Wielkie dzięki za ponad 2000 wyświetleń!
Myślałam, nad dodawaniem notki raz na tydzień, ale chyba bym nie wytrzymała XD
Dedykacja dla Violette. Dziękuje ci za te wszystkie miłe słowa :)
,, You won't get to see the ters I cry ''
Obecnie jest godzina 12:30. Obudziłam się 3 godziny temu. Tak, wiem. Trochę sobie pospałam, ale po prostu w nocy kilka razy budziłam się przez koszmary. Można powiedzieć, że łącznie spałam tylko 3 godziny. Nie chciałam wstawać z łóżka, ale mimo, że jest niedziela, to wstać trzeba. Od tamtej pory zdążyłam zjeść śniadanie, ubrać się i posprzątać w pokoju. Pomińmy fakt, że sprzątanie zajęło mi około 2 godziny. Teraz siedzę w pokoju i czytam książkę. No, ale wszystko co dobre musi się kiedyś skończyć, prawda? Mój mile spędzany czas, przerwał dzwoniący telefon.
- Cześć Ashton
- Hej Lils. Masz wolną chwilkę? - dlaczego był zdyszany?
- Wszystko dobrze Ash? Coś się stało? - byłam coraz bardzie zaniepokojona, bo w tle słyszałam odgłosy bójki.
- Jeszcze się nie stało, ale jak tak dalej pójdzie, to Luke zaraz zabije twojego byłego - what?!
- Gdzie jesteście - Ashton szybko podał mi adres, a ja się rozłączyłam. Włożyłam telefon do kieszeni spodenek i zbiegłam schodami na dół.
- Wychodzę! - krzyknęłam w głąb domu i po chwili byłam w drodze do parku w, którym znajdowali się chłopacy. Byłam w niezłej formie, dlatego na miejscu pojawiłam się po około 10 minutach. Pierwsze co rzuciło mi się w oczy? Pięść James'a zmierzająca ku twarzy Luke'a. Szybko do niego podbiegłam i złapałam go za rękę. Mój ex spojrzał na mnie zszokowany i wyrwał swoją rękę z mojego uścisku.
- A ty co, mała? Musisz sama ratować swojego chłoptasia? - zapytał z kpiną w głosie. Jaką ja mam ochotę mu po prostu przywalić! I wiecie co? To właśnie zrobiłam. Po chwili Olson trzymał się za bolący policzek.
- No dawaj! Jeszcze raz! Ty będziesz się bić, a blondas Hemmings będzie się temu ze spokojem przyglądał - jakie ten facet ma zasoby kpiny! Momentalnie poczułam, jak Luke przesuwa mnie w bok, a jego pięść wędruje w kierunku James'a. Momentalnie przed nim stanęłam, a on gwałtownie zatrzymał rękę.
- Zwariowałaś?! - dobra, był nieźle wkurwiony. To było widać i słychać.
- Ogarnij się i choć stąd! - mam nadzieję, że zostały mu jeszcze resztki zdrowego rozsądku.
- A niby dlaczego miałbym to zrobić? - widać się przeliczyłam.
- Ironia do ciebie nie pasuje Hemmings - błagam cię, ogarnij się człowieku!
- Do ciebie za to bardzo, słoneczko - powiedział jadowitym tonem. Że co? Przecież wiedział jak ja tego nienawidzę!
- Jesteś wkurzony na Olsona, a nie na mnie, więc z łaski swojej się na mnie nie wyżywaj!
- A dlaczego nie, słoneczko? - Co za palant! Bez namysłu trzasnęłam go w twarz, co go chyba trochę otrzeźwiło, bo spojrzał się na mnie zszokowany.
- Lils ja... ja... - chyba nie wiedział co powiedzieć. Wciąż miał szeroko otworzone oczy.
- Weź już lepiej nic nie mów - a ja myślałam, że on jest inny. Odwróciłam się na pięcie i szybkim krokiem wyszłam z parku. Jednak w połowie drogi do domu coś, a raczej ktoś mnie zatrzymał.
