31 maja 2015

Rozdział 13


Ważne info na dole!
,, Just One Mistake ''


- Czego! - warknęłam, Sorry, ale kto normalny dzwoni do kogoś o 2:34 w nocy?!
- Hej Lily - what?
- Ashton? Coś się stało?
- No jakby to powiedzieć...Jestem w szpitalu - jak...?
- Że co?! Ale jak to? Dlaczego? Co się stało?
- Ej ej! Zwolnij trochę! Mam złamany nos - powiedział spokojnie. Jak on może być spokojny?! Ma złamany nos!
- Ale jak to się stało?! - byłam coraz bardziej zdenerwowana. Kto mógł mu złamać nos?
- Długa historia. Posłuchaj, przepraszam, że dzwonię o drugiej w nocy, ale mogłabyś mnie może jutro usprawiedliwić? - on chyba na serio mocno się walnął.
- Okey. Sorka, ale muszę kończyć - powiedziałam i nie czekając na jego reakcję, rozłączyłam się. Szybko podniosłam się z łóżka, odpaliłam laptopa i podeszłam do szafy. Wzięłam pierwsze lepsze ubrania w których powinno mi być ciepło, i się przebrałam. Komputer był już włączony, więc wyszukałam w przeglądarce, gdzie jest najbliższy szpital. Nie byłam pewna, że jest akurat tam, ale nie zamierzałam zostawiać Ashton'a samego. Nawet jeśli miał tylko złamany nos. Schowałam telefon do torby razem z kilkoma innymi rzeczami, a następnie po cichu wyszłam z pokoju. Cichutko zamknęłam drzwi, a chwilę później powtórzyłam to samo z drzwiami wyjściowymi. Wyjęłam telefon z torby i włączyłam GPS. Wiem, że nie powinnam chodzić sama o tej godzinie, bo mimo wszystkich lamp ulicznych jest dosyć ciemno, ale nie mogłam odpuścić. Szybko przebiegłam drogę, i po około 13 minutach stanęłam przed szpitalem. Wzięłam głęboki wdech i weszłam do środka, a następnie podeszłam do pani w recepcji.
- Dzień dobry, w czym mogę pomóc? - zapytała z wymuszonym uśmiechem.
- Dzień dobry, ja do Ashton'a - powiedziałam, a ona zaczęła przeglądać coś w komputerze.
 - Irwin'a? - nie wiedząc co zrobić, kiwnęłam głową. Okey, czyli Ash ma na nazwisko Irwin. Dobrze wiedzieć.
- Złamany nos i lewa ręka? - ha! O ręce chyba zapomniał wspomnieć!
- Tak - odpowiedziałam, a ona spojrzała na mnie ze zmarszczonymi brwiami.
- Jesteś kimś z rodziny? - o nie, znowu się zaczyna...
- Tak, jestem jego dziewczyną - powiedziałam, a ona kiwnęła głową i znowu zaczęła stukać coś w komputerze. Czy teraz jestem dziewczyną Irwina! Superowo! Chłopcy się ucieszą!
- Sala 203 na końcu korytarza - i na tym chyba kończy się jej pomoc. Poszłam do odpowiedniej sali i weszłam. W środku była jakaś dziewczyna, która spała, a na przeciwko niej był Ashton. Chyba się nudził. Zresztą mu się nie dziwię. Na nosie miał okład, a jego lewa ręka wisiała w powietrzu na szelkach.
- Cześć! - powiedziałam podchodząc wolno do chłopaka. Ash spojrzał na mnie zdziwiony.
- Co ty tu robisz? - zapytał.
- Serio myślałeś, że zostawię cię samego w szpitalu ze złamanym nosem i ręką? - na moje słowa, westchnął.
- Powiedziałem o tym tobie, bo wiedziałem, że chłopaki od razu tu przylecą. Miałem nadzieję, że ty zachowasz się normalnie.
- Normalnie? Według mnie, to jest normalne zachowanie - przecież to mój przyjaciel! Ale czy na pewno...?
- Dziękuje - dlaczego ja nie potrafię się tak uśmiechać? Dlaczego, ja się pytam.
Rozmawialiśmy jeszcze przez jakiś czas, po czym do sali weszła pielęgniarka.
- O! Dzień dobry! Ja przyszłam tylko zmienić okład - powiedziała, a ja skinęłam głową i się odsunęłam. Zachciało mi się śmiać, bo okazało się, że okład na nosie Ash'a był wysmarowany jakąś dziwną, zieloną mazią.
- I jak się pan czuje? - zapytała w pewnym momencie kobieta.
- Dobrze, już mnie prawie nie boli - aha. Czyli Irwin jest typem ,,twardziela''.
- No cóż. Podobno, gdy jest się w gronie bardzo bliskich sobie osób, ból przemija - powiedziała, po czym mrugnęła do mnie, a ja zachichotałam. Chłopak spojrzał na nas zdezorientowany, a pielęgniarka powiedziała mu, żeby się nie ruszał. Ja postanowiłam wyjść w tym czasie na korytarz. Wyjęłam komórkę i odblokowałam ekran. Szybko napisałam wiadomość do Hemmings'a.

Hej Luke
Sorki, że piszę o tej porze, ale Ash jest w szpitalu. Ma złamany nos i rękę.
Lily

Na odpowiedź nie musiałam czekać zbyt długo.

What?! Nie, poczekaj. W którym szpitalu? Zaraz tam będę.

Wysłałam mu adres oraz salę, w której leżał Irwin, po czym schowałam telefon i wróciłam do sali. Wiedziałam, że Ash specjalnie im nie mówił, ale moim zdaniem powinni wiedzieć. Akurat w chwili, gdy pielęgniarka skończyła zmieniać okład, cała trójka weszła do sali. Uśmiechnęłam się na ten widok, bo byłam pewna, że Luke zadzwoni do Michael'a i Calum'a. Na początku stali przy drzwiach, a gdy kobieta wyszła, oni podeszli bliżej.
- Hejka stary - powiedział Michael, gdy stanęli przy jego łóżku.
-  Co wy tu robicie do cholery! Kude! Zazwyczaj mam umysł czystszy niż zakonnica, a przez was musiałem przekląć - na słowa Ashton'a zaczęłam się śmiać. Umysł czystszy niż zakonnica?!
- O oł. Ty na serio mocno się walnąłeś - szczerze? Skoro wygadywał takie rzeczy, to w 100% zgadzałam się z Calum'em.
- Odpierdol się idioto - warknął Irwin. No dobra, był wkurzony. To trzeba przyznać.
- No dobra. Skoro jesteśmy wśród swoich, to powiesz w końcu co się stało? - zapytałam wyżej wspomnianego. On tylko westchnął i zaśmiał się z goryczą.
- Ten...już lepiej nie powiem kto, jak widać znalazł sobie nowych kolegów. Szedłem ulicą, a Olson mnie zaatakował. Gdyby nie to, że było z nim jakiś trzech dryblasów, pewnie bym tu nie leżał - na dźwięk jego słów zakryłam usta dłonią. W oczach momentalnie pojawiły się łzy.
- To moja wina - powiedzieliśmy jednocześnie z Hemmings'em. Spojrzałam na niego jak na idiotę, a on zaczął mówić.
- Olson był wkurwiony na mnie. Po tej akcji w parku spotkałem go jeszcze raz. Chyba chciał mi przywalić, ale akurat byłem z psem w parku, z tyłu szła moja mama. Gdy ją zobaczył po prostu sobie poszedł, ale widziałem, że nieźle się wkurzył. Chciał mi przywalić, ale mu się to nie udało, dlatego wyżył się na tobie - skończył mówić, a ja nie wytrzymałam. Zaczęłam płakać i zjechałam na podłogę opierając się o ścianę, obok łóżka Ashton'a. Co ja narobiłam? Teraz chłopacy mają przeze mnie kłopoty. A mogłam siedzieć cicho i zachowywać się jak w poprzedniej szkole. Być sama i odpychać od siebie każdego, kogo tylko mogłam. Ale nie! Musiałam poznać Issy, dzięki której otworzyłam się bardziej na ludzi, a następnie zaprzyjaźnić się z tą czwórką. Może gdybym im nie powiedziała o James'ie, to by się n ie wtrącali. Wzdrygnęłam się z zaskoczenia, gdy poczułam, że ktoś mnie obejmuje. Tym kimś okazał się być Calum. Zdziwiłam się, bo nie byłam z nim za blisko. Zresztą tak samo jak z Michael'em. Szczerze mówiąc do tej pory, tak na serio poznałam tylko Luke'a i Ashton'a. Jednak mimo to, odwzajemniłam jego uścisk, ale płakałam dalej.
- Ej. Spokojnie. Wszystko będzie dobrze - mimo jego słów, nie byłam tego wcale taka pewna. Dlaczego? Bo to była moja wina. To wszystko działo się przeze mnie.
- Powinniście iść do domu - spojrzałam z niedowierzaniem na Ashton'a.
- Czyś ty zwariował? Nie możemy cię tak tutaj zostawić! - powiedziałam, a Michael położył mi rękę na ramieniu.
- On ma rację. Dużo rzeczy się dzisiaj stało. Powinniśmy wszyscy odpocząć.
- Właśnie. Ja też się prześpię - Ash uśmiechnął się do mnie lekko. Spojrzałam się na niego niepewna, co powinnam w takim przypadku zrobić. Jednak przez natarczywe spojrzenia całej czwórki, musiałam w końcu odpuścić. Michael wziął moją torbę, a ja przytuliłam się do Irwina i wyszłam z chłopakami z sali. W ciszy opuściliśmy szpital i Luke skierował nas w sobie znaną stronę. Po chwili otworzył drzwi do czarnego Citroena C5. Chłopcy bez słowa usiedli z tyłu, a mi pozostało miejsce z przodu, obok Luke'a. Chłopak włączył silnik i ruszył. Droga trochę nam zajęła, bo najpierw odwieźliśmy Calum'a i Michael'a. Gdy już ich podrzuciliśmy, jechaliśmy w stronę mojego domu. Między nami panowała cisza, ale nie czułam żadnego napięcia. Można powiedzieć, że to była nawet miła cisza. Dzięki niej trochę się uspokoiłam. Szczerze? Było tak spokojnie, że prawie zasnęłam. Nie żeby coś, w moim domu często było cicho, ale to było coś innego. Spokój nie w sensie, że było cicho, ale...Trudno to wytłumaczyć. Po prostu czułam się...bezpiecznie? Tak, chyba tak można to nazwać. W moim domu nigdy nie było takiej atmosfery.
- Wszystko, okey? - prawie podskoczyłam na miejscu, gdy Luke dotknął mojego ramienia.
- Nie wiem - odpowiedziałam patrząc się w jego stronę. Mówiłam prawdę. Nie wiedziałam, czy wszystko jest okey. Byłam rozdarta. Z jednej strony wciąż myślałam nas słowami Jamesa i Christophera, a z drugiej cieszyłam się, że mam tę czwórkę.
Hemmings na moje słowa westchnął i jechał dalej, a ja znowu się zamyśliłam. Zdziwiłam się, bo zamiast zawieźć mnie do mojego domu, on zawiózł mnie do siebie. Spojrzałam na niego ze zmarszczonymi brwiami, a on się lekko uśmiechnął.
- Na serio myślałaś, że zostawię cię samą w takim stanie. Uwierz lub nie, ale wiem, że jesteś w tej chwili zdolna do tego, żeby zadzwonić do tego idioty - powiedział, a ja musiałam przyznać mu rację. Nie raz przeleciało mi przez myśl, żeby go ochrzanić przez telefon. Tak czy siak westchnęłam i wyszłam z auta. Kiedy Luke zamknął samochód, razem ruszyliśmy w stronę jego domu. O dziwo, gdy chłopak otworzył drzwi w salonie paliło się światło. Weszliśmy do środka, a na kanapie siedziała kobieta około 40. Była bardzo podobna do mojego przyjaciela, więc zgadywałam, że to była panie Hemmings.
- Cześć mamo - powiedział niepewnie Luke.
- Możesz mi powiedzieć, gdzie ty byłeś?! - wręcz krzyknęła, a gdy mnie zobaczyła jej wzrok złagodniał - co się stało? - zapytała. Tak szczerze to się jej nie dziwiłam. Musiałam wyglądać okropnie.
- Ashton trafił do szpitala - powiedział, a jego mama już otwierała usta by o coś zapytać - został pobity - szybko dodał, a ja znowu zaczęłam płakać. Zanim Luke mnie przytulił, zdążyłam jeszcze zobaczyć jak w oczach pani Hemmings pojawiły się łzy.
- Pójdę przygotować pokój  gościnny - powiedziała, a gdy widziała, że chce zacząć protestować, mówiła dalej - Nawet nie myśl o tym, że pozwolę ci wrócić do domu! Jest trzecia w nocy! - nie miałam innego wyjścia, więc tylko pokiwałam głową. Mama Luke'a wyszła z pokoju, a chłopak zaprowadził mnie do kanapy i powiedział, że zaraz wraca. Ja natomiast, zaczęłam rozglądać się po pomieszczeniu. Kanapa stała na przeciwko drzwi. Była ona koloru ecru, a na niej były poduszki beżowe oraz koloru kanapy. Nad nią wisiały ramki ze zdjęciami. Przed nią stał mały, biały stolik. Naprzeciwko był kominek, a nad nim wisiał telewizor plazmowy. Można powiedzieć, że cały pokój był urządzony w kremowych kolorach, a ja musiałam przyznać, że bardzo mi się spodobał. Biło od niego rodzinne ciepło. I nie chodzi mi tu o kominek, ale o całokształt. U nas nikt nie znalazłby chociaż jednego rodzinnego zdjęcia. Jak już to panoramy, które wybierali moi rodzice. Tutaj wszystko było takie inne, niż u mnie...
- Proszę - nawet nie zauważyłam, kiedy Luke do mnie podszedł. Okrył moje ramiona kocem i podał mi kakao. Uśmiechnęłam się do niego z wdzięcznością, a on usiadł obok mnie. Siedzieliśmy tak parę minut. Obok siebie, w ciszy pijąc kakao. Zastanawiałam się, czy ja kiedykolwiek siedziałam na kanapie z ojcem. Tak po prostu. Wiem że to dziwna myśl, bo Luke bardziej pasowałby na mojego brata niż ojca, ale...Nie wiem. Po prostu taka myśl przyszła mi do głowy.
Jakieś pięć minut później przyszła pani Hemmings.
- Przygotowałam ci pokój obok Luke'a. W razie jakbyś czegoś potrzebowała to przyjdź do niego. Ja rano muszę wcześniej wyjść do pracy, więc śniadanie zrobicie sobie sami - powiedziała, a po chwili namysłu dodała - Rozmawiałam z Lukiem, i razem stwierdziliśmy, że nie powinniście jutro iść do szkoły - co?!
- Przepraszam, ale ja muszę iść jutro do szkoły. Inaczej rodzice dadzą mi szlaban na wieczność - taka była prawda. Gdyby się dowiedzieli, że nie byłam w szkole, to nie wiem co moja matka by mi zrobiła. Tata pewnie po protu zapytałby się mnie, dlaczego mnie nie było, ale ona. Na tę myśl miałam ochotę roześmiać się z goryczą.
- A mogłabyś mi dać numer do twoich rodziców? - zapytała, a ja po chwili wahania go podałam.
- A tak na marginesie, to mam na imię Lilianna - przedstawiłam się.
- Dla przyjaciół Lily - dodał Luke, a ja się zaśmiałam.
- Tak, dla przyjaciół Lily, proszę pani - powtórzyłam po nim i podałam rękę pani Hemmings.
- Liz Hemmings, ale mów mi po prostu Liz - uścisnęła moją dłoń i mrugnęła do mnie. Coś mi mówiło, że się polubimy. Następnie zostaliśmy zagonieni do pokoi. Sypialnie gościnna, była bardzo podobna do pokoju Luke'a. Różniły się jedynie kolorami. Po otworzeniu drzwi zamiast błękitów i czerni, zobaczyłam fiolety i szarości. Liz pokazała mi gdzie jest łazienka i ręczniki. Wzięłam na prawdę szybki prysznic i przebierając się w moje poprzednie ciuchy wróciłam do pokoju. Lekko się zdziwiłam, gdy w środku zobaczyłam chłopaka.
- Proszę. Pewnie będzie trochę za duża, ale z racji, że jestem wyższy powinna ci sięgać minimum do połowy uda - powiedział i podał mi czarną koszulkę z żółtym napisem Nirvana. Podziękowałam mu po czym powiedzieliśmy sobie dobranoc, a chłopak wrócił do siebie. Ja za to szybko się przebrałam i przyznałam chłopakowi rację. Około 10 centymetrów więcej, a sięgałaby mi ona do kolan. Włosy rozczesałam palcami i położyłam się do łóżka. Jeszcze przez jakiś czas nie mogłam zasnąć, a gdy mi się to udało, męczyły mnie koszmary…

