuicja, a jak wiadomo ona nigdy się nie myli.
- Najpierw pokaże wam układ, a wy go potem spróbujecie powtórzyć, okey? - wszyscy przytaknęli, a on się uśmiechnął - ale pamiętajcie, żeby dać z siebie wszystko, jasne? Zobaczę, że ktoś robi to byle jak, żeby tylko nie odstawać od reszty to zaraz zatańczy przed całym rocznikiem, a uwierzcie, że mogę to załatwić - dlaczego odniosłam dziwne wrażenie, że patrzył się głownie na mnie?
Tak czy siak chłopak w końcu zaczął tańczyć (dla chętnych układ z netu), a ja zaczęłam go przeklinać w duchu. Był to przerobiony układ, który tańczyliśmy kiedyś w szkole. Do tego był okropnie prosty! Miałam ochotę urwać mu łeb. Nie dość, że ten układ był głupi, to jeszcze prosty i na dodatek go znałam. On serio chciał mnie pogrążyć. A może raczej pomóc? W każdym razie ani trochę mi się to nie podobało. Kiedy skończył wszyscy zaczęli klaskać. Chyba nie muszę zaznaczać wielkiego entuzjazmu dziewczyn? Następnie kazał nam powtórzyć i włączył piosenkę od nowa. No cóż...zgadnijcie komu poszło najlepiej?  Niestety że względu na mój głupi instynkt dorzuciłam kilka, naprawdę ,,drobnych'' poprawek, ale i tak cała klasa gapiła się na mnie jak na jakiegoś mutanta. Cóż, taki mój urok. Zawstydzona podeszłam obok Hemmings'a, który stał z zadowolonym wyrazem twarzy. Puścił mi oczko, a ja w zamian pacnęłam go w ramię. Jack za to nie zwracał uwagi na zachowanie całej grupy i powiedział, że zaraz włączy muzykę i będzie nas krok po kroku uczył tego układu. W czasie tłumaczenia techniki Luke zrobił do niego dziwny gest, a on wręcz niezauważalnie skinął głową w jego stronę. Chwilę później zostałam delikatnie pociągnięta w stronę szatni.
- Przebierz się, a potem postaraj się wyjść tak, żeby nikt nie widział. Jack ich jakoś zajmie - zanim zdążyłam cokolwiek powiedzieć chłopaka już nie było. Westchnęłam i szybko ubrałam się w moje poprzednie ubrania, aby po chwili cichaczem czmychnąć z sali, podczas, kiedy cała grupa stała w kole dookoła Pieterson'a. Przed drzwiami czekał na mnie uśmiechnięty blondyn.
- O co tu do cholery chodzi? Nie możemy tak zrywać się z lekcji! - krzyknęłam szeptem w obawie, że ktoś nas przyłapie. Chłopak w odpowiedzi tylko zachichotał i pociągnął mnie za rękę w stronę wyjścia ze szkoły. Nie widziałam sensu w dalszym zadawaniu pytań, bo po prostu wiedziałam, że mi nie odpowie. Niemało się zdziwiłam, gdy nie zobaczyłam samochodu Ashtona. Na początku myślałam, że może je prze parkował, ale nigdzie go nie było. Mojego przyjaciela najwyraźniej to zbytnio nie zaniepokoiło, bo po prostu otworzył mi od strony pasażera do swojego auta, a następnie sam zajął miejsce kierowcy. Już chciałam znowu podjąć próby wypytania go o wszystko, ale w radiu zaczęła lecieć jedna z piosenek, które po prostu uwielbiałam. Albo nie, poprawka. Uwielbiałam do niej tańczyć. Było to Coming Home. Pod głosiłam radio i zaczęłam śpiewać razem z wokalistą, pomimo tego, że to raczej nie była piosenka przeznaczona do śpiewania. Kątem oka zauważyłam jak Luke uśmiecha się i zaczyna nucić melodię, której jestem pewna, że nie znał. Chyba, że z jakiś imprez. I tak minęła nam cała droga. Śmialiśmy się, żartowaliśmy, a ja prawie zapomniałam, że zerwaliśmy się z lekcji. Prawie. Po jakimś czasie dojechaliśmy do wysokiego budynku z napisem ,,Hi or Hey Records''. Cholera, on chyba nie zabrał mnie na jakieś ich nagranie, co nie? Blondyn zaparkował, po czym wysiedliśmy z auta i weszliśmy. Hemmings najwyraźniej nie kłopotał się podejściem do recepcji, ale od razu pociągnął mnie w stronę windy. Czy on nie może mi po prostu mówić którędy mamy iść? Nie musieliśmy długo czekać, bo rozsuwane drzwi otworzyły się niemal od razu po naciśnięciu guzika. Chłopak wskazał, żebym weszła pierwsza. Westchnęłam i przekroczyłam ,,próg''. Chłopak zrobił to samo i nacisnął przycisk z cyfrą ,,6''. Trochę wysoko patrząc na mój lęk wysokości i liczbę okien w ścianach tego budynku od zewnątrz, ale wolałam tego nie komentować. Szerze mówiąc byłam strasznie spięta jednak postanowiłam wykorzystać sytuację.
- O co tu chodzi i czemu opuściliśmy lekcje? Tak nie można! - powiedziałam do niego w wyrzutem, a on spojrzał się na mnie z podniesioną brwią.
- Nie mów, że nigdy nie zdarzyło ci się iść na wagary - jego pewność siebie można było wyczuć na kilometr. Prychnęłam w odpowiedzi.
- A żebyś wiedział, że nie - mogłabym przysiąc, że w jego westchnięciu kryło się rozbawienie. I w tym momencie winda stanęła, a drzwi się rozsunęły. Wyszliśmy z kabiny i ruszyliśmy w stronę wskazaną przez chłopaka, który jakby instynktownie złapał mnie za rękę. Korytarz mimo, że był ciemny to wszystkie plakaty i obrazy z różnymi zespołami i solistami sprawiały, że stawał się dosyć ciekawy. Kroczyliśmy między jego ścianami w ciszy, a w tle leciała jakaś piosenka, której nie znałam. W końcu doszliśmy do końca drogi i stanęliśmy przed dębowymi drzwiami. Szczerze? Zupełnie nie orientowałam się, kiedy tu dotarliśmy.
- Witaj w naszym świecie - powiedział Luke otwierając drzwi. Widok był...po prostu wow. Nie było to takie zwykłe studio nagraniowe z wielką szybą, milionem guzików itp. To było coś w stylu mniejszego pokoju z dwoma kanapami i wzmacniaczami. Z tyłu (a może raczej przodu) pomieszczenia był jakiś komputer,mini klawisze, coś co wyglądało na przenośną wersję stołu DJ'a, głośniki, półka z jakimiś płytami i słuchawki. Ściany w tym miejscu były obite czymś, co wyglądało na...szpiczastą piankę. Serio. Blondyn chyba zobaczył, że się temu przyglądam.
- To cześć adaptacji akustycznej. Gdy dźwięk wychodzi przez głośniki jest przekształcony. Dzięki piankom w pomieszczeniu jest lepsza akustyka. Wiemy jak naprawdę brzmi dźwięk wychodzący z instrumentu - wyjaśnił, a ja pokiwałam głową ze zrozumieniem.
- Choć - chłopak zachęcił mnie, żebym podeszła bliżej biurka i wskazał mi krzesło, na którym usiadłam. 
- Chcę zapytać cię o zdanie w związku z jedną piosenką - szczerze? Bardzo się ucieszyłam, że chciał się o to zapytać właśnie mnie. Miło było poczuć, że ja też mogę im w czymś pomóc. Luke wziął w rękę gitarę, usiadł przede mną, i zaczął grać:


When I am looking for salvation in the setting sun | Gdy szukam ocalenia w zachodzącym słońcu
I can't stop thinking about what was | Nie mogę przestać myśleć o tym co było
But what if I can change the future? | Jednak co jeśli mogę zmienić przyszłość?

In my life you showed up | W moim życiu pojawiłaś się ty
And flashed millions of fireworks | I rozbłysły miliony fajerwerków
You are not submissive planet | Jesteś nieuległą planetą
Can I be your moon? | Czy mogę być twoim księżycem?
Guardian of the dormant during the day | Strażnikiem uśpionym w dzień
And vigilant at night | I czujnym w nocy

The fire broke out and everything caught fire | Ogień wybuchł i wszystko stanęło w płomieniach
There is a gray fog | Pojawiła się szara mgła

But I see an oasis that is you | Jednak widzę oazę, którą jesteś ty

Tłumaczenie z tłumacza google, bo jestem leniwa XD I słaba z angielskiego :( 

Kiedy skończył ja po prostu się na niego patrzyłam, a on potarł dłonią kark.
- Powiesz coś? - zapytał niepewny, a ja po prostu się uśmiechnęłam.
- Mam na razie tylko tyle i wciąż nad tym pracuję. Tylko nie mów chłopakom, okey? - poprosił.
- Obiecuję.