- Nie ma co, szybka jesteś - za mną stał zdyszany Luke.
- I co z tego? Po co za mną biegłeś? Żeby znowu nazwać mnie słoneczkiem? - mimo tego co mówiłam, Hemmings miał u mnie plusa. Przedtem nigdy, nikt za mną nie pobiegł. Co nie zmieniało faktu, że byłam na niego wkurzona. Wiedział, że to słowo, którego nie wolno wobec mnie używać, a jednak to zrobił.
- Sorry, okey? Trochę mnie poniosło - miałam ochotę roześmiać mu się w twarz.
- Okey? Trochę? Czy ty przypadkiem nie siedziałeś zbyt długo na słońcu? - dobra, może i przesadzam, ale to na serio mnie zabolało. Zwłaszcza po tym, jak się zachował wczoraj. Wtedy był opiekuńczy brat, a teraz zachował się jak najgorszy cham! Bez słowa się od niego odwróciłam i ruszyłam z powrotem w kierunku mojego domu. Jednak nie uszłam zbyt daleko, bo poczułam, że ktoś złapał mnie za łokieć i odwrócił do tyłu. No zgadnijcie, kto to był? Hm. Oczywiście, że Luke! Czy ten facet nie da mi, ani chwili spokoju?!
- What? - nie miałam siły, a raczej nie chciało mi się już unosić głosu.
- Przynajmniej już nie krzyczysz - serio? Znowu za mną biegł, tylko po to, żeby powiedzieć mi, że już nie krzyczę? Serioza?
- Posłuchaj mnie uważnie. Czy.Ty.Mógłbyś.Dać.Mi.Chwilę.Spokoju?
- Jak mi wybaczysz, to proszę bardzo - powiedział z cwaniackim uśmiechem.
- Na wybaczenie, trzeba zasłużyć. Ty jak na razie marnie sobie radzisz, więc mnie zostaw - byłam naprawdę zmęczona tą sytuacją. Nie miałam ochotę na kłótnie, a zwłaszcza z nim.
- A niby dlaczego miałbym to zrobić? - słysząc to, prychnęłam.
- Powtarzasz się Hemmings - wyrwałam mu swój łokieć z ręki i znów się odwróciłam. On natomiast znów złapał mnie za łokieć i znów odwrócił mnie w swoją stronę. Westchnęłam.
- Ja się tak łatwo nie poddam. Znamy się 6 dni, a zdążyliśmy się już pokłócić 2 razy! I to za każdym razem o to samo! - chyba ta sytuacja zaczęła go już denerwować.
- A z czyjej winy? - no dobra. Dzisiaj miałam fazę na podnoszenie ciśnienia sobie, i innym.
- Okey, przyznaje, że z mojej, ale wtedy nie wiedziałem, że tak nienawidzisz tego słowa! - broń się dalej, ale brak ci argumentów.
- A dzisiaj? Te 5 dni chyba wystarczyło ci żeby zrozumieć, że nie toleruje tego słowa z wiadomych powodów! - no i mój dobry humor i brak sił na kłótnie minął.
- Dzisiaj byłem po prostu wkurwiony!
- Nie możesz się na mnie wyżywać tylko dlatego, że jesteś wkurwiony! Człowieku, weź się ogarnij! - krzyknęłam i zaczęłam biec w stronę mojego domu. Raz, jeden, jedyny raz, spojrzałam się za siebie. Co zobaczyłam? Luke'a, który wciąga i wypuszcza ze świstem powietrze i przeciera twarz otwartymi dłońmi.
- Sorry, okey? Trochę mnie poniosło - miałam ochotę roześmiać mu się w twarz.
- Okey? Trochę? Czy ty przypadkiem nie siedziałeś zbyt długo na słońcu? - dobra, może i przesadzam, ale to na serio mnie zabolało. Zwłaszcza po tym, jak się zachował wczoraj. Wtedy był opiekuńczy brat, a teraz zachował się jak najgorszy cham! Bez słowa się od niego odwróciłam i ruszyłam z powrotem w kierunku mojego domu. Jednak nie uszłam zbyt daleko, bo poczułam, że ktoś złapał mnie za łokieć i odwrócił do tyłu. No zgadnijcie, kto to był? Hm. Oczywiście, że Luke! Czy ten facet nie da mi, ani chwili spokoju?!
