Dedyk dla mojej klasy, której niestety pewnie już nigdy nie spotkam :(
Dzisiaj na początku mała zmianka :)
Mam nadzieję, że nie będziecie mieli mi tego za złe XD
,, You Got Everything ''
~ Luke POV ~
~ Luke POV ~
( przepraszam za błędy, ale nie za łatwo pisać z perspektywy chłopaka po około 19 rozdziałach z perspektywy dziewczyny )
Stałem pod szkołą dobre 15 minut i czekałem, aż wyjdzie. Po tym co się wczoraj stało nie mogłem odpuścić. Nie mogliśmy jej stracić. Nagle usłyszałem śmiechy, więc podniosłem głowę. To co zobaczyłem, kompletnie zbiło mnie z tropu. Ze szkoły wychodziła Lily. Znaczy...to chyba była Lily. Bałem się, że po wczorajszym będzie, delikatnie mówiąc, smutna, ale nie spodziewałem się tego. Z budynku wyszła dziewczyna o ciemnych, długich włosach. Była ubrana w pomarańczową sukienkę do kolan, brązową, krótką kurtkę i tego samego koloru wysokie buty. W życiu nie spodziewałbym się, że zobaczę ją jeszcze raz w sukience. Była radosna jak nigdy wcześniej. Co więcej, nie była sama. Obok niej szedł jakiś wysoki, loczkowaty blondyn i obejmował ją ramieniem. Nie wiem dlaczego, ale nie za bardzo mi się to spodobało. Byliśmy przyjaciółmi, a ona nie mówiła nam, że ma chłopaka. Chłopaka. Bez zastanowienia przestałem się opierać o maskę mojego samochodu i do nich podeszłem.
- Heja - powiedziałem zdejmując okulary. Para spojrzała się na mnie lekko zdziwiona.
- Cześć - pierwsza odezwała się Lily.
- Siemka. Ty pewnie jesteś Lucas Hemmings - mój wzrok przeniósł się na owego blondyna, który podał mi rękę. Nieufnie ją uścisnąłem.
- Tak, a ty jesteś...?
- Jack Pieterson. Miło mi - powiedział, a ja od razu zacząłem się zastanawiać, skąd ja znam to nazwisko.
- Szkoda, że nie mogę powiedzieć tego samego - mruknąłem tak, żeby nie usłyszeli i dodałem głośniej - co tam u was nowego? - chyba palnąłem coś nie tak, bo dziewczyna spojrzała na mnie jak na debila.- Heja - powiedziałem zdejmując okulary. Para spojrzała się na mnie lekko zdziwiona.
- Cześć - pierwsza odezwała się Lily.
- Siemka. Ty pewnie jesteś Lucas Hemmings - mój wzrok przeniósł się na owego blondyna, który podał mi rękę. Nieufnie ją uścisnąłem.
- Tak, a ty jesteś...?
- Jack Pieterson. Miło mi - powiedział, a ja od razu zacząłem się zastanawiać, skąd ja znam to nazwisko.
- Nic ciekawego - wręcz warknęła i zwróciła się do owego Jack'a - możemy już iść? - zapytała, a ja od razu stwierdziłem, że na serio się wkopaliśmy. Nigdy nie zachowywała się tak, jakby nas nie było, a teraz tak właśnie zrobiła. Miałem ochotę walnąć głową w słup. Serio.
- Okey. To, do zobaczenia - drugą część powiedział do mnie, a ja po chwili obserwowałem jak odchodzą. Odzyskanie jej, będzie trudniejsze niż myśleliśmy, mruknął głos w mojej głwie, a ja przyznałem mu rację. Wsiadłem do samochodu i odjechałem z parkingu. Trzeba będzie powiedzieć chłopakom.