Wydawało mi się, że odetchnął z ulgą. To był pierwszy dzień, w którym Luke zaśpiewał mi coś w 100% swojego.


*Chodzi mi o to, że motyw zamiast ciemnego tła pod motywem galaxy, był jaskrawo-pomarańczowy.
**Ja tu wymyślam nowe słowa! Po prostu wyje z siebie. Ja nawet nie wiedziałam jak to napisać XD

Hejo!
Co tam u moich czytelników? Jakoś przez tą chorobę dostałam maxa weny :D
W następnym rozdziale będzie...coś! XD Pewnie spodziewaliście się spoileru. I tak wystarczająco jasny macie u góry ;-)
Ja wam zdecydowanie za dużo podpowiadam, ale kit z tym.
Do następnego ;-)

27 października 2015

Rozdział 24

Jeżeli ktoś jest ciekawy dlaczego tyle czasu nie było rozdziału to zapraszam do notki pod spodem.
Edit: Wracam też do odpisywania na komentarze!
(tym razem coś innego niż zazwyczaj)
,,Cause I'm hopeful''

Dwa tygodnie. Oto ile minęło od mojego pocałunku z Lucasem i od momentu, kiedy w pewnym sensie ,,pogodziłam się'' z moją mamą. Przez ten cały czas chodziłam przygnębiona. Gdyby chłopaki pewnie w ogóle nie ruszałabym się z domu, ale najwyraźniej wzięli sobie za cel oderwać mnie od wszystkich złych wydarzeń. Prawie codziennie zabierali mnie, albo do siebie, albo do jakiś knajp, parków i innych miejsc w mieście. W dzień  było nawet w porządku, ale najgorsze były bezsenne noce. Zazwyczaj cicho płakałam, żeby rodzice nic nie słyszeli. 
Pewnie zastanawiacie się: dlaczego?
Otóż...co prawda mój ojciec wrócił ze szpitala, ale nic nie pamiętał. No...prawie nic. Wciąż uwielbia oglądać sport. To się nie zmieniło. Najgorsze jest to, że już powoli przypomina sobie mamę, a mnie wcale. Nic. I to mnie chyba boli najbardziej.
- Orient! - wyrwałam się zaskoczona z zamyślenia, i ledwo uniknęłam piłki lecącej w moim kierunku. No tak. Zapomniałam wspomnieć, że dzisiejszym ,,świetnym pomysłem'' było wyjście na plaże. Trzeba przyznać, że Sydney ma naprawdę piękne strefy kąpieliskowe. Woda jest czysta, a piasek bez skaz. Po prostu raj.
- Weź się idioto! - z całej siły rzuciłam w Hemmingsa piłką, a ten ją sprawnie złapał. Głupia sprawność fizyczna. Chłopak wystawił mi język, a ja prychnęłam. Banda przystojnych  dzieciaków. Przeniosłam wzrok na Caluma i Michael'a, którzy aktualnie toczyli walkę na wodorosty, piasek i wodę. Podczas, kiedy oni się bawili Luke i Ashton grali w siatkówkę plażową. Próbowali mnie namówić, ale...cóż. Chyba jestem na to za leniwa. Poza tym słońce wciąż mnie pali, bo jestem tu dopiero...miesiąc? Mimo wszystko słońce wciąż mnie czasem dość mocno grzeje, dlatego teraz siedzę w cieniu i przyglądam się ludziom na plaży. Oni byli roześmiani. Szczęśliwi. A ja? Ja przeżywałam wypadek taty i to, że James dalej panoszy się po mojej szkole. Co więcej - wszyscy go uwielbiali. Nauczyciele, uczniowie, nawet woźne uwielbiały z nim przebywać. Ja i chłopcy z 5SOS byliśmy chyba jedynymi osobami, które wiedziały jaki on naprawdę jest. Czasem zaczepiał mnie na korytarzu, ale chłopcy starali się go wykurzyć nie robiąc scen na całą szkołę. 
A tak w ogóle wiecie, że stałam się sławna?
Nie ma to jak być na pierwszej stronie razem z Hemmingsem i Jack'iem. Najlepszy był nagłówek: ,,Czyżby Luke Hemmings poznał swoją fankę?''.
Po prostu marzyłam o takiej sławie. Serio. 
A tak ogólnie to...Isabella nadal się do mnie nie odzywa. I pomyśleć, że taka ,,słodka'' dziewczyna ma w sobie tyle jadu.
Jack znalazł sobie świetną posadę. Mianowicie jest...uwaga...uwaga...Pomocnikiem naszej nauczycielki tańca! Miałam ochotę zabić go jak się dowiedziałam. A wiecie dlaczego? Bo sam mi się przyznał, że zrobił to specjalnie dla mnie, Jakby nie wiedział, że będzie mnie to stresować! Co jeszcze w tym tygodniu ciekawego? Matka natura mnie nie kocha i dostałam okresu. Świetny tydzień co nie? Westchnęłam i zamknęłam książkę. Postanowiłam przejść się po plaży. Wstałam z ręcznika, owinęłam się chustą i ruszyłam w stronę przeciwną do bawiących się chłopców z 5SOS. Lekki wietrzyk sprawiał, że słońce nie doskwierało mi tak bardzo. To był jeden z tych dni, kiedy pozwalałam sobie odetchnąć. Po prostu zapomnieć. Skierowałam się w stronę wody i szłam jej brzegiem mocząc nogi w lekkich falach.