Czy tylko ja uważam, że on ma śliczne oczka?
Cześć! 
Rozdział 13 niestety okazał się pechowy dla Ashtona :(

Dzisiaj będzie krótko i treściwie.
Rozdziały postanowiłam dodawać co poniedziałek, a w wakacje będą dodawane w dniach: 6 i 20 lipca, oraz 3 i 17 sierpnia. Tak, w wakacje pojawią się cztery rozdziału. Oczywiście, żeby tak było trzeba mieć nadzieję, że blogger będzie ze mną współpracował i publikacja automatyczna zadziała.
Uwaga: Druga część imaginu nie musi pojawić się w poniedziałek. Prawdopodobnie pojawi się w jakiś inny dzień tygodnia. Postaram się ją dodać do 7 czerwca.
Na dzisiaj to tyle z mojej strony :)

PS. Niedługo będziecie mogli spodziewać się zmiany szablonu, bo ten, delikatnie mówiąc, zaczyna mnie wkurzać. Rozdział, który ma około 7 stron w wordzie wygląda jakby miał góra 3.

PS2. Jeśli macie jakieś pytania to zapraszam na mojego Aska: http://ask.fm/KatrinaS_Cassie

PS3. Następny rozdział dopiero 8 czerwca w poniedziałek :(

29 maja 2015

Rozdział 12

Specjalna dedykacja dla Croudlus Tofi. Dziękuje, za wszystko <3
Oraz dedykacja dla wszystkich anonimków, które postanowiły zacząć czytać mojego bloga. Wam również dziękuje z całego serca <3
No i jeszcze 3 dedyk dla mojej koleżanki o imieniu Janka, która nazwała to FF ,,Australijską Telenowelą''

Uwaga!: Ostrzegam, że rozdział pisałam, gdy byłam w różnych nastrojach, dlatego...
Sami zobaczycie jak przeczytacie.

Ps: OGROMNIE DZIĘKUJE, że bierzecie udział w ankiecie. Dzięki temu wiem, ile was jest. To naprawdę wiele dla mnie znaczy <3 8 czytelników! ( na chwilę obecną )

,, Don't Let Them Tell No Die ''


