29 maja 2015

Rozdział 12

Specjalna dedykacja dla Croudlus Tofi. Dziękuje, za wszystko <3
Oraz dedykacja dla wszystkich anonimków, które postanowiły zacząć czytać mojego bloga. Wam również dziękuje z całego serca <3
No i jeszcze 3 dedyk dla mojej koleżanki o imieniu Janka, która nazwała to FF ,,Australijską Telenowelą''

Uwaga!: Ostrzegam, że rozdział pisałam, gdy byłam w różnych nastrojach, dlatego...
Sami zobaczycie jak przeczytacie.

Ps: OGROMNIE DZIĘKUJE, że bierzecie udział w ankiecie. Dzięki temu wiem, ile was jest. To naprawdę wiele dla mnie znaczy <3 8 czytelników! ( na chwilę obecną )

,, Don't Let Them Tell No Die ''


- Zabije, poćwiartuje, poszatkuje, rzucę na stos, wykastruje, prochy wywalę do Gangesu...
- Stop! Nie sądzisz, że za bardzo się zapędziłaś? - zapytał Ashton.
- Wiesz co? Masz rację, Ganges jest za święty. Wrzucimy jego prochy do ścieków - właśnie jechaliśmy do szkoły, a ja chwilkę przedtem powiedziałam Ash'owi, o sms'ie od Issy. Gdybyście widzieli jego minę, na pewno tarzalibyście się przez tydzień po podłodze. Ja byłam zbyt wkurzona, żeby na nią zareagować. Obecnie siedzieliśmy w jego aucie, a on słuchał ( a przynajmniej próbował ) w spokoju co zrobię temu gnojkowi. Chociaż, szczerze mówiąc gnojek, to zbyt słabe słowo. W każdym razie od rana miałam okropny humor. Już lepiej pomińmy fakt, że moja mama tego nie zauważyła. Tak, czy siak, Ashton podzielał moje zdanie, co do ,,chłopaka'' Isabelli. Nie byliśmy pewni, czy powinniśmy powiedzieć dziewczynie o ,,ciemniejszej'' stronie James'a. Na pewno na początku, nie będzie chciała nam uwierzyć. Pytanie, czy w ogóle uwierzy.
- Pobudka Lils, już jesteśmy - moje przemyślenia przerwał głos Ash'a i to, że lekko potrząsnął moim ramieniem. Uśmiechnęłam się do niego, bo wyglądał na zmartwionego. Chyba przeczuwał, jak bardzo się tym wszystkim przejmuje. Wiedział, że bardzo lubię, tą szaloną blondynkę. Wysiadłam z samochodu i zamknęłam za sobą drzwi. Razem z chłopakiem, podążyliśmy w stronę szkoły. Byłam wdzięczna losowi, bo nie widziałam nigdzie Issy i jej nowego chłopaka. Ugh, dlaczego akurat ja, muszę to znosić? Co ja takiego złego zrobiłam w przeszłości? Doszliśmy do budynku i weszliśmy do środka. Korytarz był prawie pusty, ale to było spowodowane faktem, iż dzisiaj byliśmy w szkole wcześniej. Ashton, postanowił odprowadzić mnie do sali tanecznej, za co byłam mu dozgonnie wdzięczna. Zwłaszcza, że okazało się, iż przy drzwiach jest już James i... chwileczkę!
- Lils, czy Isabella przypadkiem nie miała zakazu od matki, żeby chodzić na te zajęcia? - Ash chyba czytał mi w myślach. Podeszliśmy ( chyba nie muszę nadmieniać, że z ociąganiem i niechęcią do świata ) do pary.
- O! Cześć Lilianno! To jest mój chłopak, James. James, poznaj proszę Liliannę - powiedziała z uśmiechem. Mi niestety nie było tak wesoło.
- Czy ty przypadkiem nie miałaś zakazu na te zajęcia? - kompletnie zignorowałam Jamesa. Niech sobie robi co chce, ale mojej sympatii już nie odzyska.
- No tak, ale gdy dowiedziałam się, że James będzie chodził na te zajęcia, chodziłam za nią po domu przez kilka godzin - what?! A jak ja na nie chodziłam, to jej to oczywiście wisiało! Poczułam się na serio urażona. Znałam ją dłużej od niego, a ona bardziej skupia się na tym pajacu. A ja myślałam, że byłyśmy przyjaciółkami.
- To świetnie! - robienie fałszywego uśmiechu wychodzi mi chyba coraz lepiej. No, ale w końcu miałam kiedy ćwiczyć. Usłyszałam prychnięcie James'a, a gdy na niego spojrzałam, zobaczyłam, że patrzy się w jakiś punkt za mną, a jego oczy pociemniały. Chwilę później poczułam, że ktoś obejmuje mnie ramieniem. Wzdrygnęłam się z zaskoczenia i odwróciłam w stronę owej osoby. Uśmiechnęłam się na widok Luke'a, a on odwzajemnił ten gest.
- Dobra, ja muszę już lecieć, ale widzimy się później - zachciało mi się śmiać, bo wiedziałam, że za słowami ,,ja już muszę lecieć'' kryło się ,,jesteś już w bezpiecznym towarzystwie, więc mogę spokojnie iść na lekcje''. Byłam bardzo wdzięczna chłopcom, że tak się o mnie troszczą. Ashton poszedł w drugą stronę korytarza, a my zostaliśmy we czwórkę, co nie za bardzo mi pasowało. Z racji, iż Luke obejmował mnie ramieniem, czułam jak bardzo jest spięty. Cieszyłam się, że panuje nad gniewem, bo byłam pewna na 99%, że w innym wypadku by mnie zgniótł. Kto jak kto, ale ten chłopak akurat miał siłę. Staliśmy tak w ciszy jeszcze dobre 10 minut, po czym koło sali zaczęła się zbierać reszta uczniów. Po 20 minutach pani otworzyła salę, a my weszliśmy do środka. Standardowo wszyscy poszli do szatni się przebrać, a potem wróciliśmy z powrotem do naszej instruktorki.
