2 czerwca 2015

Rozdział 14

Pojawiły się zakładki ,,zapytaj mnie'' i ,,spam'' do których serdecznie zapraszam :)
,, Somebody To You ''

Biegnę przez las. Jest ciemno, a ja czuję przeraźliwe zimno. Nie wiem dokąd zmierzam.
Po prostu to robię. Czuję, że gdybym się zatrzymała, to byłby mój koniec.
Nagle potykam się o gałąź i upadam.
Słyszę kroki.
Próbuję się podnieść, ale nie potrafię. Jakaś dziwna siła popycha mnie ku ziemi.
Tajemnicza postać jest coraz bliżej. Ze łzami w oczach czekam na śmierć, gdy…

- Halo! Wstawaj! – poczułam jak ktoś gwałtownie potrząsa moimi ramionami, a ja podnoszę się z krzykiem. Oddychałam szybko i płytko, a w oczach miałam łzy.
- Co się stało? Wszystko okey? -  ledwo słyszałam głos, który do mnie mówił. Wciąż przeżywałam tamten sen. Wciąż przeżywałam tamten strach. Tamten odór śmierci. Po chwili poczułam jak ktoś mnie przytula, zaczęłam się wyrywać ze strachu, jednak tamta osoba nie odpuszczała. Po chwili usłyszałam piękny, melodyjny śpiew.

I dedicate this song to you,
The one who never sees the truth,
That I can take away your hurt, heartbreak girl.
Hold you tight straight through the day light,
I'm right here. When you gonna realise
That I'm your cure, heartbreak girl?

Nie znałam tej piosenki. Głos śpiewał ją jak kołysankę, ale wydawało mi się, że pierwotnie nią nie była. Powoli, z każdym wersem, uspokajałam się, a mój oddech znów stał się miarowy. Łzy przestawały płynąć po mojej twarzy, a ja zaczęłam czuć się bezpieczna. Bezwiednie wtuliłam się w postać, a ona zacieśniła swój uścisk.