******

- Lily! Zaczekaj! - nagle usłyszałam znajomy głos, a kiedy się odwróciłam zobaczyłam zdyszanego Hemmings'a. Spojrzałam na niego rozbawiona, a on rzucił się na piasek obok mnie.
- Wiesz co, Luke? Ja zawsze wiedziałam, że kiedyś rzucisz się na ziemię obok moich stup, ale nie myślałam, że to nastąpi tak szybko - powiedziałam ze śmiechem, a wcześniej wspomniany prychnął.
- Ha.Ha.Ha. Bardzo zabawne. Serio - przewrócił oczami, żeby podkreślić swoje słowa.
- Dobra, lepiej mów o co chodzi, bo nie uwierzę, że przebiegłeś tyle drogi tylko po to, żeby rzucić się na pasek obok mnie.
- A tak. Idziemy na lody - powiedział z szerokim uśmiechem, a spojrzałam się na niego z taką miną, że po chwili jego twarz wyrażała jedno, wielkie zdezorientowanie.
- Chcesz mi powiedzieć, że chciało ci się tyle biec, żebym poszła z wami na lody? Serio? - teraz byłam tylko rozbawiona. Ten facet czasami po prostu mnie rozbrajał.
- No...właściwie to tak - wstał i podrapał się po karku, a ja pokręciłam głową z politowaniem. 
- Niech ci będzie. Prowadź - wskazałam ręką w stronę zaludnionej części plaży. Chłopak wziął to za pretekst, żeby złapać mnie za dłoń i pociągnąć mnie we wcześniej wskazanym przeze mnie kierunku. Szliśmy w ciszy, ale chyba żadnemu z nas to nie przeszkadzało. Ostatni tydzień był między nami dość...dziwnym okresem. Ukradkowe spojrzenia, rumiane policzki, cwane uśmieszki...A to wszystko, kiedy nikt nie patrzył. Moja mama zaczęła się mną więcej zajmować, ale nie wiem czy to mnie akurat cieszy. Wcześniej narzekałam na brak zainteresowania, ale wtedy przynajmniej nikt nie robił mi codziennie jakiś aluzji co do moich relacji z chłopakami. Teraz to się diametralnie zmieniło. Moja rodzicielka ustawiła sobie za główny cel dowiedzieć się co jest między mną, a Lucasem. A ja nawet gdybym chciała jej coś powiedzieć, to bym nie mogła, bo...ja sama nie wiedziałam kim my dla siebie jesteśmy. Cały czas czułam się jakby oni mimo wszystko byli poza moim zasięgiem. Jakby wszystkie moje wysiłki były nieważne, bo cokolwiek bym nie zrobiła to i tak nie byłabym dla nich dość dobra. I to mnie przytłaczało. Do tego okazało się, że Hemmings nie rzuca słów na wiatr. Dzień po tym jak znowu zaczęłam ,,normalnie" rozmawiać z mamą, on chciał wiedzieć wszystko na temat moich konkursów. Obejrzeliśmy razem wszystkie nagranie i...o dziwo poczułam się inaczej. Jakbym była silniejsza, bo w końcu uświadomiłam sobie, że to już było i nie wróci. Wciąż nic nie powiedzieliśmy reszcie, ale postanowiłam, że to niedługo się zmieni. Ja już prawie wróciłam do formy, a Luke obiecał, że będzie mnie pilnował i zacznę znów trenować pod jego nadzorem. W razie gdyby coś się działo będzie mógł mi pomóc. Strasznie cieszyłam się z tego powodu. Brakowało mi tego wsparcia ze strony drugiej osoby. 
Poza tym dzisiaj był ostatni dzień ,,wolności''. Była niedziela, a od jutra wracam do szkoły. A właściwie wracamy. Luke tak jak obiecał pilnował mnie przez cały tydzień. Dzięki Ashton'owi, Mchael'owi i Calum'owi nie jesteśmy w tyle z nauką. Załatwili nam notatki nawet z tych przedmiotów, których nie mamy razem. Mimo całego swojego zboczenia można ich z czystym sumieniem nazwać aniołami.