- Dzisiaj kochani, będzie mała zmiana! To ja was dobiorę w pary na zajęcia! - ona nie chce zrobić tego co ja myślę, prawda?
- Luke, będzie z Isabellą, Alex z Martinem... - błagam, tylko nie to - i Lilianna będzie dzisiaj tańczyć z Jamesem - powiedziała z uśmiechem.
- Nie - powiedziałam jednocześnie z Hemmingsem, a wszyscy patrzyli na nas zdziwieni.
- A dlaczego nie? - no właśnie, pani Meakin. Pytanie brzmi: dlaczego nie?
- Z powodów osobistych - no teraz to ja miałam ochotę przywalić Hemmingsowi w twarz! Powody osobiste?! Po prostu... Lepiej już nic nie powiem, bo mogłabym zacząć tak przeklinać, że wywaliliby mnie ze szkoły. On jest chory na mózg!
- Jakie powody osobiste, panie Hemmings? - brawo Luke! Jesteśmy ugotowani!
- To dosyć osobista sprawa, więc wolelibyśmy o tym z Lily nie mówić - powiedział i objął mnie ramieniem. Pani spojrzała na nas podejrzliwym wzrokiem, a następnie westchnęła.
- No dobrze, niech wam będzie - dobra Luke, tym razem ci się upiekło - Isabello, będziesz tańczyć z Jamesem - moja... chociaż nie. Issy podeszła do chłopaka i pocałowała go w policzek. Zaraz się schaftuje. Instruktorka puściła ,,Down'' Jasona Walkera i dała nam sygnał do tańca. Hemmings był tym razem mniej spięty, ale i tak nie był rozluźniony w chociaż 50%. Trudno się z nim przez to tańczyło, ale daliśmy radę. Po skończonej lekcji poszłam się przebrać do szatni i wyszłam z sali. Luke czekał na mnie kawałek od niej, opierając się o ścianę. Przeszłam obok niego, kompletnie go ignorując. Chłopak szybko odepchnął się od ściany i poszedł za mną.
- Co tam? - zapytał beztroskim tonem, a ja chciałam przywalić mu w twarz.
- Jeszcze raz odpalisz taki tekst w miejscu publicznym, a ci przywalę - powiedziałam, a raczej wycedziłam przez zęby i poszłam dalej. Z tyłu usłyszałam jego śmiech. Ten facet zachowuje się gorzej niż w ciąży! Raz jest miły, a jak mu coś odbije to lepiej nie podchodzić. Nawet z kijem. Westchnęłam i kontynuowałam drogę do następnej klasy. Oczywiście, z moim fartem musiałam na kogoś wpaść. Ostatnio za często mi się to zdarza. Podniosłam głowę do góry, a tam kto? Christopher! Jak słodko.
- Ciągle na siebie wpadamy. Może to przeznaczenie? - zapytał tonem, który według niego chyba miał być ,,sexi''. Palant.
- Raczej znak, że za często na siebie wpadamy i powinniśmy zacząć trzymać się od siebie z daleka - powiedziałam ze ,,słodkim'' uśmiechem, po czym wyminęłam go i ruszyłam przed siebie. Nie zdążyłam zrobić nawet 10 kroków, gdy chłopak mnie dogonił.
- Co powiesz na kawę po szkole? - czy on się nie odczepi?
- Nie mogę - powiedziałam i przyspieszyłam kroku. Mój ,,kolega'' niestety nie zrozumiał aluzji i dalej szedł obok mnie.
- A jutro. Jak coś, to możemy iść w weekend - stanęłam, a on spojrzał na mnie zdziwiony. Byłam na serio zirytowana.
- Słuchaj koleś. Czy ty nie rozumiesz słowa ,,nie''? Nie mogę z tobą iść na kawę. Ba! Ja nawet nie lubię kawy, więc błagam cię, daj mi spokój - gdy skończyłam mówić, prawie pobiegłam w stronę klasy. Niestety zapomniałam o jednym, bardzo ważnym, fakcie. Mieliśmy teraz razem historię. Kurde! Po chwili chłopak stał przede mną.
- Posłuchaj, ci chłopacy wcale nie są tacy, z jakich ich uważasz. Ta czwórka nie jest bandą aniołków, tylko palantów, którzy szukają panienki na jedną noc - powiedział, a ja nie wytrzymałam i walnęłam go z całej siły w twarz.
- Posłuchaj mnie uważnie. Jeśli jeszcze raz powiesz o nich coś takiego, a ja się o tym dowiem, inaczej pogadamy, jasne? - co oni mają do Ash'a, Luke'a, Calum'a i Michael'a?! Naprawdę nie rozumiem dlaczego oni się ich czepiają. Jak dotąd nie dali mi ani jednego powodu, żeby im nie ufać. No dobra, może i dali, ale to tylko raz i jestem pewna, że to się nie powtórzy.
- Mam jedno, małe pytanko. Co ty w nich widzisz? To banda idiotów, którzy czekają tylko, aż jakaś lask...- nawet nie dałam mu dokończyć, tylko przyłożyłam mu po raz drugi. Pomińmy fakt, że mocniej.
- Ostrzegałam - powiedziałam do niego ze ,,słodkim'' uśmiechem i poszłam na drugą stronę korytarza. Mam już powoli dosyć tych obelg w kierunku chłopaków. Najpierw ten pajac James, teraz idiota Christopher (zakładka z bohaterami zaktualizowana). A wiecie co jest najgorsze? Zaczynałam im powoli wierzyć, a ta myśl mnie przerażała. Nie żeby coś, ale znam James'a i on nie mówi takich rzeczy bez powodu. Mimo tego co mi zrobił, nigdy, ale przenigdy, mnie nie okłamał. Do tego dochodzi fakt, iż nie tylko on mi o tym mówił. Jeszcze Luke się przyznał... Po prostu nie wiedziałam co mam robić. Chciałam po prostu przetrwać ten dzień w szkole i wrócić do domu.

