27 października 2015

Rozdział 24

Jeżeli ktoś jest ciekawy dlaczego tyle czasu nie było rozdziału to zapraszam do notki pod spodem.
Edit: Wracam też do odpisywania na komentarze!
(tym razem coś innego niż zazwyczaj)
,,Cause I'm hopeful''

Dwa tygodnie. Oto ile minęło od mojego pocałunku z Lucasem i od momentu, kiedy w pewnym sensie ,,pogodziłam się'' z moją mamą. Przez ten cały czas chodziłam przygnębiona. Gdyby chłopaki pewnie w ogóle nie ruszałabym się z domu, ale najwyraźniej wzięli sobie za cel oderwać mnie od wszystkich złych wydarzeń. Prawie codziennie zabierali mnie, albo do siebie, albo do jakiś knajp, parków i innych miejsc w mieście. W dzień  było nawet w porządku, ale najgorsze były bezsenne noce. Zazwyczaj cicho płakałam, żeby rodzice nic nie słyszeli. 
Pewnie zastanawiacie się: dlaczego?
Otóż...co prawda mój ojciec wrócił ze szpitala, ale nic nie pamiętał. No...prawie nic. Wciąż uwielbia oglądać sport. To się nie zmieniło. Najgorsze jest to, że już powoli przypomina sobie mamę, a mnie wcale. Nic. I to mnie chyba boli najbardziej.
- Orient! - wyrwałam się zaskoczona z zamyślenia, i ledwo uniknęłam piłki lecącej w moim kierunku. No tak. Zapomniałam wspomnieć, że dzisiejszym ,,świetnym pomysłem'' było wyjście na plaże. Trzeba przyznać, że Sydney ma naprawdę piękne strefy kąpieliskowe. Woda jest czysta, a piasek bez skaz. Po prostu raj.
- Weź się idioto! - z całej siły rzuciłam w Hemmingsa piłką, a ten ją sprawnie złapał. Głupia sprawność fizyczna. Chłopak wystawił mi język, a ja prychnęłam. Banda przystojnych  dzieciaków. Przeniosłam wzrok na Caluma i Michael'a, którzy aktualnie toczyli walkę na wodorosty, piasek i wodę. Podczas, kiedy oni się bawili Luke i Ashton grali w siatkówkę plażową. Próbowali mnie namówić, ale...cóż. Chyba jestem na to za leniwa. Poza tym słońce wciąż mnie pali, bo jestem tu dopiero...miesiąc? Mimo wszystko słońce wciąż mnie czasem dość mocno grzeje, dlatego teraz siedzę w cieniu i przyglądam się ludziom na plaży. Oni byli roześmiani. Szczęśliwi. A ja? Ja przeżywałam wypadek taty i to, że James dalej panoszy się po mojej szkole. Co więcej - wszyscy go uwielbiali. Nauczyciele, uczniowie, nawet woźne uwielbiały z nim przebywać. Ja i chłopcy z 5SOS byliśmy chyba jedynymi osobami, które wiedziały jaki on naprawdę jest. Czasem zaczepiał mnie na korytarzu, ale chłopcy starali się go wykurzyć nie robiąc scen na całą szkołę. 
A tak w ogóle wiecie, że stałam się sławna?
Nie ma to jak być na pierwszej stronie razem z Hemmingsem i Jack'iem. Najlepszy był nagłówek: ,,Czyżby Luke Hemmings poznał swoją fankę?''.
Po prostu marzyłam o takiej sławie. Serio. 
A tak ogólnie to...Isabella nadal się do mnie nie odzywa. I pomyśleć, że taka ,,słodka'' dziewczyna ma w sobie tyle jadu.
Jack znalazł sobie świetną posadę. Mianowicie jest...uwaga...uwaga...Pomocnikiem naszej nauczycielki tańca! Miałam ochotę zabić go jak się dowiedziałam. A wiecie dlaczego? Bo sam mi się przyznał, że zrobił to specjalnie dla mnie, Jakby nie wiedział, że będzie mnie to stresować! Co jeszcze w tym tygodniu ciekawego? Matka natura mnie nie kocha i dostałam okresu. Świetny tydzień co nie? Westchnęłam i zamknęłam książkę. Postanowiłam przejść się po plaży. Wstałam z ręcznika, owinęłam się chustą i ruszyłam w stronę przeciwną do bawiących się chłopców z 5SOS. Lekki wietrzyk sprawiał, że słońce nie doskwierało mi tak bardzo. To był jeden z tych dni, kiedy pozwalałam sobie odetchnąć. Po prostu zapomnieć. Skierowałam się w stronę wody i szłam jej brzegiem mocząc nogi w lekkich falach.