******

Kiedy doszliśmy już do budki z lodami chłopcy już na nas czekali. Jednak niezbyt spodobały mi się ich uśmieszki. Były one w stylu ,,jesteśmy zboczeni, ale taka nasza diabelska natura''. Spojrzałam na nich ze zmarszczonymi brwiami, a kątem oka widziałam jak Luke przewraca oczami. Okazało się, że kupili już lody dla całej piątki, ale patrząc na ich miny nie byłam pewna czy powinniśmy je brać. Ostatecznie postanowiłam zaryzykować. Poszliśmy w stronę naszego ,,obozowiska''. Szczerze mówiąc nie wiem czy powinnam się zdziwić widząc, że ręczniki Calum'a i Michael'a są częściowo w wodorostach. Chłopcy tylko się uśmiechnęli widząc moją minę. Usiedliśmy w kółku, a Ashton odchrząknął, a Hemmings w jednej chwili poczęstował go morderczym spojrzeniem. Jednak Irwin nic sobie z tego nie robił i spojrzał się na mnie.
- A więc Lily, jak tam spacerek z panem Lucasem Robertem Hemmingsem? Poproszę o pikantne szczegóły - no i wszystko jasne. Strzeliłam facepalm'a i spojrzałam na niego z politowaniem. 
- Nie zaczyna się zdania od ,,A więc''. To po pierwsze. Po drugie: nie muszę ci się spowiadać z mojego życia osobistego skoro ty tego nie robisz - odparowałam z uśmieszkiem.
- No wiesz...Wystarczyło poprosić. Ostatnio byłem na randce z Mirandą Loree, ale drugiej chyba nie będzie. Przez całe spotkanie gadała o jakiś kosmetykach, albo chciała się całować. Ona nie umie się całować. Serio. Jak zaczęła językiem... - w tamtej chwili nie wytrzymałam i po prostu zakryłam mu usta ręką. W odpowiedzi zaśmiał się perliście, a ja zaczęłam się zastanawiać z kim ja się zadaję. Z czterema chłopakami, którzy są nieziemsko przystojni i na pewno poza twoim limitem, wtrąciła moja podświadomość, a ja kazałam jej się zamknąć chociaż wiedziałam, że ma rację. Westchnęłam w duchu i dalej jadłam swojego loda.
- Fuj! Błagam cię, nie obrzydzaj nam jedzenia w tak piękny i słoneczny dzień!
- Michael, kiedy my nie mieliśmy słonecznego dnia? - Hood zgasił go trochę tym komentarzem, a my się zaśmialiśmy. Trzeba przyznać, że zapowiadał się całkiem przyjemny dzień. 