******


- Ej! Wstawaj śpiochu! – głos Luke’a wybudził mnie ze snu – No! Już myślałem, że się nie obudzisz. Śniadanie zaraz będzie gotowe, więc radzę ci się ubierać – powiedział i po dokładnym przetasowaniu mnie wzrokiem, dodał – no chyba, że chcesz zjeść przy mnie śniadanie w taki stroju. Ja osobiście nie mam nic przeciwko – na te słowa rzuciłam w niego poduszką i szczelniej okryłam się kołdrą. Chłopak tylko się zaśmiał i przed wyjściem z pokoju puścił mi perskie oczko. Już miałam ruszyć swoje cztery litery z łóżka, gdy nagle wróciły do mnie wydarzenia z nocy. Ale czy to na pewno była jawa? Te wspomnienia były zamglone, a ja pamiętam wszystko jedynie przez łzy. Może to naprawdę był tylko sen? Tego nie wiedziałam, ale byłam pewna jednego – nie chcę do tego wracać. W końcu wstałam z łóżka i zgarnęłam z ziemi moje wczorajsze ciuchy. Byłam zbyt padnięta, żeby chociażby powiesić je na fotel. Ruszyłam w stronę łazienki po drugiej stronie korytarza. Najpierw wychyliłam głowę, żeby sprawdzić, czy nasz kochany pan Hemmings nie postanowił mnie zaskoczyć. Gdy upewniłam się, że droga wolna, wyszłam z pokoju. W łazience spędziłam więcej czasu niż wczoraj, ponieważ musiałam zmyć resztki makijażu i rozczesać włosy palcami, a przy ich długości i gęstości jest to Mission Impossible. Kiedy w końcu mi się to udało, weszłam pod prysznic. Niestety, po pewnym czasie dotarło do mnie, że moje troski nie spłyną ze mnie jak krople wody, i wyszłam spod prysznic. Szybko się ubrałam i zeszłam na dół. Luke siedział w salonie, a śniadanie stało na stoliku. Wyglądało na to, że chłopak nie ruszył jeszcze swojej porcji jajecznicy, a gdy mnie zobaczył, uśmiechnął się i poklepał miejsce obok siebie. Chętnie przystałam na jego propozycję i po chwili siedziałam obok niego na kanapie i razem zajadaliśmy się jajecznicą. Trzeba przyznać, że wyszła mu całkiem niezła.
- To co dzisiaj robimy? Oprócz odwiedzenia Ashton’a – powiedział, gdy zobaczył moją minę. Ja w odpowiedzi westchnęłam.
- Nie wiem. Nie znam zbytnio Sydney. Przeprowadziłam się tu w sierpniu, ale byłam tylko w centrum handlowym, pobliskim sklepie, szkole i parku – dosyć długa lista, prawda?
- Zapomniałaś o szpitalu – powiedział z cwanym uśmiechem, a ja dałam mu kuksańca w żebro – no dobra, dobra. To może po południu jedziemy na lody? – zapytał, a ja przyznałam, że to niezły pomysł.
- A jak zauważy nas ktoś ze szkoły? Może i chodzę do tej szkoły zaledwie dwa tygodnie, ale wiem, że niejedna osoba wagaruje. Nie żeby coś, ale wolę być czysta w razie czego – powiedziałam, a on kiwną głową ze zrozumieniem. Już miał coś powiedzieć, gdy na kanapę wskoczyło, tak lubiane przeze mnie, bydle.
- Molly! – zawołałam, a suczka od razu zaczęła merdać ogonem i lizać mnie po twarzy. Tym razem sama w porę ją od siebie odsunęłam i zaczęłam głaskać.
- Pierwszym punktem na liście rzeczy do zrobienia, będzie wyjście z psem – powiedział z uśmiechem chłopak, a ja ochoczo się zgodziłam. On zaniósł talerze do kuchni, a ja poszłam do łazienki umyć twarz. Po 5 minutach oboje byliśmy na dole. Po założeniu Molly smyczy, wyszliśmy z domu. Oboje stwierdziliśmy, że najlepiej będzie jeśli najpierw pójdziemy do mnie, żebym mogła się przebrać, a następnie skierujemy się do parku. Droga do mojego domu minęła nam w bardzo miłej atmosferze. Co chwilę się śmialiśmy, a przechodnie patrzyli na nas, z dziwnymi minami. Luke raz zaproponował, żebym spróbowała potrzymać Molly. Na początku nie czaiłam o co chodzi z tym całym próbowaniem. No bo co jest trudnego w tym, żeby utrzymać psa na smyczy? Jednak, gdy tylko owy przedmiot wpadł w moje ręce, zrozumiałam. Suczka zaczęła biec jak szalona, a ja za nią. Miałam szczęście, że Hemmings szybko biegał, bo inaczej pewnie skończyłabym nie wiadomo gdzie. Chłopak szybko przejął smycz i uspokoił zwierzę, po czym podał mi rękę.