- Zabije, poćwiartuje, poszatkuje, rzucę na stos, wykastruje, prochy wywalę do Gangesu...
- Stop! Nie sądzisz, że za bardzo się zapędziłaś? - zapytał Ashton.
- Wiesz co? Masz rację, Ganges jest za święty. Wrzucimy jego prochy do ścieków - właśnie jechaliśmy do szkoły, a ja chwilkę przedtem powiedziałam Ash'owi, o sms'ie od Issy. Gdybyście widzieli jego minę, na pewno tarzalibyście się przez tydzień po podłodze. Ja byłam zbyt wkurzona, żeby na nią zareagować. Obecnie siedzieliśmy w jego aucie, a on słuchał ( a przynajmniej próbował ) w spokoju co zrobię temu gnojkowi. Chociaż, szczerze mówiąc gnojek, to zbyt słabe słowo. W każdym razie od rana miałam okropny humor. Już lepiej pomińmy fakt, że moja mama tego nie zauważyła. Tak, czy siak, Ashton podzielał moje zdanie, co do ,,chłopaka'' Isabelli. Nie byliśmy pewni, czy powinniśmy powiedzieć dziewczynie o ,,ciemniejszej'' stronie James'a. Na pewno na początku, nie będzie chciała nam uwierzyć. Pytanie, czy w ogóle uwierzy.
- Pobudka Lils, już jesteśmy - moje przemyślenia przerwał głos Ash'a i to, że lekko potrząsnął moim ramieniem. Uśmiechnęłam się do niego, bo wyglądał na zmartwionego. Chyba przeczuwał, jak bardzo się tym wszystkim przejmuje. Wiedział, że bardzo lubię, tą szaloną blondynkę. Wysiadłam z samochodu i zamknęłam za sobą drzwi. Razem z chłopakiem, podążyliśmy w stronę szkoły. Byłam wdzięczna losowi, bo nie widziałam nigdzie Issy i jej nowego chłopaka. Ugh, dlaczego akurat ja, muszę to znosić? Co ja takiego złego zrobiłam w przeszłości? Doszliśmy do budynku i weszliśmy do środka. Korytarz był prawie pusty, ale to było spowodowane faktem, iż dzisiaj byliśmy w szkole wcześniej. Ashton, postanowił odprowadzić mnie do sali tanecznej, za co byłam mu dozgonnie wdzięczna. Zwłaszcza, że okazało się, iż przy drzwiach jest już James i... chwileczkę!
- Lils, czy Isabella przypadkiem nie miała zakazu od matki, żeby chodzić na te zajęcia? - Ash chyba czytał mi w myślach. Podeszliśmy ( chyba nie muszę nadmieniać, że z ociąganiem i niechęcią do świata ) do pary.
- O! Cześć Lilianno! To jest mój chłopak, James. James, poznaj proszę Liliannę - powiedziała z uśmiechem. Mi niestety nie było tak wesoło.
- Czy ty przypadkiem nie miałaś zakazu na te zajęcia? - kompletnie zignorowałam Jamesa. Niech sobie robi co chce, ale mojej sympatii już nie odzyska.
- No tak, ale gdy dowiedziałam się, że James będzie chodził na te zajęcia, chodziłam za nią po domu przez kilka godzin - what?! A jak ja na nie chodziłam, to jej to oczywiście wisiało! Poczułam się na serio urażona. Znałam ją dłużej od niego, a ona bardziej skupia się na tym pajacu. A ja myślałam, że byłyśmy przyjaciółkami.
- To świetnie! - robienie fałszywego uśmiechu wychodzi mi chyba coraz lepiej. No, ale w końcu miałam kiedy ćwiczyć. Usłyszałam prychnięcie James'a, a gdy na niego spojrzałam, zobaczyłam, że patrzy się w jakiś punkt za mną, a jego oczy pociemniały. Chwilę później poczułam, że ktoś obejmuje mnie ramieniem. Wzdrygnęłam się z zaskoczenia i odwróciłam w stronę owej osoby. Uśmiechnęłam się na widok Luke'a, a on odwzajemnił ten gest.
- Dobra, ja muszę już lecieć, ale widzimy się później - zachciało mi się śmiać, bo wiedziałam, że za słowami ,,ja już muszę lecieć'' kryło się ,,jesteś już w bezpiecznym towarzystwie, więc mogę spokojnie iść na lekcje''. Byłam bardzo wdzięczna chłopcom, że tak się o mnie troszczą. Ashton poszedł w drugą stronę korytarza, a my zostaliśmy we czwórkę, co nie za bardzo mi pasowało. Z racji, iż Luke obejmował mnie ramieniem, czułam jak bardzo jest spięty. Cieszyłam się, że panuje nad gniewem, bo byłam pewna na 99%, że w innym wypadku by mnie zgniótł. Kto jak kto, ale ten chłopak akurat miał siłę. Staliśmy tak w ciszy jeszcze dobre 10 minut, po czym koło sali zaczęła się zbierać reszta uczniów. Po 20 minutach pani otworzyła salę, a my weszliśmy do środka. Standardowo wszyscy poszli do szatni się przebrać, a potem wróciliśmy z powrotem do naszej instruktorki.
- Dzisiaj kochani, będzie mała zmiana! To ja was dobiorę w pary na zajęcia! - ona nie chce zrobić tego co ja myślę, prawda?
- Luke, będzie z Isabellą, Alex z Martinem... - błagam, tylko nie to - i Lilianna będzie dzisiaj tańczyć z Jamesem - powiedziała z uśmiechem.
- Nie - powiedziałam jednocześnie z Hemmingsem, a wszyscy patrzyli na nas zdziwieni.
- A dlaczego nie? - no właśnie, pani Meakin. Pytanie brzmi: dlaczego nie?
- Z powodów osobistych - no teraz to ja miałam ochotę przywalić Hemmingsowi w twarz! Powody osobiste?! Po prostu... Lepiej już nic nie powiem, bo mogłabym zacząć tak przeklinać, że wywaliliby mnie ze szkoły. On jest chory na mózg!
- Jakie powody osobiste, panie Hemmings? - brawo Luke! Jesteśmy ugotowani!
- To dosyć osobista sprawa, więc wolelibyśmy o tym z Lily nie mówić - powiedział i objął mnie ramieniem. Pani spojrzała na nas podejrzliwym wzrokiem, a następnie westchnęła.
- No dobrze, niech wam będzie - dobra Luke, tym razem ci się upiekło - Isabello, będziesz tańczyć z Jamesem - moja... chociaż nie. Issy podeszła do chłopaka i pocałowała go w policzek. Zaraz się schaftuje. Instruktorka puściła ,,Down'' Jasona Walkera i dała nam sygnał do tańca. Hemmings był tym razem mniej spięty, ale i tak nie był rozluźniony w chociaż 50%. Trudno się z nim przez to tańczyło, ale daliśmy radę. Po skończonej lekcji poszłam się przebrać do szatni i wyszłam z sali. Luke czekał na mnie kawałek od niej, opierając się o ścianę. Przeszłam obok niego, kompletnie go ignorując. Chłopak szybko odepchnął się od ściany i poszedł za mną.
- Co tam? - zapytał beztroskim tonem, a ja chciałam przywalić mu w twarz.
- Jeszcze raz odpalisz taki tekst w miejscu publicznym, a ci przywalę - powiedziałam, a raczej wycedziłam przez zęby i poszłam dalej. Z tyłu usłyszałam jego śmiech. Ten facet zachowuje się gorzej niż w ciąży! Raz jest miły, a jak mu coś odbije to lepiej nie podchodzić. Nawet z kijem. Westchnęłam i kontynuowałam drogę do następnej klasy. Oczywiście, z moim fartem musiałam na kogoś wpaść. Ostatnio za często mi się to zdarza. Podniosłam głowę do góry, a tam kto? Christopher! Jak słodko.
- Ciągle na siebie wpadamy. Może to przeznaczenie? - zapytał tonem, który według niego chyba miał być ,,sexi''. Palant.
- Raczej znak, że za często na siebie wpadamy i powinniśmy zacząć trzymać się od siebie z daleka - powiedziałam ze ,,słodkim'' uśmiechem, po czym wyminęłam go i ruszyłam przed siebie. Nie zdążyłam zrobić nawet 10 kroków, gdy chłopak mnie dogonił.
- Co powiesz na kawę po szkole? - czy on się nie odczepi?
- Nie mogę - powiedziałam i przyspieszyłam kroku. Mój ,,kolega'' niestety nie zrozumiał aluzji i dalej szedł obok mnie.
- A jutro. Jak coś, to możemy iść w weekend - stanęłam, a on spojrzał na mnie zdziwiony. Byłam na serio zirytowana.
- Słuchaj koleś. Czy ty nie rozumiesz słowa ,,nie''? Nie mogę z tobą iść na kawę. Ba! Ja nawet nie lubię kawy, więc błagam cię, daj mi spokój - gdy skończyłam mówić, prawie pobiegłam w stronę klasy. Niestety zapomniałam o jednym, bardzo ważnym, fakcie. Mieliśmy teraz razem historię. Kurde! Po chwili chłopak stał przede mną.
- Posłuchaj, ci chłopacy wcale nie są tacy, z jakich ich uważasz. Ta czwórka nie jest bandą aniołków, tylko palantów, którzy szukają panienki na jedną noc - powiedział, a ja nie wytrzymałam i walnęłam go z całej siły w twarz.
- Posłuchaj mnie uważnie. Jeśli jeszcze raz powiesz o nich coś takiego, a ja się o tym dowiem, inaczej pogadamy, jasne? - co oni mają do Ash'a, Luke'a, Calum'a i Michael'a?! Naprawdę nie rozumiem dlaczego oni się ich czepiają. Jak dotąd nie dali mi ani jednego powodu, żeby im nie ufać. No dobra, może i dali, ale to tylko raz i jestem pewna, że to się nie powtórzy.
- Mam jedno, małe pytanko. Co ty w nich widzisz? To banda idiotów, którzy czekają tylko, aż jakaś lask...- nawet nie dałam mu dokończyć, tylko przyłożyłam mu po raz drugi. Pomińmy fakt, że mocniej.
- Ostrzegałam - powiedziałam do niego ze ,,słodkim'' uśmiechem i poszłam na drugą stronę korytarza. Mam już powoli dosyć tych obelg w kierunku chłopaków. Najpierw ten pajac James, teraz idiota Christopher (zakładka z bohaterami zaktualizowana). A wiecie co jest najgorsze? Zaczynałam im powoli wierzyć, a ta myśl mnie przerażała. Nie żeby coś, ale znam James'a i on nie mówi takich rzeczy bez powodu. Mimo tego co mi zrobił, nigdy, ale przenigdy, mnie nie okłamał. Do tego dochodzi fakt, iż nie tylko on mi o tym mówił. Jeszcze Luke się przyznał... Po prostu nie wiedziałam co mam robić. Chciałam po prostu przetrwać ten dzień w szkole i wrócić do domu.

******


Jest godzina 17:00, a ja gapię się bez większego sensu przez okno w moim pokoju. Po lekcjach odebrała mnie ( o dziwo! ) moja mama i teraz szykuje na dole kolację. Prace domowe odrobiłam godzinę temu. Teraz myślałam o tym, jak w ogóle poznałam chłopaków i o tym, w jaki sposób działają łańcuszki znajomości. Na Ashton'a wpadłam przypadkiem. On zaprowadził mnie do gabinetu dyrektorki w którym poznałam Issy. Następnego dnia, dzięki Ashtonowi poznałam chłopaków. Potem zjawił się James, przez którego wpadłam na Chrisophera. Kogo jeszcze poznam? Westchnęłam i sięgnęłam po komórkę. Dwie nieodebrane wiadomości? Dziwne. Otworzyłam pierwszego sms'a. Był od Luke'a

Every day it's the same, all the games that you play
Back and forth, round and round, kinda like is this way
Luke

O co mu chodzi z tymi tekstami?! Otworzyłam drugą wiadomość, która była od Ashton'a.

Ostatnio wiele się wydarzyło, a ja nie wiem co mam mówić.
Ludzie co chwilę próbują sprzedać ci księgę wypełnioną kłamstwami, a ja jestem bezradny.
Wiedzą mniej niż myślą, a mówią rzeczy o których nie mają zielonego pojęcia.
Boję się, że przez nich cię stracimy.
Proszę cię, nie daj się oszukać.
Ashton

What? Nie no, czy wszyscy mają teraz fazę na zagadkowe sms'y?! Jęknęłam ze zrezygnowaniem i rzuciłam się na łóżko. Jaka księga pełna kłamstw? Jakie gry? Ja już nic nie rozumiem! W tamtej chwili miałam ochotę płakać z bezsilności. Czuje się, jakby wszyscy mieli przede mną jakieś sekrety! I jeszcze James... Po prostu, mam ochotę rzucić się z mostu! To trochę za dużo jak na mnie. Westchnęłam i wstałam, bo usłyszałam, że moja mama woła mnie na kolację. Gdy zeszłam na dół, nic do nikogo nie powiedziałam, a moi rodzice zbytnio się mną nie przejmowali. Jedliśmy w ciszy. Szczerze mówiąc nie miałam ochoty na jedzenie, ale pod tym względem, moja mama ma fioła. Zjadłam więc kolację i szybko wróciłam do pokoju. Nie miałam pomysłu, co mam ze sobą zrobić, więc mimo, iż była 17:35, wyszłam na spacer. Wciąż byłam ubrana w te same ciuchy co w szkole, ale w końcu byłam w Australii. Szłam chodnikiem przed siebie i nawet nie zorientowałam się, że idę tą samą drogą, którą biegłam w niedzielę. Nie patrzyłam zbytnio przed siebie, ale też na nikogo nie wpadłam. O dziwo. Nagle usłyszałam szczekanie psa i podniosłam wzrok przed siebie. Zrobiłam to w tym samym momencie, w którym owczarek niemiecki rzucił się na mnie. Oczywiście się przewróciłam, ale na szczęście na trawnik. Pies od razu zaczął mnie lizać, a moje próby odsunięcia go, poszły na marne. Pomińmy fakt, że to psisko trochę ważyło i mnie dusiło. Po chwili poczułam przyjemną lekkość na klatce piersiowej i dotarło do mnie, że znów mogę oddychać. Otworzyłam oczu i usiadłam. Dopiero teraz zauważyłam, że miałam je cały czas zamknięte.
- Wszystko okey? - zapytał znajomy głos. Podniosłam głowę do góry i się uśmiechnęłam.
- Tak ty mój bohaterze - powiedziałam, a chłopak zaśmiał się, po czym podał mi dłoń i pomógł mi wstać.
- Przepraszam cię za nią. Czasami trudno nad nią zapanować, ale fakt, że ją tak do ciebie ciągnie, oznacza, że cię lubi - wspomniałam już, że ten facet ma perliście białe zęby?
- Spoko. Zawsze uwielbiałam psy, a Molly zdecydowanie zalicza się do listy zwierząt, które lubię - teraz to ja się uśmiechnęłam i pogłaskałam suczkę po ciemnym futrze.
- Często tędy przechodzisz - zauważył.
- Tak, to już drugi raz - na to stwierdzenie chłopak się zaśmiał.
- Robisz coś teraz, czy masz wolną chwilę? - zapytał, a ja podniosłam wzrok.
- Chwilowo nie mam nic do roboty, a co?
- Moglibyśmy iść do mnie - powiedział, a w mojej głowie pojawiły się wątpliwości.
- A gdzie mieszkasz?
- Stoisz na trawniku, a pośrodku niego biegnie chodnik do mojego domu - powiedział, a zdziwiona się odwróciłam. Za mną stał ładny, jednopiętrowy domek. Dlaczego by nie?
- Okey - chłopak zawołał Molly, która biegała po trawie i zaprowadził nas do domu. Wpuścił mnie pierwszą do środka.
- Nie zdejmuj butów - powiedział, gdy chciałam to zrobić. Następnie poprowadził mnie schodami w górę do swojego pokoju. Cały był w turkusie, czerni i bieli. Pośrodku była czarna kanapa, a na niej białe i turkusowe poduszki. Przed nią, na białym dywanie stał szklany stolik, a na nim leżały książki od geografii. Po jego dwóch bokach były dwa, białe krzesła z niebieskimi poduszkami. Z boku stało duże, czarne łóżko z biało-czarną narzutą i stertą poduszek. Ogólnie, całe pomieszczenie było utrzymane w kolorach bieli, czerni i turkusu.
- Siadaj gdzie chcesz - powiedział i usiadł na kanapie, a ja obok niego.
- Masz fajny pokój. Uwielbiam niebieski i czarny - i znów się uśmiechnął. Wiecie co? Uwielbiam, jak on i Ashton się uśmiechają.
- Dzięki. Niebieski to mój ulubiony kolor. Czarny jest zaraz po nim - dodał szybko widząc moje sugestywne spojrzenie na jego ubrania. Rozmawialiśmy tak przez dłuższy czas. Gadaliśmy o szkole oraz Ashton'ie, Calum'ie i Michael'u. Nie było między nami żadnego napięcia, czy czegoś w tym stylu. O dziwo, porozmawialiśmy spokojnie o Jamesie, a Luke powiedział, żebym w razie czego dała mu znać, a z nim pogada. Ja jednak wiedziałam jak jego ,,pogadanki'' z nim wyglądają, i postanowiłam, iż lepiej będzie jak w najbliższym czasie nie będę wspominać przy Hemmingsie imienia pana Olsona.
- Która jest godzina? - zapytałam w pewnym momencie, a Luke spojrzał na zegarek.
- 21:29 - powiedział, a wytrzeszczyłam oczy.
- Kurde! Muszę wracać do domu - wręcz zerwałam się z kanapy, a Hemmings złapał mnie za nadgarstek.
- Odprowadzę cię. Jest dosyć ciemno, a ty nie powinnaś chodzić sama o tej godzinie, zwłaszcza, że nie znasz jeszcze Sydney - zaproponował, a ja kiwnęłam głową. Razem zeszliśmy po schodach i wyszliśmy na dwór. Zrobiło się trochę zimno, a Luke jak na zawołanie położył na moich ramionach swoją bluzę. Zauważyłam, że on na sobie ma podobną. Nawet nie zauważyłam, kiedy je wziął. W każdym razie jego bluza była na mnie troszeczkę za duża, ale dzięki temu dodawała mi więcej ciepła. Uśmiechnęłam się do chłopaka z wdzięcznością, a on odwzajemnił uśmiech. Razem, ramię w ramię, doszliśmy do mojego domu. Gdy do niego doszliśmy uśmiechnęłam się do niego, a na jego twarzy również pojawił się uśmiech. Powiedzieliśmy sobie ,,dobranoc'', a ja zanim zrobiłabym coś głupiego, weszłam do domu i zamknęłam za sobą drzwi. Wręcz pobiegłam do swojego pokoju i przekręciłam zamek w drzwiach. Podeszłam do krzesła i na nim usiadłam. Dopiero w tamtej chwili zorientowałam się, że wciąż mam na sobie bluzę Luke'a. Kurde! No nic, będę musiała mu ją jutro oddać. Byłam już na serio śpiąca, więc wzięłam do ręki piżamę i poszłam do łazienki. Praktycznie już spałam, więc wzięłam szybki prysznic, umyłam zęby i rozczesałam włosy, po czym wróciłam do mojego pokoju. Z bluzą Luke'a w rękach rzuciłam się na łóżko i zasnęłam.