- What? - nie miałam siły, a raczej nie chciało mi się już unosić głosu.
- Przynajmniej już nie krzyczysz - serio? Znowu za mną biegł, tylko po to, żeby powiedzieć mi, że już nie krzyczę? Serioza?
- Posłuchaj mnie uważnie. Czy.Ty.Mógłbyś.Dać.Mi.Chwilę.Spokoju?
- Jak mi wybaczysz, to proszę bardzo - powiedział z cwaniackim uśmiechem.
- Na wybaczenie, trzeba zasłużyć. Ty jak na razie marnie sobie radzisz, więc mnie zostaw - byłam naprawdę zmęczona tą sytuacją. Nie miałam ochotę na kłótnie, a zwłaszcza z nim.
- A niby dlaczego miałbym to zrobić? - słysząc to, prychnęłam.
- Powtarzasz się Hemmings - wyrwałam mu swój łokieć z ręki i znów się odwróciłam. On natomiast znów złapał mnie za łokieć i znów odwrócił mnie w swoją stronę. Westchnęłam.
- Ja się tak łatwo nie poddam. Znamy się 6 dni, a zdążyliśmy się już pokłócić 2 razy! I to za każdym razem o to samo! - chyba ta sytuacja zaczęła go już denerwować.
- A z czyjej winy? - no dobra. Dzisiaj miałam fazę na podnoszenie ciśnienia sobie, i innym.
- Okey, przyznaje, że z mojej, ale wtedy nie wiedziałem, że tak nienawidzisz tego słowa! - broń się dalej, ale brak ci argumentów.
- A dzisiaj? Te 5 dni chyba wystarczyło ci żeby zrozumieć, że nie toleruje tego słowa z wiadomych powodów! - no i mój dobry humor i brak sił na kłótnie minął.
- Dzisiaj byłem po prostu wkurwiony!
- Nie możesz się na mnie wyżywać tylko dlatego, że jesteś wkurwiony! Człowieku, weź się ogarnij! - krzyknęłam i zaczęłam biec w stronę mojego domu. Raz, jeden, jedyny raz, spojrzałam się za siebie. Co zobaczyłam? Luke'a, który wciąga i wypuszcza ze świstem powietrze i przeciera twarz otwartymi dłońmi.
******
Jest godzina 15:30. Około półtorej godziny temu wróciłam do domu. Od tamtej pory dostałam 21 sms'ów od Michael'a i Calum'a, oraz 15 nieodebranych połączeń od Ashton'a. Luke się nie odezwał. Chyba wziął sobie do serca moją prośbę i zostawił mnie w spokoju. Nagle usłyszałam dzwonek przychodzącego sms'a i sięgnęłam po telefon. Pewnie znowu coś od Michael'a, Calum'a albo Ashton'a.
I bite my tongue but I wanna scream out
You could be with me now
Luke
What? Ludzie, skąd on bierze te teksty? Najpierw ta wczorajsza karteczka, teraz to...
Odłożyłam bez namysłu telefon na biurko i wróciłam do czytania książki. Jednak nie na długo, bo po chwili znowu dostałam sms'a.
But I end up telling you what you want to hear
Byt you're not ready and it's so frustrating
Luke
Ugh. Bez komentarza. Znowu wróciłam do czytania książki, ale znowu przerwał mi sms.
He treats you so bad and I'm so good to you it's not fair
Luke
Westchnęłam i odłożyłam książkę na półkę. Usiadłam na boku łóżka i schowałam twarz w dłonie. Co ja mam zrobić? Zazwyczaj dziewczyny pytają o takie rzeczy swoje mamy...
Warto spróbować.