~ Lily POV ~
Czułam się źle ignorując Luke'a w taki sposób, ale nie potrafiłam inaczej. Po tym, co zobaczyłam wczoraj nie dałam rady. Ukrywałam się pod maską szczęścia, ale w środku byłam roztrzaskana na kawałki. Nie wiedziałam dlaczego się tak czułam. Po prostu tamten widok mnie załamał. Jedynym plusem było to, że wczoraj rodzice powiedzieli mi, iż w piątek podczas moich lekcji zostali wysłani w pilną delegację. Wrócili wczoraj wieczorem, więc nie zauważyli, że mnie nie było. Wtedy czułam ulgę. A co czuję teraz, gdy widzę jak Luke z zaciśniętymi pięściami wsiada do samochodu i odjeżdża z parkingu? Smutek i gorycz. To przeze mnie jest wściekły, ale to przez niego się tak zachowuję. Wieczorem zadzwoniłam do Jack'a i on wręcz zmusił mnie do takiego zachowania. Nie chciałam tego, ale musiałam mu przyznać, że byłam za mało asertywna. Zbyt słaba. Wsiadłam do samochodu i czekałam, aż mój przyjaciel zrobi to samo. Gdy wsiadł wreszcie do samochodu miał zmarszczone brwi i zaciśnięte wargi. Coś było nie tak.
- Co się stało? - zapytałam, a chłopak spojrzał na mnie tak, jakby dopiero teraz mnie zauważył.
- E...co? Nie nic. Wszystko w porządku - powiedział lekko nieprzytomnie i ruszył. Szczerze? W tamtej chwili bardzo się o niego martwiłam i postawiłam sobie za cel dowiedzenie się, co go dręczy.
~ Luke POV ~
Od dobrej godziny siedzieliśmy u mnie w salonie i myśleliśmy co robić. Trochę zaczęło mnie to już denerwować. Wszyscy byliśmy nieźle sfrustrowani. Najgorsze było to, że piosenka nie zadziałała, a przez tą fankę Lily nie chciała ze mną rozmawiać. Nie miałem jej tego za złe. Ja sam powinienem ją odsunąć, a byłem po prostu zbyt zszokowany.
- Luke! - z zamyślenia wyrwał mnie Ashton, który właśnie wrzeszczał mi do ucha.
- Co się stało? - zapytałem lekko nieprzytomnie. Nawet się nie zorientowałem, że przestałem ich słuchać. W odpowiedzi Cal westchnął.
- Pomyśleliśmy, że warto by było teraz do niej jechać i porozmawiać z nią na spokojnie - powiedział Michael, a ja tylko skinąłem głową. Miałem powoli serdecznie dość tej sytuacji. Byłem nią po prostu zmęczony. Wszyscy byliśmy. Razem wyszliśmy z mojego domu i ruszyliśmy do samochodu. Ashton prowadził, a ja siedziałem obok niego. Z tyłu usieli Michael i Calum. Po jakiś trzech minutach byliśmy pod domem. Szczerze mówiąc nie rozumiałem po co ten samochód, ale nic nie mówiłem. Podeszliśmy do drzwi, a Ashton jako jedyny odważył się w nie zapukać. Po chwili otworzyła nam dosyć wysoka kobieta o brązowych włosach. Od razu ją rozpoznałem.
- Dzień dobry pani Whiskins. Jest może Lilianna - zapytałem. Wiedziałem, że rodzice Lily nie lubili żadnych zdrobnień, dlatego pamiętałem, żeby użyć jej pełnego imienia.
- Oczywiście, wchodźcie - powiedziała i przepuściła nas w drzwiach. Powiedziała, że nasza przyjaciółka jest w swoim pokoju, więc zaprowadziłem tam chłopaków. Zapukałem lekko drzwi, a po chwili usłyszeliśmy ciche ,,proszę''. Kiedy weszliśmy do środka dziewczyna akurat odrabiała lekcje. Na początku chyba myślała, że jesteśmy którymś z jej rodziców, więc lekko chrząknąłem. Gdy zorientowała się kto ją odwiedził usiadła prosto na krześle i spojrzała na nas z założonymi rękami, a ja mogłem spokojnie stwierdzić, że wyglądała jak ,,stara'' ona. Była ubrana w jeansowe szorty, różową koszulkę z napisem ,,Smile'' i tego samego koloru, krótkie conversy. Żadnych sukienek ani innych udziwnień. Poza tym zauważyłem jeszcze jedną rzecz. Jej oczy wyrażały determinację oraz...smutek przez który miałem wyrzuty sumienia. Wiedziałem bowiem, że to moja wina.