Po pierwsze: A! Chciałam obczajić pokój Luke'a, żeby go opisać w rozdziale, nie wyszło, ale nie o to chodzi. Wpisuje sobie w grafice google: pokój Luke'a Hemmings i co mi wychodzi? W 10 linijce jest nagłówek Rebelious Teenager, więc w niego klikam i co jest obok? Dance Is My Life!

Dla ciekawskich >>> Coś o mnie
Szczerze? W ogóle nie jestem zadowolona z rozdziału ( o ile można to coś tak w ogóle nazwać ).
PRZEPRASZAM  WAS  Z  CAŁEGO  SERCA  I  WIEM,  ŻE  PEWNA  OSOBA  MNIE  ZABIJE,  ALE  NA  SZCZĘŚCIE  MAM  JUŻ  ZAPLANOWANY  POGRZEB,  WIĘC  MOGĘ  ODEJŚĆ  Z  TEGO  ŚWIATA  W  SPOKOJU  [*]

28 maja 2015

Imagin (?) cz.1


Rozdziału nie ma, ale mam dla was taką małą niespodziankę.
Zakładka polecam jest zaktualizowana!

Uwaga: Ostrzegam, że takie ,,coś'' piszę pierwszy raz. Nie wiem, czy nie powinnam tego nazwać miniaturką, bo za bardzo się na tym nie znam, więc proszę o wyrozumiałość.

Krótkie info na dole
,, Thanks for being a firend ''

Bohaterowie Imagina

Kim jestem? Dobre pytanie. Zadaje je sobie codziennie od siedemnastu lat. Czy całe moje życie. 
Nazywam się Alexandra Wolf i siedzę przy biurku odrabiając zadanie domowe z geografii. Jedno małe pytanko: po co nam wypisywanie wszyściutkich rzek europy? No cóż, w każdym razie wolałabym nakręcać w tej chwili filmik na YouTube. Tak, jestem YouTube'rką. Nie nagrywam żadnych Let's Play'i czy coś. Jak już, to covery i układy taneczne. Wszyscy mówili mi, że taniec to moja mocna strona, więc w wieku 15 lat wrzuciłam na Tuby mój pierwszy filmik, podczas którego nagrywania, tańczyłam. Stres był, nie ukrywam. Jednak, o dziwo, nie było żadnych hejtów! Niedługo będę nakręcać The Way You Move i nie mogę się doczekać, co powiedzą, a raczej napiszą o nim ludzie w komentarzach. Mam ich pełno pod filmami. Moje rozmyślania przerwał głos mojej mamy.
- Ola, nie bujaj głową w chmurach, tylko odrabiaj lekcje. Za dziesięć minut obiad - powiedziała, i wyszła z pokoju. Ugh. Skończyłam odrabiać lekcje i zeszłam schodami na dół. Mój tata akurat układał sztućce i talerze na stole. Gdy mnie zauważył, uśmiechnął się do mnie.
- O! Cześć córciu. Pomożesz mamie przynieść obiad? - zapytał, a ja kiwnęłam głową i poszłam do kuchni. Pomogłam mojej rodzicielce w przenoszeniu wszystkich rzeczy i razem zjedliśmy obiad.
- Posłuchaj, wiesz, że mamy bardzo liczną rodzinę i nie znasz wszystkich kuzynów i kuzynek? - zapytała mnie mama, a ja kiwnęłam głową.
- I co w związku z tym? - moi rodzice spojrzeli się na siebie, i wymienili porozumiewawcze spojrzenia.
- Twój kuzyn, dosyć bliski, miał ostatnio trudny okres. Trochę ludzi się od niego odwróciło - na te słowa tata chrząknął - trochę dużo ludzi się od niego odwróciło i strasznie to przeżywa. Razem z jego rodzicami pomyśleliśmy, że mógłby przyjechać do nas. A ty mogłabyś przy okazji poprawić swój angielski, bo on jest zza granicy - powiedziała z naciskiem na słowo ,,dużo''. What?! Dobra, wiedziałam, że mam rodzinę za granicą, ale nigdy nikogo z nich nie spotkałam.
- Super! A skąd on jest?
- Powiem tylko, że z bardzo daleka - super. Serio. Wiele mi to mówi. Przecież mieszkaliśmy w Polsce, a stąd daleko do wielu kraji. No dobra, przyznaje, że nie jest aż tak tragicznie, ale jednak mama trochę racji. Tak czy siak, cieszyłam się, że poznam kogoś zza granicy.

******


Jest godzina 20:30 w niedzielę. Od mojej rozmowy z rodzicami minęły trzy dni, a ja coraz bardziej nie mogłam się doczekać przyjazdu kuzyna. Codziennie próbowałam wyciągnąć jakieś informacje od rodziców, ale oni nie chcieli mi nic powiedzieć.
W tej chwili siedziałam na łóżku z laptopem na kolanach i robiłam szablon na bloga, dla mojej koleżanki. Tak, wrzucałam filmiki na YouTube i robiłam szablony na Blogspot. No, ale co mam mówić. Lubiłam informatykę i wszystko co związane z muzyką. Oprócz obrabiania zdjęć myślałam o moim ,,tajemniczym'' kuzynie. Zastanawiałam się nad tym, jak może wyglądać i jaki ma charakter. Były to tylko moje wyobrażenia, bo nawet nie mogłam spróbować wyszukać jego profilu na FB, bo nie znam jego imienia i nazwiska. Nie wiedziałam o nim nic, kompletnie nic.
Skończyłam robić szablon i go zapisałam, po czym zrobiłam podgląd. Notkę, mam zamiar wstawić notkę na szabloniarni. Postanowiłam włączyć piosenkę mojego ulubionego zespołu i poczytać książkę. Włożyłam słuchawki do uszu i puściłam piosenkę 5 Seconds Of  Summer - Heartbeak Girl, po czym wzięłam do ręki pierwszą - lepszą książkę. Przeczytałam około pięćdziesiąt stron, gdy zadzwonił mój telefon. Na wyświetlaczu pojawił się nieznany numer.
- Halo? - odpowiedziała mi cisz, a po chwili numer się rozłączył. Pewnie pomyłka. Wróciłam do czytania książki. Skończyłam o około 21:10. Postanowiłam, że pójdę wziąć prysznic i położę się spać. Wzięłam do ręki moją piżamkę i weszłam do łazienki. Rozpuściłam włosy i je rozczesałam. Uwielbiałam fakt, że są długie, ale kiedy przychodził czas na ich czesanie...Po prostu masakra! Wzięłam szybki prysznic, po czym umyłam zęby i się przebrałam. Z łazienki wyciągnął mnie dźwięk dzwoniącego telefonu. Szybko wróciłam do pokoju i odebrałam telefon.
- Halo? - jak to będzie znowu ten anonim to nie wiem co zrobię.
- I jak? Twój kuzyn już przyjechał? Jak wygląda? Jest przystojny? - no tak. A kogo ja mogłam się spodziewać.
- Jeszcze nie przyjechał, a moi rodzice nie chcą mi nic powiedzieć
- Ugh! I jak ja mam poderwać chłopaka, gdy nic o nim nie wiem - powiedziała, a ja miałam ochotę się roześmiać z niedowierzaniem.
- Chcesz poderwać mojego kuzyna?! - normalnie nie wierzę...
- No, a co? A gdyby był przystojny? To twój kuzynek, więc ty nie możesz do niego zarywać, ale ja... - czy ona jest poważna?!
- Udawajmy, że twoje zachowanie jest normalne - powiedziałam.
- Ok. Czyli widzimy się w środę w szkole? - zapytała.
- Tak. Kocham nauczycieli za to, że dali nam trzy dni wolne! - po drugiej stronie usłyszałam śmiech.
- Ej! Bez przesady! Mam być zazdrosna?
- Oczywiście, że nie!
- No, ja myślę! Dobra, muszę kończyć. Dobranoc!
- Dobranoc! - po tym słowie się rozłączyłam. Ja po prostu z niej nie mogę. Ta dziewczyna chce poderwać mojego kuzyna, którego nawet nie znam! Westchnęłam i odłożyłam telefon na biurko. Wróciłam po resztę rzeczy do łazienki, po czym wróciłam z nimi do pokoju. Związałam włosy w warkocz i położyłam się do łóżka.
Ostatnią rzeczą, o której pomyślałam przed zaśnięciem, był mój kuzyn, którego miałam niedługo poznać.