******


Jest godzina 17:00, a ja gapię się bez większego sensu przez okno w moim pokoju. Po lekcjach odebrała mnie ( o dziwo! ) moja mama i teraz szykuje na dole kolację. Prace domowe odrobiłam godzinę temu. Teraz myślałam o tym, jak w ogóle poznałam chłopaków i o tym, w jaki sposób działają łańcuszki znajomości. Na Ashton'a wpadłam przypadkiem. On zaprowadził mnie do gabinetu dyrektorki w którym poznałam Issy. Następnego dnia, dzięki Ashtonowi poznałam chłopaków. Potem zjawił się James, przez którego wpadłam na Chrisophera. Kogo jeszcze poznam? Westchnęłam i sięgnęłam po komórkę. Dwie nieodebrane wiadomości? Dziwne. Otworzyłam pierwszego sms'a. Był od Luke'a

Every day it's the same, all the games that you play
Back and forth, round and round, kinda like is this way
Luke

O co mu chodzi z tymi tekstami?! Otworzyłam drugą wiadomość, która była od Ashton'a.

Ostatnio wiele się wydarzyło, a ja nie wiem co mam mówić.
Ludzie co chwilę próbują sprzedać ci księgę wypełnioną kłamstwami, a ja jestem bezradny.
Wiedzą mniej niż myślą, a mówią rzeczy o których nie mają zielonego pojęcia.
Boję się, że przez nich cię stracimy.
Proszę cię, nie daj się oszukać.
Ashton