Wyszłam z pokoju i zamknęłam za sobą drzwi. Poszłam w ,przeciwną do schodów, stronę korytarza. Gdy byłam na miejscu delikatnie zapukałam. Usłyszałam ciche ,,proszę'' i weszłam do środka pokoju. Mojego taty nie było, bo godzinę temu dostał wiadomość, że potrzebują go w firmie. Mama siedziała na łóżku i przeglądała jakieś papiery, a gdy mnie zobaczyła, uśmiechnęła się i poklepała miejsce obok siebie. Podeszłam do niej i usiadłam.
- Mam problem - powiedziałam niepewnym tonem, czego ona najwyraźniej nie zauważyła.
- Mów śmiało - jej uśmiech dodał mi odwagi i zaczęłam mówić:- Pamiętasz Luke'a? Dzisiaj się pokłóciliśmy. Ogólnie przez te sześć dni pokłóciliśmy się już dwa razy. Pierwszy raz był we wtorek, a dzisiaj była kłótnia o to samo. Nie wiem co mam zrobić. Trochę go poniosło, mnie zresztą też. Zależy mi na tej przyjaźni, ale on wiedział, że to co powie będzie dla mnie przykre - no dobra mamo, teraz twoja kolej.
- Hmm. A próbował cie chociaż przeprosić?
- Tak. Pokłóciłam się z nim dzisiaj w parku. Biegł za mną jak wracałam do domu, ale potem znowu podnieśliśmy sobie ciśnienie i znowu była awantura - mama spojrzała na mnie rozbawiona. O co tej kobiecie chodzi? Co w tym takiego śmiesznego?
- Kłóciliście się na środku chodnika? Sąsiedzi musieli mieć niezły ubaw - prawie się śmiała. Halo? Ja poprosiłam ją o radę, a ona zwraca uwagę na to, że sąsiedzi mają ubaw?! Serio?!
- Tak, w każdym razie zależy mi na tej przyjaźni i nie wiem co mam zrobić. Powinnam mu wybaczyć? - błagam cię mamo, bądź poważna.
- Jeżeli sądzisz, że to możliwe to mu wybacz, a jeśli nie, to nie - powiedziała, jakby to była najoczywistsza rzecz na świecie. Ale nie była.
- Więc co powinnam zrobić? - zapytałam, a ona westchnęła, chyba z rozdrażnieniem(?)
- Już ci mówiłam. Jeżeli jesteś w stanie mu wybaczyć to wybacz, a jeśli nie to po prostu to skończ - powiedziała i wzruszyła ramionami, po czym wróciła do przeglądania papierów.
- Dzięki mamo - mruknęłam i wyszłam z pokoju. No i na co ja się łudziłam? Wróciłam do mnie i rzuciłam się na łóżko. Zgadnijcie jakie pytanie sobie teraz zadaje. Oczywiście: Co ja mam teraz zrobić? Postanowiłam przeczytać sms'y od chłopaków. Większość była o treści:
Wszystko okey?
Calum xx
Trzymasz się?
Michael xx
I rzeczy tego typu. O dziwno znalazłam też jeden od Ashton'a.
Wiem, że pewnie nie chcesz, ale pogadaj z nim.
On na serio nie chciał cię urazić, a teraz siedzi w domu jak mały, pokrzywdzony piesek z podkulonym ogonem.
Wysłuchaj go, bo (wiem, że to dziwne i trochę niewiarygodne) miał powód żeby się tak wkurzyć.
Wszystko dobrze u ciebie?
Ash xx
Miał powód? O co mu chodzi? Pokrzywdzony piesek z podkulonym ogonem? Prychnęłam pod nosem. Też mi coś. Po chwili dostałam kolejną wiadomość.
Is you can hear me now, I'm reaching out,
To let you know that you're not alone - Nickelback, Lullaby
Luke
Westchnęłam. Kurde! Co ja mam... Chwila! Przecież teraz napisał wykonawcę i piosenkę co nie? Wcześniej nie... Szybko wyszukałam 3 poprzednie wiadomości i włączyłam komputer. Wpisałam w wyszukiwarce tekst, który my wysłał i kliknęłam lupę. Chwilę wyszukiwało po czym pojawił się komunikat:
Chwilowa przerwa w dostawie internetu
Przepraszamy za usterki.