******


- Wstawaj córeczko! Mamy gościa! - mama obudziła mnie szturchnięciem w ramię.
- Co? Kogo? - zapytałam zaspanym głosem, przecierając oczy.
- Twój kuzyn w końcu przyjechał, więc leć do łazienki i szybko się ogarnij. Będziemy w salonie - powiedziała z lekkim uśmiechem, a na mojej twarzy momentalnie pokazał się wielki banan. Moja rodzicielka wyszła z pokoju, a ja wręcz podbiegłam do szafy. Szybko wybrałam ubrania i się przebrałam. Poszłam do łazienki, gdzie umyłam zęby i rozczesałam włosy, po czym związałam je w warkocza z boku. Już przygotowana, skierowałam się w dół schodów. Zanim doszłam do salonu, usłyszałam ciche głosy.
- Jestem pewna, że się polubicie - szybko rozpoznałam głos mojej mamy, która mówiła po angilesku. Ważny fakt o moich rodzicach: mówią płynnie po angielsku. Cieszyłam się z tego, bo większość ludzi w ich wieku nie umie powiedzieć nawet jak jest kanapka po angielsku
- Mam nadzieję - chwila! Czy mi się wydaje, czy ja znam tego głos? Weszłam do salonu i przeżyłam szok. Na kanapie przed moimi rodzicami siedział, we własnej osobie, Ashton Irwin! Perkusista mojego ulubionego zespołu, czyli 5 Seconds Of Summer!
- Um. Hej - powiedziałam ,,przerzucając'' się na angielski. Wiecie co? Teraz się przekonałam, jak to jest, gdy jesteś koło swojego idola. Czujesz się niezręcznie i mimo, że nie zrobiłeś nic głupiego, masz ochotę zapaść się pod ziemię.
- Hej. Jestem Ashton - powiedział chłopak i podszedł do mnie, podając mi rękę. Uścisnęłam ją z nieśmiałym uśmiechem.
- Alexandra - przedstawiłam się, a mój nasz gość się uśmiechnął.
- Ładne imię. Słyszałem, że jesteś świetną tancerką  - jaki on ma słodki uśmiech!
- Dziękuje. Ty za to jesteś świetnym perkusistą - powiedziałam, a chłopak spojrzał na mnie zdziwiony.
- Słuchasz nas? - czy to takie dziwne?
- No. Jesteście moim ulubionym zespołem - gdy tylko to powiedziałam, chłopak objął mnie ramieniem.
- Już ją lubię - powiedział z bananem na twarzy w kierunku moich rodziców, wskazując mnie kciukiem.
- I na wzajem - po prostu nie mogłam się nie zaśmiać. Na serio polubiłam Ashtona.
Moi rodzice się uśmiechnęli i mama powiedziała, że zrobi herbaty, a tata poszedł zanieść walizki Irwin'a do pokoju gościnnego obok mnie. Chłopak protestował mówiąc, że sam to zrobi, ale mój ojciec należy do grupy najbardziej upartych ludzi na świecie. Skończyło się na tym, że zostałam z naszym gościem sama w salonie. Usiedliśmy obok siebie na kanapie i zaczęliśmy gadać ,,o wszystkim i o niczym''. Rozmawiało mi się z nim bardzo swobodnie. Szczerze mówiąc, sama jestem zdziwiona, że nie jesteśmy skrępowani sobą nawzajem, jak to zwykle jest, kiedy ludzie dopiero się poznają. Może to jest spowodowane tym, że ja ,,znałam'' Ashtona już wcześniej? Nie wiem. Tak po prostu było

******


Rozmawialiśmy ze sobą aż do 21. Gdy wybiła ta godzina, moi rodzice powiedzieli, że idą spać, a my musimy iść się myć, a jak chcemy to możemy sobie później pogadać w moim, lub Ashton'a pokoju. Z racji, iż każdy miał swoją łazienkę, szybko się ogarnęliśmy i zabarykadowaliśmy się w pokoju Ashton'a. Gadaliśmy przez dobrą godzinę, po czym chłopak zadał mi pytanie, które lekko wytrąciło mnie z równowagi.
- Chciałabyś pogadać z chłopakami przez Skype? - what?! On sobie ze mnie żartuje, co nie?
- Serio? - zapytałam, a on się zaśmiał.
- Tak. Obiecałem im, że zadzwonię do nich jak już będę na miejscu, a od tamtej chwili trochę czasu minęło - powiedział rozbawiony, a ja się zaśmiałam - więc im szybciej tym lepiej. Poza tym chcieli cię poznać. Nie wiem jak tyle, ale ja nie widzę problemu i żadnych przeciwwskazań - powiedział, a ja się uśmiechnęłam i zgodziłam. Chłopak włączył laptopa i zalogował się na Skype. Luke był akurat dostępny, więc zadzwoniliśmy. Odebrał po około trzech sygnałach.
- Cześć Ashton! Ile czasy ty tam leciałeś?! 785 godzin?! - zapytał, a my się zaśmialiśmy.
- Nie, po prostu ktoś okazał się zbyt interesującą osobą, by przestać z nią rozmawiać - odpowiedział Ashton robiąc nacisk na słowo ,,ktoś'' i spojrzał na mnie znacząco. Luke chyba dopiero teraz mnie zauważył.
- O! Cześć! To ty jesteś kuzynką Ash'a? Bo jeśli tak, to stary, mówię ci, że nie mam pretensji. Ja też nie mógłbym oderwać od niej wzroku - na te słowa się zarumieniłam, a mój kuzyn się zaśmiał. Jejku! Ja wciąż nie mogłam uwierzyć, że on jest moim kuzynem. Cały czas mi się wydaje, że nagle się obudzę, a to okaże się tylko przepięknym snem.
- Hemming, wara mi od niej - powiedział Irwin ostrzegawczym tonem, po czym dodał pogodniejszym głosem - ale nie dziwię się, że mi zazdrościsz. Alex jest niezwykle mądrą i elokwentną osobą. Dodatkowo ma strasznie dobry gust muzyczny - na te słowa głośno się zaśmiałam, a Luke spojrzał na nas z niezrozumieniem.
- Jestem waszą fanką - wyjaśniłam, a on się uśmiechnął.
- Dasz mi namiary do siebie? - zapytał lekko sugestywnym tonem.
- Nie - odpowiedziałam ze śmiechem Mogłabym przysiąc, że słyszałam ja mówi pod nosem ,,kurde!'' przez co zaczęłam się śmiać jeszcze bardziej.
- Hammings! Znowu gadasz z przypadkową dziewczyną przez internet i próbujesz rozbawić ją swoimi zboczonymi tekstami? - do Luke'a ktoś podszedł. Po chwili w kamerce pojawiła się głowa Michaela.
- O! Cześć Ashton! To twoja nowa dziewczyna? - serio? Ashton prychnął i spojrzał z politowaniem na Clifforda.
- To jest Alexandra, moja kuzynka - powiedział z naciskiem na słowa ,,moja kuzynka'' co mnie lekko rozbawiło.
- Aha... Cześć Alex!
- Cześć Michael - chłopak najwyraźniej zdziwił się, że znam jego imię, dlatego dodałam wyjaśnienie - jestem fanką 5 Seconds Of Summer - skończyłam mówić, a on wytrzeszczył oczy.
- Gdzieś ty była przez całe moje życie?! - zapytał, a znowu się zaśmiałam. Kurde! Przy nich śmieję się częściej, niż przy mojej porąbanej klasie!
- W Polsce - odpowiedziałam, a Ashtona jakby olśniło.
- Która jest teraz godzina? - zapytał mnie, a ja spojrzałam na niego zdziwiona. Po chwili zrozumiałam, że jego komputer ma zarejestrowany czas australijski, a nie Polski.
- U nas jest 22, a w Sydney jest 14. Między nami, a Australią jest osiem godzin różnicy ( jeśli wierzyć mojej komórce i zegarowi światowemu w budziku | dop.autorki ) - chłopacy na moje słowa strasznie się zdziwili.
- Jesteś w Polsce? I jak? - Ashton przez chwilę zastanawiał się co odpowiedzieć, zanim odpowiedział na pytanie Luke'a.
- Zimno - no tak. Skoro mówili, że było zimno jak mieliśmy 24 stopnie, to ciekawe jak wytrzymuje to, że teraz jest 17 stopni. Chociaż, z drugiej strony nie może mu być aż tak zimno, bo siedział obok mnie w spodenkach do kolan i koszulce bez rękawów.
- A gdzie jest Calum? Nie umawialiście się przypadkiem na dzisiaj? - zapytał Ashton.
- Pojechał do Mali, bo dzisiaj bolał ją brzuch - powiedział Michael, a ja zorientowałam się o co chodzi. No tak, dziewczyny nie mają za łatwo w tym świecie.
- Dobra dzieciaki. My musimy kończyć, a wy róbcie co mieliście robić - powiedział Ash, a ja spojrzałam na niego lekko zdziwiona.
- A co mieliśmy robić? - droczył się z nim Luke, a ja się uśmiechnęłam.
- Grać w planszówki. Na razie! - powiedział i się rozłączył.
- No co? - zapytał, gdy zobaczył moją minę.
- Nic, nic, nic. Dlaczego dzieciaki? Luke może i jest najmłodszy, ale ma przecież 17 lat. Jest w moim wieku - ej! No właśnie! Hemmings jest w moim wieku! Dopiero teraz to do mnie dotarło.
Tak czy siak, z Ashtonem siedzieliśmy do około pierwszej w nocy. Rozmawialiśmy o różnych rzeczach. Mojej szkole, zespole, Ninie, chłopakach z 5SOS.
Kilkanaście minut po północy zrobiłam się śpiąca, a Ashton odprowadził mnie do pokoju. Powiedzieliśmy sobie dobranoc, a on wrócił do pokoju.
Nie wiedziałam, ile będzie u nas mieszkał, ale byłam pewna, że to będzie jeden z najlepszych okresów w moim życiu. Z tą myślą zasnęłam.



Cześć!
Tak jak pisałam powyżej, piszę takie coś pierwszy raz i nie wiem, czy to w ogóle się kupy trzyma. Imagin prawdopodobnie będzie miał trzy albo cztery części.
No cóż. Mam nadzieję, że choć trochę się wam spodobał. Ostrzegam, że możliwe, iż część druga imaginu może pojawić się wcześniej niż rozdział 12.

Pseplasam *autorka robi ,,słodkie'' oczka mając nadzieję, że czytelnicy jej nie zabiją za tą zbrodnię*


PS. Przypominam o zgłaszaniu się do listy osób informowanych. Wystarczy, że podasz mi do siebie jakiś kontakt, żebym miała jak powiadamiać cię o nowych notkach na Dance Is My Life

21 maja 2015

Rozdział 11


Pamiętajcie o głosowaniu na piosenki do następnych rozdziałów. Wystarczy, że napiszecie tytuł i wykonawcę w komentarzu :)
Dedyk dla mojej klasy, która zainspirowała mnie do zachowań niektórych postaci.
,, I'm Stupid In Love ''


Powiedzieć wam coś o koszmarach? Im szybciej się z nich wybudzicie, tym mniejsze prawdopodobieństwo, że będziecie mieli zrypany humor od rana do wieczora. Niestety w moim przypadku to się nie sprawdziło. Mnie obudził sms od pewnego chłopaka, który aktualnie jest moim koszmarem na jawie.