- Dziękuje, ty mój bohaterze – mruknęłam, doskonale zdając sobie sprawę z tego, że to była stu procentowo jego wina. Szliśmy dalej, a ż po około trzech minutach stanęliśmy przed moim domem. Otworzyłam drzwi kluczami i wpuściłam ich do środka. Powiedziałam Luke’owi, gdzie znajdzie miskę w którą może nalać wody dla Molly, oraz gdzie są napoje. Ja natomiast poszłam na górę do mojego pokoju, żeby się przebrać. Wybrałam zwykłe, jeansowe spodenki i t-shirt. Do tego ubrałam moje ulubione conversy i rozczesałam włosy. Przed zejściem na dół, poszłam jeszcze umyć zęby. Gdy weszłam do salonu, od razu zauważyłam rozwalonego na kanapie Hemmings’a i psa, który leżał obok sofy. Na stole stały dwie szklanki z wodą. Gdy mój gość mnie zauważył podniósł się do ,,normalnej’’ pozycji siedzącej i poklepał miejsce obok siebie. Ja usiadłam i zanim zdążyłam zareagować, chłopak położył swoją głowę na moich kolanach. Szybko zepchnęłam go na podłogę, a on z jękiem poleciał na dywan. Molly od razu do niego podeszła i zaczęła lizać go po twarzy. Widząc to, śmiałam się z jego prób odepchnięcia od siebie psa. Będąc jakże dobroduszną osobą pomogłam mu i zaciągnęłam suczkę na kanapę. Luke leżał jeszcze przez chwilę na dywanie, po czym podniósł się i z miną seryjnego mordercy złapał mnie w pasie i przerzucił sobie mnie przez ramie. Zaczęłam na niego wrzeszczeć, żeby mnie puścił, ale on nic sobie z tego nie robił i zaczął kręcić się wokół własnej osi. Ja za to piszczałam. Pies za to patrzył się na nas jak na idiotów. W końcu mój oprawca się nade mną zlitował i postawił mnie na ziemi. Pierwszą rzeczą jaką zrobiłam, było walnięcie go w ramię. Niezbyt mocno, ale jednak. Chłopak potarł się po tym miejscu udając, że to na serio go bolało. Ja tylko pokręciłam z politowaniem głową i spojrzałam na niego z podniesioną brwią. Już miałam rzucić jakąś uszczypliwą ripostę, ale dzwoniący telefon Luke’a mi przeszkodził.
- Halo? – odebrał, a po chwili zmarszczył brwi. Pokazał mi ręką, że zaraz wraca i wyszedł z salonu. Słyszałam tylko urywki słów i podniesiony głos chłopaka. Brzmiał na zdenerwowanego. Mówili coś o jakimś występie, ludziach, popularności i reszcie chłopaków. Trochę mnie to zdziwiło, ale siedziałam dalej w pokoju i głaskałam Molly. Po jakiś dziesięciu minutach wrócił do pokoju, a jego mina niezbyt mi się podobała. Zanim zdążyłam zapytać co się stało, on zaczął mówić
- Muszę wyjechać – powiedział, a mnie zatkało. Gdyby nie jego poważny ton i wyraz twarzy pomyślałabym, że to żart.
- A-ale jak to? – chciał tak po prostu wyjechać?
- To bardziej skomplikowane niż ci się wydaje. Uwierz mi, że chciałbym ci powiedzieć, ale nie mogę
- Jak to nie możesz? Ktoś ci zabronił – z każdym jego słowem cała sprawa coraz bardziej mnie intrygowała i miałam dziwne wrażenie, że to ma coś wspólnego z tą rzeczą, którą przede mną ukrywają.
- Mówiłem ci, że to bardziej skomplikowane niż ci się wydaje. Już ci mówiłem, że niedługo dowiesz o co chodzi – czyli miałam rację. To o to w tym wszystkim chodziło.
- Więc to ma związek z tą rzeczą, którą przede mną ukrywacie? Dlaczego nie możecie po prostu mi powiedzieć? – nie żeby coś, ale powiedziałam im rzecz, o której nie wiedział nikt. Zaufałam im, więc dlaczego oni nie ufali mnie?
- Powiedziałem ci, że nie mogę! – Luke zaczął podnosić głos, co nie za bardzo mi się spodobało.
- A możesz mi chociaż zdradzić dlaczego?
- Uwierz mi, że nie mogę! – teraz praktycznie krzyczał – naprawdę bym chciał, ale wiem, że to mogłoby cię przerazić. To zbyt wielki ciężar do uniesienia! – że co? O czym on mówi?
- Sądzisz, że nie byłabym w stanie unieść ciężaru waszej ,,wielkiej tajemnicy’’ – przy ostatnich sowach zrobiłam palcami cudzysłów.
- Mogę się założyć, że tak – no dobra. Niby nic, ale to na serio bolało. I to jak cholera. Nie ufał mi i sądził, że nie dam sobie rady z ich tajemnicą.
- Czyli sądzisz, że jestem słaba?
- Nie żeby coś, ale… - nawet nie musiał kończyć.
- Sądzisz, że jestem słaba bo co? Bo boję się mojego byłego? Bo nie potrafię wytrzymać presji? No dawaj! – byłam coraz bardziej wkurzona. On tylko westchnął.
- Nie zrozum mnie źle, ale naprawdę nie powinnaś o tym wiedzieć – aha. Czyli od ,,uwierz mi, że chcę ci powiedzieć’’ przechodzimy do ,, nie powinnaś o tym wiedzieć’’. Bosko!
- Nie ufasz mi?
- Nie chodzi o zaufanie, tylko o to, że gdybyś się dowiedziała, ludzie zaczęliby gadać i…- nie dałam mu dokończyć zdania. Skoro to, czy ludzie by gadali, jest dla niego ważniejsze niż przyjaźń, nie zamierzałam słuchać tego dalej.
- Wyjdź – powiedziałam zanim pomyślałam, ale szczerze mówiąc tego nie żałowałam.
- Lily…- znowu mu przerwałam.
- Wyjdź! – tym razem podniosłam głos. Chłopak spojrzał na mnie niepewnie, jakby nie wiedział co zrobić, jednak gdy zobaczył mój stanowczy wzrok, wziął smycz Molly i wyszedł. Jednak zatrzymał się w progu.