What? Nie no, czy wszyscy mają teraz fazę na zagadkowe sms'y?! Jęknęłam ze zrezygnowaniem i rzuciłam się na łóżko. Jaka księga pełna kłamstw? Jakie gry? Ja już nic nie rozumiem! W tamtej chwili miałam ochotę płakać z bezsilności. Czuje się, jakby wszyscy mieli przede mną jakieś sekrety! I jeszcze James... Po prostu, mam ochotę rzucić się z mostu! To trochę za dużo jak na mnie. Westchnęłam i wstałam, bo usłyszałam, że moja mama woła mnie na kolację. Gdy zeszłam na dół, nic do nikogo nie powiedziałam, a moi rodzice zbytnio się mną nie przejmowali. Jedliśmy w ciszy. Szczerze mówiąc nie miałam ochoty na jedzenie, ale pod tym względem, moja mama ma fioła. Zjadłam więc kolację i szybko wróciłam do pokoju. Nie miałam pomysłu, co mam ze sobą zrobić, więc mimo, iż była 17:35, wyszłam na spacer. Wciąż byłam ubrana w te same ciuchy co w szkole, ale w końcu byłam w Australii. Szłam chodnikiem przed siebie i nawet nie zorientowałam się, że idę tą samą drogą, którą biegłam w niedzielę. Nie patrzyłam zbytnio przed siebie, ale też na nikogo nie wpadłam. O dziwo. Nagle usłyszałam szczekanie psa i podniosłam wzrok przed siebie. Zrobiłam to w tym samym momencie, w którym owczarek niemiecki rzucił się na mnie. Oczywiście się przewróciłam, ale na szczęście na trawnik. Pies od razu zaczął mnie lizać, a moje próby odsunięcia go, poszły na marne. Pomińmy fakt, że to psisko trochę ważyło i mnie dusiło. Po chwili poczułam przyjemną lekkość na klatce piersiowej i dotarło do mnie, że znów mogę oddychać. Otworzyłam oczu i usiadłam. Dopiero teraz zauważyłam, że miałam je cały czas zamknięte.
- Wszystko okey? - zapytał znajomy głos. Podniosłam głowę do góry i się uśmiechnęłam.
- Tak ty mój bohaterze - powiedziałam, a chłopak zaśmiał się, po czym podał mi dłoń i pomógł mi wstać.
- Przepraszam cię za nią. Czasami trudno nad nią zapanować, ale fakt, że ją tak do ciebie ciągnie, oznacza, że cię lubi - wspomniałam już, że ten facet ma perliście białe zęby?
- Spoko. Zawsze uwielbiałam psy, a Molly zdecydowanie zalicza się do listy zwierząt, które lubię - teraz to ja się uśmiechnęłam i pogłaskałam suczkę po ciemnym futrze.
- Często tędy przechodzisz - zauważył.
- Tak, to już drugi raz - na to stwierdzenie chłopak się zaśmiał.
- Robisz coś teraz, czy masz wolną chwilę? - zapytał, a ja podniosłam wzrok.
- Chwilowo nie mam nic do roboty, a co?
- Moglibyśmy iść do mnie - powiedział, a w mojej głowie pojawiły się wątpliwości.
- A gdzie mieszkasz?
- Stoisz na trawniku, a pośrodku niego biegnie chodnik do mojego domu - powiedział, a zdziwiona się odwróciłam. Za mną stał ładny, jednopiętrowy domek. Dlaczego by nie?
- Okey - chłopak zawołał Molly, która biegała po trawie i zaprowadził nas do domu. Wpuścił mnie pierwszą do środka.
- Nie zdejmuj butów - powiedział, gdy chciałam to zrobić. Następnie poprowadził mnie schodami w górę do swojego pokoju. Cały był w turkusie, czerni i bieli. Pośrodku była czarna kanapa, a na niej białe i turkusowe poduszki. Przed nią, na białym dywanie stał szklany stolik, a na nim leżały książki od geografii. Po jego dwóch bokach były dwa, białe krzesła z niebieskimi poduszkami. Z boku stało duże, czarne łóżko z biało-czarną narzutą i stertą poduszek. Ogólnie, całe pomieszczenie było utrzymane w kolorach bieli, czerni i turkusu.
- Siadaj gdzie chcesz - powiedział i usiadł na kanapie, a ja obok niego.
- Masz fajny pokój. Uwielbiam niebieski i czarny - i znów się uśmiechnął. Wiecie co? Uwielbiam, jak on i Ashton się uśmiechają.
- Dzięki. Niebieski to mój ulubiony kolor. Czarny jest zaraz po nim - dodał szybko widząc moje sugestywne spojrzenie na jego ubrania. Rozmawialiśmy tak przez dłuższy czas. Gadaliśmy o szkole oraz Ashton'ie, Calum'ie i Michael'u. Nie było między nami żadnego napięcia, czy czegoś w tym stylu. O dziwo, porozmawialiśmy spokojnie o Jamesie, a Luke powiedział, żebym w razie czego dała mu znać, a z nim pogada. Ja jednak wiedziałam jak jego ,,pogadanki'' z nim wyglądają, i postanowiłam, iż lepiej będzie jak w najbliższym czasie nie będę wspominać przy Hemmingsie imienia pana Olsona.
- Która jest godzina? - zapytałam w pewnym momencie, a Luke spojrzał na zegarek.
- 21:29 - powiedział, a wytrzeszczyłam oczy.
- Kurde! Muszę wracać do domu - wręcz zerwałam się z kanapy, a Hemmings złapał mnie za nadgarstek.
- Odprowadzę cię. Jest dosyć ciemno, a ty nie powinnaś chodzić sama o tej godzinie, zwłaszcza, że nie znasz jeszcze Sydney - zaproponował, a ja kiwnęłam głową. Razem zeszliśmy po schodach i wyszliśmy na dwór. Zrobiło się trochę zimno, a Luke jak na zawołanie położył na moich ramionach swoją bluzę. Zauważyłam, że on na sobie ma podobną. Nawet nie zauważyłam, kiedy je wziął. W każdym razie jego bluza była na mnie troszeczkę za duża, ale dzięki temu dodawała mi więcej ciepła. Uśmiechnęłam się do chłopaka z wdzięcznością, a on odwzajemnił uśmiech. Razem, ramię w ramię, doszliśmy do mojego domu. Gdy do niego doszliśmy uśmiechnęłam się do niego, a na jego twarzy również pojawił się uśmiech. Powiedzieliśmy sobie ,,dobranoc'', a ja zanim zrobiłabym coś głupiego, weszłam do domu i zamknęłam za sobą drzwi. Wręcz pobiegłam do swojego pokoju i przekręciłam zamek w drzwiach. Podeszłam do krzesła i na nim usiadłam. Dopiero w tamtej chwili zorientowałam się, że wciąż mam na sobie bluzę Luke'a. Kurde! No nic, będę musiała mu ją jutro oddać. Byłam już na serio śpiąca, więc wzięłam do ręki piżamę i poszłam do łazienki. Praktycznie już spałam, więc wzięłam szybki prysznic, umyłam zęby i rozczesałam włosy, po czym wróciłam do mojego pokoju. Z bluzą Luke'a w rękach rzuciłam się na łóżko i zasnęłam.