Zostajemy w Sydney na dłużej.
Cieszysz się słoneczko ty moje?
I jak po wczorajszym? Daliście sobie z Hemmings'em buzi na zgodę?
Ciekawe, czy nadal będziesz tak uwielbiała tą czwórkę, gdy dowiesz się, co przed tobą ukrywali ;)
James XOXO


Właśnie przez ten sms miałam humor gorszy niż kobieta w ciąży. O co mu chodziło? Tego nie wiem. Byłam pena tylko jednego: musiałam zmienić numer. Jeżeli ten palant będzie do mnie tak dalej wypisywał to trafię do psychiatryka. A wiecie co jest najlepsze? Wysłał mi tą wiadomość równo o godzinie 5. Od tamtej pory nie śpię. Jest obecnie 5:30, a ja kończę jeść płatki na śniadanie. Najlepsze jest to, że tylko James potrafi mnie tak wyprowadzić z równowagi głupim sms'em. No i Luke. Na myśl o chłopaku gwałtownie posmutniałam. Jak ja mu dzisiaj spojrzę w oczy? Z tą myślą wyciągnęłam z szafy pierwsze, lepsze ciuchy i się w nie ubrałam. Dzisiaj było jeszcze cieplej niż wczoraj ( niestety ), więc postanowiłam założyć do szkoły spodenki. Kit z koszulką na ramiączkach. Niektóre dziewczyny chodziły w bluzkach bez nich, więc nie widziałam problemu. Postawiłam torbę z książkami na biurku, a mój wzrok przykuła karteczka od Luke'a. Nawet, kiedy niebo spada w dół. Nawet, kiedy ziemia rozpada się wokół moich stóp... Po moim policzku spłynęła jedna, jedyna łza. Postanowiłam iść za radą Ashtona i wysłuchać Luke'a. Zakładając, że on będzie tego chciał. Usiadłam na krawędzi łóżka. Co ja narobiłam? Dopiero, co zyskałam przyjaciół, a już ich tracę. Jestem beznadziejna. Z tą myślą kolejna łza spłynęła po policzku. Jedna, samotna łza. Taka jak ja. Potrząsnęłam głową próbując wyrzucić z niej wszystkie złe myśli. Wstałam i wyszłam z pokoju, po czym skierowałam się do tylnych drzwi. W ogrodzie byłam do tej pory jeden raz, kiedy tu przyjechaliśmy po raz pierwszy i oglądaliśmy dom. Gdy otworzyłam drzwi przed moimi oczami pojawił się pas zieleni i basen, a obok niego leżaki. Przeszłam obok foteli, które stały kawałek od wejścia i skierowałam się w stronę ławki, która stała z boku ogrodu. Usiadłam na niej po turecku i schowałam twarz w dłonie oparte na kolanach. Co ja robię? Nie, to złe pytanie. Co Sydney ze mną robi? Tak, to lepsze pytanie. Kiedyś było okey. Byłam sama, bo nikt nie zwracał na mnie uwagi. Potem pojawił się James i... Właśnie! James Olson. To on zmienił moje życie. Nie Ash, Calum, Michael cz Luke, ale James! To przez niego pokłóciłam się z Lukiem, to przez niego uraziłam Luke'a, to przez niego jestem teraz przewrażliwiona na punkcie słowa ,,słoneczko'' skierowanego w moim kierunku. 
- To przez niego straciłam Alex - szepnęłam. To zawsze on wszystko psuł, a ja musiałam to naprawiać. Wciąż pamiętam jak ,,dla zabawy'' poszedł do baru ( w wieku 16 lat ) i schlany przyszedł do mnie w nocy. Musiałam potem tłumaczyć się rodzicom, bo ten gnojek wmówił im, że to ja mu kazałam.
Ja już ci idioto pokaże, na co mnie stać. Wstałam i poszłam do pokoju. Gdy byłam w środku złapałam w rękę torbę i ruszyłam do drzwi, jednak przed wyjściem się zatrzymałam. Wróciłam do biurka i spakowałam do torby karteczkę od Luke'a. No to idziemy. Zeszłam po schodach, akurat, kiedy Ashton zatrąbił klaksonem. Wyszłam szybko z domu i podeszłam do auta. W samochodzie był tylko Ash, więc odetchnęłam z ulgą. Nie wiem jak zareagowałabym, gdyby Luke był dzisiaj z nim. Wsiadłam do pojazdu i zamknęłam za sobą drzwi.
- Jak się czujesz? - hmm, pomyślmy. Smutna? Zrozpaczona? Poniekąd upokorzona? Wkurzona?
- Jest dobrze - powiedziałam ze słabym uśmiechem. On spojrzał na mnie zmartwiony i ruszył. Nie chciałam go zamartwiać moim złym samopoczuciem. Pewnie i tak źle się czuje po tym, co się wczoraj stało. 
W ciszy dojechaliśmy do szkoły i wysiedliśmy z auta, po tym jak Ashton zaparkował.
- Posłuchaj. Mam do ciebie ogromną prośbę. Przekaż Luke'owi, że chce z nim porozmawiać. Nie wiem, czy uda mi się to zrobić dzisiaj, bo muszę coś załatwić, ale byłabym ci wdzięczna, gdybyś mu to powiedział - skończyłam mówić chwilkę przed tym, jak doszliśmy do szkoły. Chłopak skinął głową, a gdy weszliśmy do budynku, każdy poszedł w swoją stronę. Po 2 minutach byłam przy sali od biologii. Nie widziałam nigdzie Isabelli, co mnie zdziwiło, bo dotąd zawsze przychodziła przede mną. Stanęłam w pewnej odległości od ludzi przed salą i przyglądałam się mojej klasie. Było nas 25. Trzynaście dziewczyn i dwunastu chłopaków. Mimo, że to dopiero drugi tydzień szkoły, mamy w klasie już trzy pary, z czego dwie prawdopodobnie są ze sobą dla szpanu. Dziewczyny zdążyły połączyć się już w kilka grupek wzajemnej adoracji, zresztą chłopcy też nie próżnowali i ustalili swoją ,,elitę''. Chyba nie muszę nadmieniać, że ani ja, ani moja koleżanka nie jesteśmy w żadnej z tych paczek? Moje ,,obserwacje'' przerwała nauczycielka, która zaprosiła uczniów do sali. Issy* wciąż nie było. Usiadłam w naszej ławce i siedziałam cicho całą lekcję. Zresztą jak na wszystkich lekcjach. Po 35 minutowej gadce na temat budowy żaby, wyszłam razem z moją klasą z sali. Udałam się na plac, z nadzieją, że być może spotkam tak Isabellę. I wiecie co? Była tam, ale nie sama. Obok niej stał James, a ona robiła do niego maślane oczka. Dlaczego ona? Momentalnie poczułam łzy w oczach i wbiegłam z powrotem do budynku. Pędziłam przed siebie, nawet nie patrząc na to, czy ktoś jest przede mną. W pewnej chwili na kogoś wpadłam. O dziwo, owa osoba, zamiast mnie odepchnąć, przyciągnęła mnie do siebie i przytuliła. Podniosłam głowę do góry, a moje nogi momentalnie odmówiły mi posłuszeństwa. Ową osobą był nikt inny jak Christopher, ,,przystojniak'' z mojej klasy.
- Wszystko okey? - nie! Nic nie jest okey!
- Tak, wszystko w porządku. Po prostu się uderzyłam - gładko skłamałam. Chłopak na te słowa się zaśmiał.
- Wiem. Widziałem to i poczułem - powiedział, wciąż się śmiejąc. Szczerze? Mnie jakoś ta sytuacja w ogóle nie bawiła. Z tyłu usłyszałam chrząknięcie, a gdy się obróciłam zobaczyłam ostatnio osobę, którą chciałabym zobaczyć w tej sytuacji. Albo raczej ostatnią osobę, która powinna widzieć tą sytuację.
- Luke? - chłopak prychnął na to pytanie. No tak. Nasza pozycja wyglądała dosyć dwuznacznie. 
- Nie, robaczek świętojański - był zły, chociaż nie wiem dlaczego. Jego ton był oschły, a oczy wyrażały coś jakby, zawód (?)
- Możemy pogadać? - wyswobodziłam, a raczej wyrwałam się z uścisku chłopaka, i posłałam mu zirytowane spojrzenie. Czy on musi pogarszać sytuację?
- Okey - odpowiedział Luke, i ruszył w sobie tylko znanym kierunku, a ja za nim. Przeszliśmy przez szkołę, a następnie plac. W końcu doszliśmy do wierzby, która rosła niedaleko boiska.
- O czym chciałaś porozmawiać ? - atmosfera była napięta. Chyba nawet bardzie niż ostatnim razem, gdy się pokłóciliśmy. Jestem pewna, że on też to czuł, bo oparł się plecami na drzewo i patrzył na wszystko tylko nie na mnie.
- O wczoraj - na te słowa automatycznie się spiął. Mogłam to zobaczyć dzięki temu, że założył dzisiaj bluzkę na krótki rękaw. Chyba nie spodziewał się tak szybkiej rozmowy. 
- Co masz na myśli? - jeżeli wcześniej sądziłam, że jego ton był oschły, a on sam był zły, to się myliłam. Dopiero teraz usłyszałam jak bardzo był zdenerwowany. Dopiero teraz usłyszałam ton, którym rozmawiał z James'em, kiedy po raz pierwszy do nas podszedł. 
- Po pierwsze: wiesz co mam na myśli. Po drugie: proszę, nie mów do mnie takim tonem - na dźwięk mojej prośby wypuścił powietrze z płuc. Nawet nie zauważyłam, że je wstrzymywał.
- A jakim tonem mam mówić? Jestem wkurzony, okey? Skoro tak bardzo boli cię widok Isabelli z twoim byłym, wygląda na to, że wcale nie jesteś, aż tak wrogo nastawiona do niego - powiedział, a mnie zatkało. Widząc moją minę, Luke kontynuował - widziałem wszystko. Od chwili, gdy zobaczyłaś Isabellę i Jamesa, do chwili, gdy przytulałaś się do Christophera - znowu w jego głosie pojawił się jad. 
- Posłuchaj mnie uważnie. Ja wcale nie przytulałam się do Christophera, to on mnie złapał, bo na niego wpadłam. Płakałam, bo boję się, że Issa, będzie kolejną ofiarą James'a. A wiesz dlaczego? Bo jego pierwszym celem byłam ja. Nie udawało mu się, więc narzucił na celownik Alex. Ona także się opierała, więc nasypał jej prochów do soku. Na serio sądzisz, że po tym wszystkim mogę coś czuć do tego człowieka? - prawie wykrzyczałam, ze łzami w oczach, i po chwili wahania szepnęłam - na serio myślisz, że jestem taką osobą? - nie powstrzymywałam już łez. Zranił mnie, i to bardzo. 
Chłopak spojrzał się na mnie po wątpieniem, a jego wzrok trochę złagodniał. 
- Dlaczego nam nie powiedziałaś, że on naćpał twoją przyjaciółkę? Dlaczego to przed nami ukryłaś? - zapytał, a ja momentalnie przypomniałam sobie poranny sms. Ciekawe, czy nadal będziesz tak uwielbiała tą czwórkę, gdy dowiesz się, co przed tobą ukrywali 
- Ja coś przed wami ukrywam? Mogłabym raczej się zapytać, dlaczego wy coś przede mną ukrywacie. Skoro wy macie prawo do tajemnic, to ja też - chłopak na te słowa lekko zbladł i patrzył na mnie w lekkim szoku.
- O czym ty mówisz? - cicho się zaśmiałam.
- Lepiej ty mi powiedz - złożyłam ręce na klatce piersiowej i stałam, czekając na odpowiedź. Luke wyglądał, jakby próbował rozgryźć o co mi chodzi. Gdy cisza trwała więcej niż 2 minuty, prychnęłam, odwróciłam się na pięcie i ruszyłam w stronę szkoły. Po chwili marszu poczułam szarpnięcie za łokieć. Hemmings odwrócił mnie w swoją stronę i spojrzał na mnie skupionym wzrokiem. Po chwili westchnął.
- Lils, obiecuje ci, że nawet jeślibyśmy ci o tym czymś, to i tak by nie zmieniło. Tylko prawdopodobnie, źle wpłynęło by na naszą przyjaźń - powiedział. Czyli jednak. James pisał prawdę. Jednak najbardziej ciekawiło mnie, dlaczego to coś, miałoby źle wpłynąć na naszą przyjaźń. Przez chwilę patrzyłam się na niego, próbując odgadnąć jego emocje, jednak po jakimś czasie zrezygnowałam z tego i również westchnęłam.
- Serio? Na prawdę nie wiem co mogłoby zaszkodzić jej bardziej niż to, co się dzieje przez Jamesa - Luke skrzywił się słysząc to imię - ale okey - skończyłam mówić, a chłopak spojrzał na mnie zdziwiony.
- Okey?
- Tak, okey. Ufam wam, na tyle, na ile to możliwe po tygodniu znajomości, ale jednak wam ufam. I radzę wam tego nie spieprzyć - powiedziałam, a Hemmings się uśmiechnął. Akurat w tej chwili usłyszeliśmy dzwonek na lekcję, więc poszliśmy w stronę szkoły. Gdy już tam doszliśmy, okazało się, że nasza nauczycielka musiała pilnie gdzieś jechać i mieliśmy zastępstwo. Połowa naszej klasy poszła do sali tanecznej, gdzie była klasa... Luke'a! Gdy weszliśmy do klasy chłopak uśmiechnął się do mnie, a ja odwzajemniłam ten gest. Jednak po chwili spochmurniał i spojrzał się na kogoś za mną. Odwróciłam się, nie rozumiejąc o co mu chodzi i zobaczyłam, że James zmierza w moją stronę z cwaniackim uśmiechem. Szybko podeszłam do Luke'a, a on objął mnie w pasie. Czułam, że jest spięty. 
Pani Meakin weszła do sali.
- No dobrze moi drodzy. Skoro jesteśmy już wszyscy, to możemy zaczynać. Osoby, które normalnie chodzą na moje lekcje niech ćwiczą dalej walca, a ja będę uczyła resztę. Do roboty - klasnęła i włączyła piosenkę Jasona Derulo - Stupid Love. Złapałam Hemmingsa za rękę i wręcz zaciągnęłam go na parkiet. Chłopak prawą dłoń położył na moim biodrze, a lewą złapał moją rękę. Tańczył sztywno, więc gorzej nam się pracowało.
- Luke, błagam cię. Chociaż spróbuj się rozluźnić - poprosiłam, a chłopak westchnął.
- Uwierz mi, że próbuję, ale to naprawdę nie jest łatwe. Zwłaszcza po tym, co stało się w parku - powiedział.
- Chwileczkę, co tak właściwie stało się w tym parku? - zapytałam i zmarszczyłam brwi. 
- Powiem ci po lekcji - i na tym skończyliśmy rozmowę. Chłopak dalej był spięty, ale widziałam, że z całych sił próbuje się uspokoić. Po pewnym czasie zauważyłam, że James nam się przygląda. Luke chyba też, bo wypuścił powietrze. Zrobił to tak, że wyglądało jakby wstrzymywał je od dłuższego czasu. Następnie spojrzał na mnie i kiwną na mnie głową. Spojrzałam na niego z niezrozumieniem, a on się uśmiechnął. Po chwili wiedziałam już o co chodzi. Zaczęliśmy wirować po parkiecie, jak zawodowi tancerze. Szczerze? Nie spodziewałam się po Hemmingsie, że jest tak świetnym tancerzem. Wszyscy, którzy byli w sali patrzyli na nas z zachwytem, a James najwyraźniej nie był zadowolony z faktu, iż tak dobrze nam idzie. Gdy piosenka się skończyła wszyscy zaczęli klaskać, a my z uśmiechami się ukłoniliśmy.
- No brawo! Trzeba przyznać, że jesteście całkiem zgraną parą!  - powiedziała nasza instruktora. My tylko się szerzej uśmiechnęliśmy i przybiliśmy sobie piątkę. Przez resztę lekcji pomagaliśmy innym uczniom, jednak oboje trzymaliśmy się z dala od Jamesa. 