******

- Lily! Zaczekaj! - nagle usłyszałam znajomy głos, a kiedy się odwróciłam zobaczyłam zdyszanego Hemmings'a. Spojrzałam na niego rozbawiona, a on rzucił się na piasek obok mnie.
- Wiesz co, Luke? Ja zawsze wiedziałam, że kiedyś rzucisz się na ziemię obok moich stup, ale nie myślałam, że to nastąpi tak szybko - powiedziałam ze śmiechem, a wcześniej wspomniany prychnął.
- Ha.Ha.Ha. Bardzo zabawne. Serio - przewrócił oczami, żeby podkreślić swoje słowa.
- Dobra, lepiej mów o co chodzi, bo nie uwierzę, że przebiegłeś tyle drogi tylko po to, żeby rzucić się na pasek obok mnie.
- A tak. Idziemy na lody - powiedział z szerokim uśmiechem, a spojrzałam się na niego z taką miną, że po chwili jego twarz wyrażała jedno, wielkie zdezorientowanie.
- Chcesz mi powiedzieć, że chciało ci się tyle biec, żebym poszła z wami na lody? Serio? - teraz byłam tylko rozbawiona. Ten facet czasami po prostu mnie rozbrajał.
- No...właściwie to tak - wstał i podrapał się po karku, a ja pokręciłam głową z politowaniem. 
- Niech ci będzie. Prowadź - wskazałam ręką w stronę zaludnionej części plaży. Chłopak wziął to za pretekst, żeby złapać mnie za dłoń i pociągnąć mnie we wcześniej wskazanym przeze mnie kierunku. Szliśmy w ciszy, ale chyba żadnemu z nas to nie przeszkadzało. Ostatni tydzień był między nami dość...dziwnym okresem. Ukradkowe spojrzenia, rumiane policzki, cwane uśmieszki...A to wszystko, kiedy nikt nie patrzył. Moja mama zaczęła się mną więcej zajmować, ale nie wiem czy to mnie akurat cieszy. Wcześniej narzekałam na brak zainteresowania, ale wtedy przynajmniej nikt nie robił mi codziennie jakiś aluzji co do moich relacji z chłopakami. Teraz to się diametralnie zmieniło. Moja rodzicielka ustawiła sobie za główny cel dowiedzieć się co jest między mną, a Lucasem. A ja nawet gdybym chciała jej coś powiedzieć, to bym nie mogła, bo...ja sama nie wiedziałam kim my dla siebie jesteśmy. Cały czas czułam się jakby oni mimo wszystko byli poza moim zasięgiem. Jakby wszystkie moje wysiłki były nieważne, bo cokolwiek bym nie zrobiła to i tak nie byłabym dla nich dość dobra. I to mnie przytłaczało. Do tego okazało się, że Hemmings nie rzuca słów na wiatr. Dzień po tym jak znowu zaczęłam ,,normalnie" rozmawiać z mamą, on chciał wiedzieć wszystko na temat moich konkursów. Obejrzeliśmy razem wszystkie nagranie i...o dziwo poczułam się inaczej. Jakbym była silniejsza, bo w końcu uświadomiłam sobie, że to już było i nie wróci. Wciąż nic nie powiedzieliśmy reszcie, ale postanowiłam, że to niedługo się zmieni. Ja już prawie wróciłam do formy, a Luke obiecał, że będzie mnie pilnował i zacznę znów trenować pod jego nadzorem. W razie gdyby coś się działo będzie mógł mi pomóc. Strasznie cieszyłam się z tego powodu. Brakowało mi tego wsparcia ze strony drugiej osoby. 
Poza tym dzisiaj był ostatni dzień ,,wolności''. Była niedziela, a od jutra wracam do szkoły. A właściwie wracamy. Luke tak jak obiecał pilnował mnie przez cały tydzień. Dzięki Ashton'owi, Mchael'owi i Calum'owi nie jesteśmy w tyle z nauką. Załatwili nam notatki nawet z tych przedmiotów, których nie mamy razem. Mimo całego swojego zboczenia można ich z czystym sumieniem nazwać aniołami.

******

Kiedy doszliśmy już do budki z lodami chłopcy już na nas czekali. Jednak niezbyt spodobały mi się ich uśmieszki. Były one w stylu ,,jesteśmy zboczeni, ale taka nasza diabelska natura''. Spojrzałam na nich ze zmarszczonymi brwiami, a kątem oka widziałam jak Luke przewraca oczami. Okazało się, że kupili już lody dla całej piątki, ale patrząc na ich miny nie byłam pewna czy powinniśmy je brać. Ostatecznie postanowiłam zaryzykować. Poszliśmy w stronę naszego ,,obozowiska''. Szczerze mówiąc nie wiem czy powinnam się zdziwić widząc, że ręczniki Calum'a i Michael'a są częściowo w wodorostach. Chłopcy tylko się uśmiechnęli widząc moją minę. Usiedliśmy w kółku, a Ashton odchrząknął, a Hemmings w jednej chwili poczęstował go morderczym spojrzeniem. Jednak Irwin nic sobie z tego nie robił i spojrzał się na mnie.
- A więc Lily, jak tam spacerek z panem Lucasem Robertem Hemmingsem? Poproszę o pikantne szczegóły - no i wszystko jasne. Strzeliłam facepalm'a i spojrzałam na niego z politowaniem. 
- Nie zaczyna się zdania od ,,A więc''. To po pierwsze. Po drugie: nie muszę ci się spowiadać z mojego życia osobistego skoro ty tego nie robisz - odparowałam z uśmieszkiem.
- No wiesz...Wystarczyło poprosić. Ostatnio byłem na randce z Mirandą Loree, ale drugiej chyba nie będzie. Przez całe spotkanie gadała o jakiś kosmetykach, albo chciała się całować. Ona nie umie się całować. Serio. Jak zaczęła językiem... - w tamtej chwili nie wytrzymałam i po prostu zakryłam mu usta ręką. W odpowiedzi zaśmiał się perliście, a ja zaczęłam się zastanawiać z kim ja się zadaję. Z czterema chłopakami, którzy są nieziemsko przystojni i na pewno poza twoim limitem, wtrąciła moja podświadomość, a ja kazałam jej się zamknąć chociaż wiedziałam, że ma rację. Westchnęłam w duchu i dalej jadłam swojego loda.
- Fuj! Błagam cię, nie obrzydzaj nam jedzenia w tak piękny i słoneczny dzień!
- Michael, kiedy my nie mieliśmy słonecznego dnia? - Hood zgasił go trochę tym komentarzem, a my się zaśmialiśmy. Trzeba przyznać, że zapowiadał się całkiem przyjemny dzień. 