******

Ale jak to mówią wszystko co dobre, szybko się kończy. Powoli zaczynało się ściemniać, a żadnemu z nas nie uśmiechało się wracać po ciemku do domu. Calum zebrał się już o 17, a teraz była 18:46. Razem z Hemmo schowaliśmy nasze rzeczy do jego samochodu, a następnie pomogliśmy Ashton'owi oraz Michael'owi zapakować się do auta tego pierwszego. Pożegnaliśmy się z nimi, a chwilę później już byliśmy w drodze. W radiu leciały ciche dźwięki piosenki Ellie Goulding - Powerful. Chłopak lekko stukał w kierownicę rytm piosenki, a ja obserwowałam obrazy, który przelatywały za oknem. Trzeba przyznać, że w dzień Sydney było pięknym miastem, ale wieczorem, kiedy wszystko zaczynało rozbłyskać milionem barw...To był niesamowity widok. Nie trudno było się zakochać. W pewnym momencie odwróciłam wzrok w stronę siedzenia kierowcy. Teraz słyszałam dźwięki nowego kawałka One Direction - Perfect. Akurat pech chciał, że stanęliśmy na światłach i spojrzeliśmy się na niebie w tym samym momencie. Zanim odwróciłam się znowu w stronę okna zdążyłam zauważyć, że chłopak przygryza swój kolczyk. Próbowałam udawać, że nic nie widziałam, ale w jednej chwili poczułam, że chłopak łapie mnie za rękę. Lekko się uśmiechnęłam i zarumieniłam. I tak właśnie wyglądały te chwile, w których byliśmy sami. Kiedy byliśmy w czyimś towarzystwie nasze zachowanie ulegało diametralnej zmianie. Oboje udawaliśmy, że nic się nie dzieję, ale szczerze mówiąc nie mam zielonego pojęcia dlaczego. Do tego sama nie wiem czy mi się to podoba...
Po jakiś 20 minutach dojechaliśmy pod mój dom. Chłopak uparł się, że odprowadzi mnie pod drzwi, a ja szczerze mówiąc nie miałam nic przeciwko. Wolnym krokiem podeszliśmy do budynku wciąż trzymając się za ręce. 
- To...widzimy się w szkole? - zapytałam, gdy staliśmy na ganku. On w odpowiedzi się zaśmiał.
- Zapomnij - i w tym momencie mnie pocałował. Szczerze? Zaczęły mi się podobać takie pożegnania. 

******

Nigdy nie myślałam, że będzie mi aż tak trudno wstać rano do szkoły po zaledwie pięciu dniach nieobecności. Rano budzik w telefonie denerwował mnie bardziej niż zwykle. Poza tym delikatnie mówiąc lekko go zignorowałam i zamiast o 6:00, wstałam o 6:50. Musiałam biegiem zbierać się do szkoły i dziękowałam Bogu, że odrabiałam wszystkie lekcje na bieżąco. Ledwo zdążyłam się ubrać i zjeść, a już musiałam wychodzić z domu.
Koniec końcem na szczęście w szkole byłam o 7:30. Chłopcy pojawili się chwilę później, a że mieliśmy jeszcze trochę czasu postanowiliśmy posiedzieć na parapetach w pobliżu naszych sal lekcyjnych. Gadaliśmy o ostatnich zajęciach muzycznych.
- Hejka kucyki - w pewnym momencie usłyszałam głos Michael'a, więc odwróciłam się za siebie. To co zobaczyłam...to powinno być ocenzurowane na +18.


Przepraszam was z całego serca!
Obiecałam się poprawić, dodawać częściej rodziły, a co robię?
Nie dodaję rozdziału od jakiś dwóch miesięcy.
Naprawdę was przepraszam, ale po prostu...nie wiem!
Szkoła chwilowo mnie wyprała. 
Teraz siedzę w domu z grypą jelitową i może uda mi się napisać coś w przód :( 
Naprawdę nie wiem jak mam was przepraszać.
Zmieniłam szablon główny i mam nadzieję, że się wam podoba. Co prawda zrobiłam go w 15/25 minut, ale jestem nawet zadowolona. Zrobiłam też dla was zwiastun. Link macie u góry. Film jest też w zakładce ,,W Pigułce''
Odwiedziłam wszystkie blogi, które podaliście mi w komentarzach i obiecuję, że postaram się je niedługo skomentować.

Mam nadzieję, że mi wybaczycie.
Piszę to dla około 20 osób i naprawdę nie chcę was stracić :(

Jeszcze raz przepraszam