Po pierwsze: A! Chciałam obczajić pokój Luke'a, żeby go opisać w rozdziale, nie wyszło, ale nie o to chodzi. Wpisuje sobie w grafice google: pokój Luke'a Hemmings i co mi wychodzi? W 10 linijce jest nagłówek Rebelious Teenager, więc w niego klikam i co jest obok? Dance Is My Life!

Dla ciekawskich >>> Coś o mnie
Szczerze? W ogóle nie jestem zadowolona z rozdziału ( o ile można to coś tak w ogóle nazwać ).
PRZEPRASZAM  WAS  Z  CAŁEGO  SERCA  I  WIEM,  ŻE  PEWNA  OSOBA  MNIE  ZABIJE,  ALE  NA  SZCZĘŚCIE  MAM  JUŻ  ZAPLANOWANY  POGRZEB,  WIĘC  MOGĘ  ODEJŚĆ  Z  TEGO  ŚWIATA  W  SPOKOJU  [*]

7 komentarzy:

  1. JA CIĘ NIE ZABIJĘ, ZNAJ ME MIŁOSIERDZIE. A JEŻELI KTOŚ CIĘ TKNIE CHOĆBY MAŁYM PALUSZKIEM TO MA GWARANTOWANY WPIERDOL ODE MNIE I HEMMO! DZIĘKUJĘ ZE DEDYKACJĘ KOCHANIE ♥ ROZDZIAŁ WSPANIAŁY, NIE BĄDŹ WOBEC SIEBIE TAK KRYTYCZNA! KOCHAM CIĘ I NIE MOGĘ SIĘ DOCZEKAĆ NASTĘPNEGO!

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudowny rozdział bardzo mi się podoba nie mogę doczekać się next mam nadzieje że pojawi się szybko ♡ ♡ ♡ ♡ ♡ ♡

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że ci się podoba, a 13 postaram się dodać jak najszybciej ;)

      Usuń
  3. Ojej, doczekałam się. c: Rozdział jest świetny *.* /Karolina

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuje <3
      Następny w poniedziałek lub wtorek :)

      Usuń
  4. CUDO!!!! <3
    Ari<3

    OdpowiedzUsuń

Twój komentarz da mi niesamowitego kopa i sprawi, że następny rozdział będzie dłuższy i lepszej jakości ;)
Na każdy komentarz odpisuje :)