******

Po skończonych zajęciach wyszliśmy całą piątką ze szkoły. Niby wszystko byłoby normalnie, gdyby nie to co zobaczyliśmy po wyjściu z budynku.
Na parkingu stała Isabella, ale nie to było najgorsze. Był z nią James i właśnie się całowali. Chociaż nie, całowali to mało powiedziane. Oni zżerali swoje twarze. Momentalnie zachciało mi się wymiotować. Luke chyba czytał mi w myślach.
- Zaraz się zerzygam - usłyszałam za sobą jego głos. Słyszałam jak reszta przyznaje mu rację.
- Błagam was, chodźmy do samochodu - poprosiłam, a reszta się ze mną zgodziła. Wsiedliśmy do auta Ashtona. 

******

Jest 17. Do domu wróciłam około 17, czyli godzinę temu. Właśnie odrabiałam zadanie domowe z geografii, gdy nagle usłyszałam sygnał przychodzącej wiadomości. Sięgnęłam po telefon i go odblokowałam. Pierwsza była od Luke'a.

Pogadałem z chłopakami i wyjaśniłem im sytuację.
Już niedługo.
Luke


O co mu chodzi? Jaką sytuację? Otworzyłam drugą wiadomość, która była od Isabelli.


Cześć!
Mam niesamowitego news'a!
Mam chłopaka! Jest cudowny! Ma na imię James i...


W tym momencie wyłączyłam wiadomość.



Koszmar dopiero się zaczyna...


*Issa - skrót od Isabelli. Zazwyczaj mówi się Izzi, Izi albo coś w tym stylu. Ja postanowiłam zrobić skrót przez ,,s''

Przepraszam, że tylko pierwszy sms jest wyśrodkowany, ale blogger nie chciał ze mną współpracować, dlatego tak wyszło :(


Cześć!
Co tam u was? Ciekawi mnie ile osób myślało na początku, że Lily wpadła na Hemmingsa. 
Jak myślicie, jaką tajemnicę ukrywają przed nią chłopcy?
Kto zgadnie dostanie dedyk!

Uwaga! Nie wiem, kiedy będzie next. Ten rozdział też nie jest zbyt długi, za co przepraszam.
Jednak teraz jest koniec roku. I nie, nie chodzi o poprawianie ocen, ale wybór szkoły.
Nie wiem, czy ktoś z was wie, ale mam tylko 13 lat, a teraz jeszcze muszę się przygotować do gimnazjum. W wakacje nie będę mogła, bo będę cały czas poza domem.
Tak, więc przepraszam, jeśli rozdział nie pojawi się przez dłuższy czas, ale po prostu teraz mam mnóstwo rzeczy na głowie.
Jednak mam dla was niespodziankę, ale wciąż nad nią pracuję, więc myślę, że to wam zrekompensuje czas bez rozdziału ;)

19 maja 2015

Rozdział 10

Wielkie dzięki za ponad 2000 wyświetleń!


Myślałam, nad dodawaniem notki raz na tydzień, ale chyba bym nie wytrzymała XD

Dedykacja dla Violette. Dziękuje ci za te wszystkie miłe słowa :)
,, You won't get to see the ters I cry ''

Obecnie jest godzina 12:30. Obudziłam się 3 godziny temu. Tak, wiem. Trochę sobie pospałam, ale po prostu w nocy kilka razy budziłam się przez koszmary. Można powiedzieć, że łącznie spałam tylko 3 godziny. Nie chciałam wstawać z łóżka, ale mimo, że jest niedziela, to wstać trzeba. Od tamtej pory zdążyłam zjeść śniadanie, ubrać się i posprzątać w pokoju. Pomińmy fakt, że sprzątanie zajęło mi około 2 godziny. Teraz siedzę w pokoju i czytam książkę. No, ale wszystko co dobre musi się kiedyś skończyć, prawda? Mój mile spędzany czas, przerwał dzwoniący telefon.
- Cześć Ashton
- Hej Lils. Masz wolną chwilkę? - dlaczego był zdyszany?
- Wszystko dobrze Ash? Coś się stało? - byłam coraz bardzie zaniepokojona, bo w tle słyszałam odgłosy bójki.
- Jeszcze się nie stało, ale jak tak dalej pójdzie, to Luke zaraz zabije twojego byłego - what?!
- Gdzie jesteście - Ashton szybko podał mi adres, a ja się rozłączyłam. Włożyłam telefon do kieszeni spodenek i zbiegłam schodami na dół. 
- Wychodzę! - krzyknęłam w głąb domu i po chwili byłam w drodze do parku w, którym znajdowali się chłopacy. Byłam w niezłej formie, dlatego na miejscu pojawiłam się po około 10 minutach. Pierwsze co rzuciło mi się w oczy? Pięść James'a zmierzająca ku twarzy Luke'a. Szybko do niego podbiegłam i złapałam go za rękę. Mój ex spojrzał na mnie zszokowany i wyrwał swoją rękę z mojego uścisku.
- A ty co, mała? Musisz sama ratować swojego chłoptasia? - zapytał z kpiną w głosie. Jaką ja mam ochotę mu po prostu przywalić! I wiecie co? To właśnie zrobiłam. Po chwili Olson trzymał się za bolący policzek.
- No dawaj! Jeszcze raz! Ty będziesz się bić, a blondas Hemmings będzie się temu ze spokojem przyglądał - jakie ten facet ma zasoby kpiny! Momentalnie poczułam, jak Luke przesuwa mnie w bok, a jego pięść wędruje w kierunku James'a. Momentalnie przed nim stanęłam, a on gwałtownie zatrzymał rękę.
- Zwariowałaś?! - dobra, był nieźle wkurwiony. To było widać i słychać.
- Ogarnij się i choć stąd! - mam nadzieję, że zostały mu jeszcze resztki zdrowego rozsądku.
- A niby dlaczego miałbym to zrobić? - widać się przeliczyłam.
- Ironia do ciebie nie pasuje Hemmings - błagam cię, ogarnij się człowieku!
- Do ciebie za to bardzo, słoneczko - powiedział jadowitym tonem. Że co? Przecież wiedział jak ja tego nienawidzę! 
- Jesteś wkurzony na Olsona, a nie na mnie, więc z łaski swojej się na mnie nie wyżywaj! 
- A dlaczego nie, słoneczko? - Co za palant! Bez namysłu trzasnęłam go w twarz, co go chyba trochę otrzeźwiło, bo spojrzał się na mnie zszokowany. 
- Lils ja... ja... - chyba nie wiedział co powiedzieć. Wciąż miał szeroko otworzone oczy.
- Weź już lepiej nic nie mów - a ja myślałam, że on jest inny. Odwróciłam się na pięcie i szybkim krokiem wyszłam z parku. Jednak w połowie drogi do domu coś, a raczej ktoś mnie zatrzymał.
- Nie ma co, szybka jesteś - za mną stał zdyszany Luke.
- I co z tego? Po co za mną biegłeś? Żeby znowu nazwać mnie słoneczkiem? - mimo tego co mówiłam, Hemmings miał u mnie plusa. Przedtem nigdy, nikt za mną nie pobiegł. Co nie zmieniało faktu, że byłam na niego wkurzona. Wiedział, że to słowo, którego nie wolno wobec mnie używać, a jednak to zrobił.
- Sorry, okey? Trochę mnie poniosło - miałam ochotę roześmiać mu się w twarz.
- Okey? Trochę? Czy ty przypadkiem nie siedziałeś zbyt długo na słońcu? - dobra, może i przesadzam, ale to na serio mnie zabolało. Zwłaszcza po tym, jak się zachował wczoraj. Wtedy był opiekuńczy brat, a teraz zachował się jak najgorszy cham! Bez słowa się od niego odwróciłam i ruszyłam z powrotem w kierunku mojego domu. Jednak nie uszłam zbyt daleko, bo poczułam, że ktoś złapał mnie za łokieć i odwrócił do tyłu. No zgadnijcie, kto to był? Hm. Oczywiście, że Luke! Czy ten facet nie da mi, ani chwili spokoju?!
- What? - nie miałam siły, a raczej nie chciało mi się już unosić głosu.
- Przynajmniej już nie krzyczysz - serio? Znowu za mną biegł, tylko po to, żeby powiedzieć mi, że już nie krzyczę? Serioza?
- Posłuchaj mnie uważnie. Czy.Ty.Mógłbyś.Dać.Mi.Chwilę.Spokoju?
- Jak mi wybaczysz, to proszę bardzo - powiedział z cwaniackim uśmiechem.
- Na wybaczenie, trzeba zasłużyć. Ty jak na razie marnie sobie radzisz, więc mnie zostaw - byłam naprawdę zmęczona tą sytuacją. Nie miałam ochotę na kłótnie, a zwłaszcza z nim.
- A niby dlaczego miałbym to zrobić? - słysząc to, prychnęłam.
- Powtarzasz się Hemmings - wyrwałam mu swój łokieć z ręki i znów się odwróciłam. On natomiast znów złapał mnie za łokieć i znów odwrócił mnie w swoją stronę. Westchnęłam.
- Ja się tak łatwo nie poddam. Znamy się 6 dni, a zdążyliśmy się już pokłócić 2 razy! I to za każdym razem o to samo! - chyba ta sytuacja zaczęła go już denerwować.
- A z czyjej winy? - no dobra. Dzisiaj miałam fazę na podnoszenie ciśnienia sobie, i innym.
- Okey, przyznaje, że z mojej, ale wtedy nie wiedziałem, że tak nienawidzisz tego słowa! - broń się dalej, ale brak ci argumentów.
- A dzisiaj? Te 5 dni chyba wystarczyło ci żeby zrozumieć, że nie toleruje tego słowa z wiadomych powodów! - no i mój dobry humor i brak sił na kłótnie minął.
- Dzisiaj byłem po prostu wkurwiony!
- Nie możesz się na mnie wyżywać tylko dlatego, że jesteś wkurwiony! Człowieku, weź się ogarnij! - krzyknęłam i zaczęłam biec w stronę mojego domu. Raz, jeden, jedyny raz, spojrzałam się za siebie. Co zobaczyłam? Luke'a, który wciąga i wypuszcza ze świstem powietrze i przeciera twarz otwartymi dłońmi.