- Czego chcecie? - zapytała tak obojętnym tonem, że prawie się skrzywiłem. Zachowywała się jakbyśmy się wcześniej nie znali.
- Chcemy porozmawiać - powiedział miękko Ashton, a ja zobaczyłem, że dziewczyna patrzy na nas z niepewnością. W końcu westchnęła i skinęła głową.
- Siadajcie - wskazała nam łóżko, a sama odwróciła sobie krzesło. Przez chwilę panowało milczenie, które postanowiłem przerwać.
- Przepraszam - powiedziałem cicho, a ona prychnęła.
- Za co? Za krzyk? Za kłamstwa? Czy może za brak zaufania? Wiem! Pewnie za to, że...- nie dałem dokończyć.
- Wiem co zrobiłem, jasne? Jesteśmy tu teraz po to, żeby to naprawić - powiedziałem. Tak naprawdę przerwałem jej tylko dlatego, że to bolało. Niestety miała rację, a każde słowo, które wypadało z jej ust dźgało mnie w duszę jak najostrzejszy sztylet, Do cholery! To
- Lily, proszę cię. Zrozum nas. Zawsze kiedy poznawaliśmy kogoś nowego ta osoba znała nas na wylot. Ty jesteś pierwszym człowiekiem od kilku miesięcy, który nie wiedział, że istnieje takie coś jak 5 Seconds Of Summer. Nie piszczałaś na nasz widok i nie prosiłaś o autografy. Nie patrzyłaś na sławę, ale na to jacy jesteśmy. Po prostu nie chcieliśmy, żeby to się zmieniło - powiedział Ashton. Szczerze? Trzeba było być człowiekiem bez serca, żeby zignorować jego minę zbitego szczeniaczka. Nawet ja muszę to przyznać. Na nasze szczęście dziewczyna miała wielkie serce i po chwili siedziała Ashton'owi na kolanach i się do niego przytulała. Całą trójką przyłączyliśmy się i powstał wielki grupowy uścisk. Chyba nam się udało...
******
Była 1 w nocy, gdy obudził mnie dźwięk dzwoniącego telefonu. Sięgnąłem po komórkę i odebrałem.
- Coś się stało? - zapytałem zaspany, a w odpowiedzi usłyszałem szloch. Na ten dźwięk momentalnie się wybudziłem.
- Lily, co jest? - kto jak kto, ale ta dziewczyna nie płakała bez powodu.
- Luke, proszę cię. Przyjedź - poprosiła łamiącym się głosem, a ja szybko zakończyłem połączenie i w biegu zacząłem się ubierać. Po jakiś 5 minutach byłem w samochodzie. Starałem się nie robić zbytnio hałasu, żeby nie obudzić moich rodziców i psa. Dojechanie pod jej dom nie zajęło mi dużo czasu. Szybko wysiadłem z auta i wręcz podbiegłem do drzwi. Zanim zdążyłem zapukać Lily mi otworzyła i się do mnie przytuliła. Delikatnie zaprowadziłem ją na kanapę do salonu i wróciłem, żeby zamknąć drzwi.
- Co się stało? - zapytałem siadając obok niej, a ona znowu się do mnie przytuliła. Złapałem ją ręką pod kolanami i posadziłem sobie na kolanach. Dziewczyna łkała wtulona w mój tors, a ja głaskałem ją uspokajająco po włosach. Nie wiedziałem ile tak siedzieliśmy, ale z każdą chwilą byłem coraz bardziej zaniepokojony. Zdziwił mnie również brak jej mamy. Czekałem, aż Lily coś powie, ale ona dalej płakała. Nagle się odezwała, a do mnie dotarło, że wolałem jak siedzieliśmy w cieszy. Nie spodziewałem się tego. Nikt by się nie spodziewał.