- Uwierz mi, że nie chciałem żeby tak wyszło – powiedział i wyszedł, a ja zostałam sama z głową bolącą od tysiąca myśli, które przez nią przelatywały. Miałam tego wszystkiego po prostu dość. Najpierw James, następnie Christopher, a teraz to. Nie wiedziałam co mam zrobić. Czułam się, jakbym w jednej chwili straciła wszystkich. 

******


Obecnie jest godzina 16:15, a ja  leżę na łóżku. Z moich oczu wciąż płyną łzy, chociaż nie tak obficie jak przez ostatnią godzinę. Wciąż nie mogłam uwierzyć w to, co się stało. Jasne, wcześniej mieliśmy kłótnie, ale czułam, że tym razem to było coś innego. Bałam się, cholernie się bałam. Byłam prawie 100% pewna, że to koniec. A wiecie co jest najgorsze? Nie żałowałam swoich słów. Tak bardzo chciałam ich żałować, ale nie potrafiłam. Od dawna miałam przeczucie. A dokładniej od kiedy dostałam poniedziałkowy sms od James'a. To od tego się zaczęło. Twierdziłam, że mimo wszystko by mnie nie okłamał i miałam rację. Mówił, a raczej pisał, prawdę. Niestety zdałam sobie sprawę z tego, że Christopher nie kłamał. To bolało, i to cholernie mocno, ale taka była prawda. Sądziłam, że mogę im zaufać. Myliłam się. I to bardzo. Dlaczego ja głupia się do nich zbliżyłam? Przecież od początku przeczuwałam, że to tak się skończy! Moje przemyślenia przerwał głos dochodzący z laptopa. A dokładniej odgłos przychodzącego połączenia na Skype. Wstałam z łóżka i usiadłam przy biurku. Na monitorze widniała informacja, że Alex próbuje się do mnie dodzwonić. Po chwili wahania odebrałam.
- Cześć Lil..- widząc w jakim jestem stanie przerwała - O matko! Co się stało? Dlaczego płaczesz? To przez James'a? - zaczęła atakować mnie pytaniami, od czego tylko bardziej rozbolała mnie głowa.
- Proszę cię, zwolnij trochę, okey? To nie przez James'a. Znaczy, nie do końca przez niego - powiedziałam, a ona spojrzała na mnie z niezrozumieniem, więc opowiedziałam jej całą historię od momentu, gdy poznałam Ashton'a, aż do dzisiaj. Podczas mojego monologu nie raz zaczęłam płakać, a Alex w ciszy i spokoju czekała, aż się uspokoję. Byłam jej wdzięczna, ponieważ równie dobrze mogła mówić do mnie teksty typu ,,ogarnij się'', ale tego nie robiła. 
Gdy skończyłam mówić z jej strony padło mnóstwo niecenzuralnych słów,  których nie chcecie znać. I szczerze mówiąc takich, których ja sama wcześniej nie znałam.
- Już? - zapytałam, gdy przestała mówić.
- Tak. Szczerze mówiąc nigdy nie byłam w takiej sytuacji, ale wiesz co? Moim zdaniem powinnaś ich unikać. Połaź trochę bez celu po szkole, poznaj nowych ludzi, zakoleguj się z nimi. To pomoże. Nie daj im satysfakcji i pokaż, że jesteś silna - powiedziała, a mi zrobiło się ciepło na sercu. W tamtej chwili wiedziałam, że nie straciłam jej i, że mogę na nią liczyć. Chciałam jej odpowiedzieć, ale przerwał mi dzwoniący telefon. Gdy spojrzałam na wyświetlacz momentalnie zrobiłam się blada.
- O co chodzi? Kto dzwoni? - mój stan najwyraźniej nie umknął wadze Alex.
- To...