Serio?! Chyba tylko ja mam takiego farta. Wyłączyłam laptopa i znowu zaczęłam czytać sms'y od Luke'a. Teraz to by się zgadzało. Pozostaje jedno pytanie: dlaczego do jasnej anielki on mi tu wypisuje teksty piosenek? Nie mógłby pisać normalnych sms'ów? Położyłam się na łóżku i spojrzałam na zegarek w telefonie. Była godzina 17. Kolejny raz westchnęłam. Czy mi się wydaje, czy te dni są za długie? Wstałam i podeszła do szafy. Wybrałam jakieś dresy i się w nie ubrałam. Było jeszcze jasno i strasznie ciepło, a ja nie miałam zamiaru biegać w jeansach. Włosy związałam w wysokiego kucyka i wyszłam z pokoju, a następnie z domu. Czas na małe rozeznanie w terenie. Zaczęłam biec w stronę przeciwną do naszej szkoły. Po około 5 minutach biegu coś przewróciło mnie na trawnik. Tym czymś okazał się długowłosy owczarek niemiecki, który po chwili zaczął mnie lizać po twarzy.
- Prze-prze-przestań - wykrztusiłam między salwami śmiechu. Jednak pies najwyraźniej nic sobie z tego nie robił. Gdy już zaczęło brakować mi tchu pies nagle się odsunął. Po chwili zobaczyłam przed sobą dłoń, którą chwyciłam i która pociągnęła mnie w górę.
- Dziękuje - poprawiłam spodenki i spojrzałam w górę na osobę, która mi pomogła. Zgadnijcie kto to był.
Oczywiście Luke Hemmings.
- Nie ma za co - powiedział i zaczął tarmosić psa po łbie. Spojrzałam się na to z uśmiechem.
- To twój pies - wyglądał na zdziwionego tym, że w ogóle zaczęłam tą rozmowę. Ja sama też się zdziwiłam.
- Tak. To suczka, wabi się Molly - wstał, a pies od razu zaczął się łasić o moje nogi tak, że prawie się przewróciłam. Luke wyglądał, jakby zaraz miał pęknąć z powstrzymywanego śmiechu. Zresztą, nie dziwie mu się, bo to wyglądało komicznie. Zwłaszcza, że Molly sięgała mi do połowy ud i naprawdę komicznie wyglądały moje starania, żeby się nie wywrócić. Po chwili chłopak nie wytrzymał i zaczął chichotać. Chichotać!
- Z czego się chichrasz idioto?! Lepiej byś mi pomógł, a nie stoisz i się śmiejesz! Ona zaraz mnie przewróci! - jak na zawołanie, przez Molly straciłam równowagę i prawie upadłam. Prawie, bo Luke złapał mnie w ostatniej chwili i pomógł stanąć do pionu.
- Dzięki - powiedziałam, a on się zaśmiał. Spojrzałam na niego zdezorientowana.
- Dwa razy mi teraz podziękowałaś, a rano ochraniałaś przez dobre dziesiąt minut - normalnie bym się wkurzyła, ale widać było, że tym razem nie chciał mnie w żadnym stopniu wkurzyć. Mówił to zmęczonym i dosyć smutnym tonem, a ja nie wiedziałam co odpowiedzieć i tylko spuściłam skrępowana głowę. Słyszałam jak chłopak westchnął i wziął smycz Molly, po czym odszedł. Tak po prostu. Ja wciągnęłam głęboko powietrze, żeby się nie rozpłakać i wróciłam do domu. Nie biegłam, więc zamiast 5, zajęło mi to około 9 minut. Gdy byłam już w domu, poszłam do domu, rzuciłam się na łóżko i zaczęłam płakać. To przeze mnie. To zawsze jest przeze mnie! To ja zawsze wywołuje kłótnie, to ja zawsze się obrażam. To wszystko przeze mnie. Nawet nie zauważyłam, kiedy zasnęłam z przemęczenia.