******


Jest godzina 15:30. Około półtorej godziny temu wróciłam do domu. Od tamtej pory dostałam 21 sms'ów od Michael'a i Calum'a, oraz 15 nieodebranych połączeń od Ashton'a. Luke się nie odezwał. Chyba wziął sobie do serca moją prośbę i zostawił mnie w spokoju. Nagle usłyszałam dzwonek przychodzącego sms'a i sięgnęłam po telefon. Pewnie znowu coś od Michael'a, Calum'a albo Ashton'a.

I bite my tongue but I wanna scream out
You could be with me now

Luke

What? Ludzie, skąd on bierze te teksty? Najpierw ta wczorajsza karteczka, teraz to...
Odłożyłam bez namysłu telefon na biurko i wróciłam do czytania książki. Jednak nie na długo, bo po chwili znowu dostałam sms'a.

But I end up telling you what you want to hear
Byt you're not ready and it's so frustrating

Luke

Ugh. Bez komentarza. Znowu wróciłam do czytania książki, ale znowu przerwał mi sms.

He treats you so bad and I'm so good to you it's not fair

Luke

Westchnęłam i odłożyłam książkę na półkę. Usiadłam na boku łóżka i schowałam twarz w dłonie. Co ja mam zrobić? Zazwyczaj dziewczyny pytają o takie rzeczy swoje mamy...
Warto spróbować.
Wyszłam z pokoju i zamknęłam za sobą drzwi. Poszłam w ,przeciwną do schodów, stronę korytarza. Gdy byłam na miejscu delikatnie zapukałam. Usłyszałam ciche ,,proszę'' i weszłam do środka pokoju. Mojego taty nie było, bo godzinę temu dostał wiadomość, że potrzebują go w firmie. Mama siedziała na łóżku i przeglądała jakieś papiery, a gdy mnie zobaczyła, uśmiechnęła się i poklepała miejsce obok siebie. Podeszłam do niej i usiadłam.
- Mam problem - powiedziałam niepewnym tonem, czego ona najwyraźniej nie zauważyła.
- Mów śmiało - jej uśmiech dodał mi odwagi i zaczęłam mówić:
- Pamiętasz Luke'a? Dzisiaj się pokłóciliśmy. Ogólnie przez te sześć dni pokłóciliśmy się już dwa razy. Pierwszy raz był we wtorek, a dzisiaj była kłótnia o to samo. Nie wiem co mam zrobić. Trochę go poniosło, mnie zresztą też. Zależy mi na tej przyjaźni, ale on wiedział, że to co powie będzie dla mnie przykre - no dobra mamo, teraz twoja kolej.
- Hmm. A próbował cie chociaż przeprosić?
- Tak. Pokłóciłam się z nim dzisiaj w parku. Biegł za mną jak wracałam do domu, ale potem znowu podnieśliśmy sobie ciśnienie i znowu była awantura - mama spojrzała na mnie rozbawiona. O co tej kobiecie chodzi? Co w tym takiego śmiesznego?
- Kłóciliście się na środku chodnika? Sąsiedzi musieli mieć niezły ubaw - prawie się śmiała. Halo? Ja poprosiłam ją o radę, a ona zwraca uwagę na to, że sąsiedzi mają ubaw?! Serio?!
- Tak, w każdym razie zależy mi na tej przyjaźni i nie wiem co mam zrobić. Powinnam mu wybaczyć? - błagam cię mamo, bądź poważna.
- Jeżeli sądzisz, że to możliwe to mu wybacz, a jeśli nie, to nie - powiedziała, jakby to była najoczywistsza rzecz na świecie. Ale nie była.
- Więc co powinnam zrobić? - zapytałam, a ona westchnęła, chyba z rozdrażnieniem(?)
- Już ci mówiłam. Jeżeli jesteś w stanie mu wybaczyć to wybacz, a jeśli nie to po prostu to skończ - powiedziała i wzruszyła ramionami, po czym wróciła do przeglądania papierów.
- Dzięki mamo - mruknęłam i wyszłam z pokoju. No i na co ja się łudziłam? Wróciłam do mnie i rzuciłam się na łóżko. Zgadnijcie jakie pytanie sobie teraz zadaje. Oczywiście: Co ja mam teraz zrobić? Postanowiłam przeczytać sms'y od chłopaków. Większość była o treści:

Wszystko okey?
Calum xx
                                                    

Trzymasz się?
Michael xx

I rzeczy tego typu. O dziwno znalazłam też jeden od Ashton'a.

Wiem, że pewnie nie chcesz, ale pogadaj z nim.
On na serio nie chciał cię urazić, a teraz siedzi w domu jak mały, pokrzywdzony piesek z podkulonym ogonem.
Wysłuchaj go, bo (wiem, że to dziwne i trochę niewiarygodne) miał powód żeby się tak wkurzyć.
Wszystko dobrze u ciebie?
Ash xx

Miał powód? O co mu chodzi? Pokrzywdzony piesek z podkulonym ogonem? Prychnęłam pod nosem. Też mi coś. Po chwili dostałam kolejną wiadomość.

Is you can hear me now, I'm reaching out,
To let you know that you're not alone - Nickelback, Lullaby

Luke

Westchnęłam. Kurde! Co ja mam... Chwila! Przecież teraz napisał wykonawcę i piosenkę co nie? Wcześniej nie... Szybko wyszukałam 3 poprzednie wiadomości i włączyłam komputer. Wpisałam w wyszukiwarce tekst, który my wysłał i kliknęłam lupę. Chwilę wyszukiwało po czym pojawił się komunikat:

Chwilowa przerwa w dostawie internetu
Przepraszamy za usterki. 

Serio?! Chyba tylko ja mam takiego farta. Wyłączyłam laptopa i znowu zaczęłam czytać sms'y od Luke'a. Teraz to by się zgadzało. Pozostaje jedno pytanie: dlaczego do jasnej anielki on mi tu wypisuje teksty piosenek? Nie mógłby pisać normalnych sms'ów? Położyłam się na łóżku i spojrzałam na zegarek w telefonie. Była godzina 17. Kolejny raz westchnęłam. Czy mi się wydaje, czy te dni są za długie? Wstałam i podeszła do szafy. Wybrałam jakieś dresy i się w nie ubrałam. Było jeszcze jasno i strasznie ciepło, a ja nie miałam zamiaru biegać w jeansach. Włosy związałam w wysokiego kucyka i wyszłam z pokoju, a następnie z domu. Czas na małe rozeznanie w terenie. Zaczęłam biec w stronę przeciwną do naszej szkoły. Po około 5 minutach biegu coś przewróciło mnie na trawnik. Tym czymś okazał się długowłosy owczarek niemiecki, który po chwili zaczął mnie lizać po twarzy.
- Prze-prze-przestań - wykrztusiłam między salwami śmiechu. Jednak pies najwyraźniej nic sobie z tego nie robił. Gdy już zaczęło brakować mi tchu pies nagle się odsunął. Po chwili zobaczyłam przed sobą dłoń, którą chwyciłam i która pociągnęła mnie w górę. 
- Dziękuje - poprawiłam spodenki i spojrzałam w górę na osobę, która mi pomogła. Zgadnijcie kto to był. 
Oczywiście Luke Hemmings.
- Nie ma za co - powiedział i zaczął tarmosić psa po łbie. Spojrzałam się na to z uśmiechem.
- To twój pies - wyglądał na zdziwionego tym, że w ogóle zaczęłam tą rozmowę. Ja sama też się zdziwiłam.
- Tak. To suczka, wabi się Molly - wstał, a pies od razu zaczął się łasić o moje nogi tak, że prawie się przewróciłam. Luke wyglądał, jakby zaraz miał pęknąć z powstrzymywanego śmiechu. Zresztą, nie dziwie mu się, bo to wyglądało komicznie. Zwłaszcza, że Molly sięgała mi do połowy ud i naprawdę komicznie wyglądały moje starania, żeby się nie wywrócić. Po chwili chłopak nie wytrzymał i zaczął chichotać. Chichotać!
- Z czego się chichrasz idioto?! Lepiej byś mi pomógł, a nie stoisz i się śmiejesz! Ona zaraz mnie przewróci! - jak na zawołanie, przez Molly straciłam równowagę i prawie upadłam. Prawie, bo Luke złapał mnie w ostatniej chwili i pomógł stanąć do pionu.
- Dzięki - powiedziałam, a on się zaśmiał. Spojrzałam na niego zdezorientowana.
- Dwa razy mi teraz podziękowałaś, a rano ochraniałaś przez dobre dziesiąt minut - normalnie bym się wkurzyła, ale widać było, że tym razem nie chciał mnie w żadnym stopniu wkurzyć. Mówił to zmęczonym i dosyć smutnym tonem, a ja nie wiedziałam co odpowiedzieć i tylko spuściłam skrępowana głowę. Słyszałam jak chłopak westchnął i wziął smycz Molly, po czym odszedł. Tak po prostu. Ja wciągnęłam głęboko powietrze, żeby się nie rozpłakać i wróciłam do domu. Nie biegłam, więc zamiast 5, zajęło mi to około 9 minut. Gdy byłam już w domu, poszłam do domu, rzuciłam się na łóżko i zaczęłam płakać. To przeze mnie. To zawsze jest przeze mnie! To ja zawsze wywołuje kłótnie, to ja zawsze się obrażam. To wszystko przeze mnie. Nawet nie zauważyłam, kiedy zasnęłam z przemęczenia.




Do najdłuższych nie należy, ale krótki chyba też nie jest.
Mam nadzieję, że się spodobał i zapraszam do ankiety tych, którzy jeszcze nie wzięli w niej udziału :)
No i jeszcze raz przypominam o zgłaszaniu się do listy osób informowanych o nowych rozdziałach. Wystarczy, że podacie mi swoje GG, TT lub coś w tym stylu. Jeżeli nie chcecie podawać pod tą notką to zapraszam na mojego e-maila: Marzycielka.2002@gmail.com 


Zapraszam was do zakładki ,,Polecam''. Niedługo pojawią się tam nowe blogi i wattpady.