Kto dzwonił, dowiecie się w 15 :) Możecie obstawiać w komentarzach!

Szczerze? Z tego rozdziału jestem zadowolona bardziej niż z jakiegokolwiek innego. Nie wiem dlaczego. Po prostu coś mnie w nim urzekło, ale nie powiem co, bo sama nie wiem. Może styl? Może wydarzenia? Powiem jedynie, że tak po prostu jest.

PS. Mam dla was taki mały challenge. Pod 13 rozdziałem było praktycznie 5  komentarzy do was. Ciekawi mnie, czy dobijemy do 6 . Co wy na to? 
Do roboty! ;)

PS2. Next w poniedziałek ;)

15 komentarzy:

  1. Jak mogłaś przerwać w takim momencie ?!?!? Mam nadzieje ze Lily pogodzić się z chłopakami i wszystko sobie wyjaśnia . Cudowny rozdział nie mogę doczekać się next ♡ ♡ ♡ ♡ ♡ ♡ ♡ ♡ ♡ ♡

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na nexta zapraszam w poniedziałek, a czy się pogodzą okaże się później :) ( tak, wiem, że jestem okropna XD)

      Usuń
  2. Ty mała piczo! Jak mogłaś w takim momencie? No jak? Dziecko szatana!
    Rozdział wspaniały jak zwykle, Alex okazała się być dobrą przyjaciółką, myślę że ją polubię :-)
    Czekam na następny! ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ekgem...ekhem..,rozdział 14...ekhem...JustBe...ekhem XD

      Usuń
  3. Świetny rozdział kiedy next ?����������

    OdpowiedzUsuń
  4. Zarąbisty rozdział <3 To wszystko jest takie świetne xd Nie mogę sie doczekać poniedziałku xd ( wolałabym szybciej no ale cóż xd może jakoś przeżyję xd ) Pozdrawiam i życzę jak najwięcej weny :D /Wo.

    OdpowiedzUsuń
  5. Jest świetny, nie mogę się doczekać kiedy się o tym wszystkim dowie Lily / Karolina

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Taki mały spoiler: już w poniedziałek! Ale ciii... XD

      Usuń
  6. Dziękuje za link zostawiony u mnie w komentarzu ;) zabieram sie za czytanie, ale z tego co już zobaczyłam wiem, że będzie mi się podobało <33

    http://beside-you-5-seconds-of-summer.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  7. O MÓJ BOŻE!!! nie mogę !!! tak to kocham<3
    Ari <3

    OdpowiedzUsuń

Twój komentarz da mi niesamowitego kopa i sprawi, że następny rozdział będzie dłuższy i lepszej jakości ;)
Na każdy komentarz odpisuje :)