Do najdłuższych nie należy, ale krótki chyba też nie jest.
Mam nadzieję, że się spodobał i zapraszam do ankiety tych, którzy jeszcze nie wzięli w niej udziału :)
No i jeszcze raz przypominam o zgłaszaniu się do listy osób informowanych o nowych rozdziałach. Wystarczy, że podacie mi swoje GG, TT lub coś w tym stylu. Jeżeli nie chcecie podawać pod tą notką to zapraszam na mojego e-maila: Marzycielka.2002@gmail.com
O jejusiu jaki piękny gif Lukusia *.*
OdpowiedzUsuńNie co mnie zaskoczył rozwój spraw, muszę to przyznać. Rozdział jak zawsze fantastyczny. Jestem ciekawa o co chodzi z Lullaby oraz z tymi powodami o których wspominał Ash. A z James'a nadal wielki chuj. Chuj pozostanie chujem i koniec kropka. Nie wiem jak on może gadać takie pierdoły. Bicz plis, lalusiu laska cię pobija więc zamknij tą morde bo i tak nikt cię nie słucha!
Jak dla mnie rozdział wspaniały i nie pisz, że krótki bo dłuższy niż te co na Just Be. Nie mogę się doczekać następnego, kocham Cię ♥
Po pierwsze: na wzajem <3
UsuńPo drugie: Obiecuje ci, że Dance Is My Life jeszcze nie raz cię zaskoczy :)
Jeżeli chodzi o piosenki, to ta sprawa powinna się niedługo wyjaśnić. Powiem jedynie, że Ashton nie kłamał i Luke miał swoje ( dosyć poważne ) powody.
W każdym razie cieszę się, że rozdział ci się spodobał <3
AJAJAJAJ! Mogę umierać? Nie dość, że dostałam dedykację to jeszcze rozdział jest tak szybko. Serio! Nie wiem jakim cudem udaje ci się to wszystko tak szybko napisać. Ja tak nie potrafię :O
OdpowiedzUsuńBohaterka któregoś mojego opowiadania nazywa się Molly i teraz się zastanawiam...chyba mój brat miał rację mówiąc, że to imię dla psa. Haha!
Rozdział jest świetny, a ja nie nadążam przeżyć dnia, a ty już dodajesz nowy. WOW! Mogłabyś mnie informować o każdym rozdziale na GG? Mój numer ---> 50255943
Jeszcze raz dziękuję za dedykację, milusio mi się zrobiło jak to zobaczyłam *o*
Do następnego ♥ i no ten...ZGON ♥ :*
Co do dedykacji to nie ma za co. Należała ci się <3
UsuńJeżeli chodzi o Molly, to w internecie znalazłam informację o tym, że Luke na serio ma psa i wabi się Molly. Niestety nie wyczaiłam jaka to rasa, więc ze zdjęć zgadywałam, że owczarek niemiecki.
I no cóż tu mówić...
Nie ma sprawy, z przyjemnością będę cię informować o nowych rozdziałach :)
Mam nadzieję, że twój zgon jest chwilowy, bo prawdopodobnie w czwartek będzie rozdział 11.
Witaj moja pisarko!!!
OdpowiedzUsuńPiszesz te swoje rozdziały pełne akcji. Teraz wiem co porabiałaś w pon. i wt. (Piszę pod tym, bo przeczytałam dziś rozdziały 7-10)
Weny życzę!
/Złota Rybka (sama wiesz kto)
Dziękuje :)
UsuńA co do poniedziałku i wtorku, to musiałam coś przecież robić ;)
Przeczyralam przed chwila rozdzialy 8 ,9 i 10 Super jak zawsze nie mogę doczekać się next mam nadzieje ze pojawi się szybko :) ♡♡♡♡♡♡
OdpowiedzUsuńNajpewniej dzisiaj lub jutro :)
Usuń<3
Cudowny <3
OdpowiedzUsuńAri <3