- Mój ojciec miał wypadek. Jest w szpitalu na ostrym dyżurze - wyłkała, a mi zrobiło się słabo. Mocniej ją do siebie przytuliłem i zacząłem w głowie analizować jej słowa. Ostry dyżur?! To nie wróży nic dobrego.
- Moja mama tam pojechała, ale nie pozwoliła mi jechać z nią. Nie wiedziałam co robić i...i...zadzwoniłam do ciebie - dalej płakała, ale wydawało mi się, że powoli się uspokajała. Wraz z jej słowami poczułem też, że robi mi się ciepło na sercu. Zadzwoniła do mnie. Nie do Ashton'a, nie do Jack'a, ale do mnie.
- Cii...Obiecuję ci, że rano tam pojedziemy - wyszeptałem w jej włosy. Kiedy dziewczyna przestała płakać wziąłem ją na ręce i zaniosłem do jej pokoju. Była zbyt śpiąca, żeby zaprotestować, więc nie miałem z tym większych problemów. Do ciężkich na szczęście też nie należała. Delikatnie położyłem ją na łóżku i przykryłem kołdrą. Przysunąłem sobie krzesło i czekałem, aż dziewczyna zaśnie, jednak najwyraźniej miała z tym problemy.
- Nie dam rady zasnąć - mruknęła, a ja wpadłem na pomysł.
- Zaśpiewać ci coś? - zapytałem, a ona skinęła głową.
Tonight we’re fading fast
I just wanna make this last
If I could say the things that I wanna say
I’d find a way to make you stay
I’d never let you get away
Catch you in all the games we’ve played
Podziałało. Zasnęła już przy czwartej linijce. Spojrzałem na nią zmartwiony i po cichu zszedłem do salonu. Wyciągnąłem komórkę i wybrałem numer.
- Czego Hemmings? Jest cholerna DRUGA w nocy - powiedział z dużym naciskiem na słowo ,,druga''.
- Nie przesadzaj Hood. Pamiętasz może, od której były godziny odwiedzin w tym szpitalu, w którym leżał Irwin?
- Jeżeli chodzi ci o jutrzejszy dzień, to było rano - mruknął zaspany.
- Konkretniej?
- Od siódmej - na tą wiadomość lekko się zaśmiałem.
- A więc posłuchaj. Najpóźniej o 6:40 spinasz poślady i jedziesz do szpitala, albo nie ręczę za siebie - rozłączyłem się zanim zdążył zaprotestować i powtórzyłem to z Michaelem. Zanim zdążyłem rozłączyć się z Ashton'em zadał pytanie na które na serio nie chciałem odpowiadać.
- Co się stało?
- Tata Lily miał wypadek i leży na ostrym dyżurze - ledwo przeszło mi to przez gardło.
- Będę nawet szybciej - powiedział i się rozłączył, a ja wróciłem do pokoju na górze. Dziewczyna wciąż spała i padało na nią światło księżyca. Na jej policzkach były widoczne ślady od łez. Ona nie zasłużyła na taki ból. Od kiedy przyjechała do Sydney spotykają ją same kłopoty ze strony naszej lub innych. Na tę myśl w moich oczach pojawiły się łzy, ale starałem się nie pozwolić im wypłynąć. Musieliśmy być silni. Dla niej.
No i co? Wreszcie się pogodzili! Połowa rozdziału = #dramat, a druga połowa = #sweet. No, nie do końca :-(
I jak po zakończeniu roku? Nie wiem jak to jest u was, ale ja dziwnie się czuję z tym, że nie muszę budzić się o szóstej i zbierać do szkoły. Szczerze mówić jestem smutna, bo to była moja ostatnia klasa podstawówki :-( Mnóstwo płaczu i uścisków <3 Piszcie jak u was.