******

Ale jak to mówią wszystko co dobre, szybko się kończy. Powoli zaczynało się ściemniać, a żadnemu z nas nie uśmiechało się wracać po ciemku do domu. Calum zebrał się już o 17, a teraz była 18:46. Razem z Hemmo schowaliśmy nasze rzeczy do jego samochodu, a następnie pomogliśmy Ashton'owi oraz Michael'owi zapakować się do auta tego pierwszego. Pożegnaliśmy się z nimi, a chwilę później już byliśmy w drodze. W radiu leciały ciche dźwięki piosenki Ellie Goulding - Powerful. Chłopak lekko stukał w kierownicę rytm piosenki, a ja obserwowałam obrazy, który przelatywały za oknem. Trzeba przyznać, że w dzień Sydney było pięknym miastem, ale wieczorem, kiedy wszystko zaczynało rozbłyskać milionem barw...To był niesamowity widok. Nie trudno było się zakochać. W pewnym momencie odwróciłam wzrok w stronę siedzenia kierowcy. Teraz słyszałam dźwięki nowego kawałka One Direction - Perfect. Akurat pech chciał, że stanęliśmy na światłach i spojrzeliśmy się na niebie w tym samym momencie. Zanim odwróciłam się znowu w stronę okna zdążyłam zauważyć, że chłopak przygryza swój kolczyk. Próbowałam udawać, że nic nie widziałam, ale w jednej chwili poczułam, że chłopak łapie mnie za rękę. Lekko się uśmiechnęłam i zarumieniłam. I tak właśnie wyglądały te chwile, w których byliśmy sami. Kiedy byliśmy w czyimś towarzystwie nasze zachowanie ulegało diametralnej zmianie. Oboje udawaliśmy, że nic się nie dzieję, ale szczerze mówiąc nie mam zielonego pojęcia dlaczego. Do tego sama nie wiem czy mi się to podoba...
Po jakiś 20 minutach dojechaliśmy pod mój dom. Chłopak uparł się, że odprowadzi mnie pod drzwi, a ja szczerze mówiąc nie miałam nic przeciwko. Wolnym krokiem podeszliśmy do budynku wciąż trzymając się za ręce. 
- To...widzimy się w szkole? - zapytałam, gdy staliśmy na ganku. On w odpowiedzi się zaśmiał.
- Zapomnij - i w tym momencie mnie pocałował. Szczerze? Zaczęły mi się podobać takie pożegnania. 

******

Nigdy nie myślałam, że będzie mi aż tak trudno wstać rano do szkoły po zaledwie pięciu dniach nieobecności. Rano budzik w telefonie denerwował mnie bardziej niż zwykle. Poza tym delikatnie mówiąc lekko go zignorowałam i zamiast o 6:00, wstałam o 6:50. Musiałam biegiem zbierać się do szkoły i dziękowałam Bogu, że odrabiałam wszystkie lekcje na bieżąco. Ledwo zdążyłam się ubrać i zjeść, a już musiałam wychodzić z domu.
Koniec końcem na szczęście w szkole byłam o 7:30. Chłopcy pojawili się chwilę później, a że mieliśmy jeszcze trochę czasu postanowiliśmy posiedzieć na parapetach w pobliżu naszych sal lekcyjnych. Gadaliśmy o ostatnich zajęciach muzycznych.
- Hejka kucyki - w pewnym momencie usłyszałam głos Michael'a, więc odwróciłam się za siebie. To co zobaczyłam...to powinno być ocenzurowane na +18.


Przepraszam was z całego serca!
Obiecałam się poprawić, dodawać częściej rodziły, a co robię?
Nie dodaję rozdziału od jakiś dwóch miesięcy.
Naprawdę was przepraszam, ale po prostu...nie wiem!
Szkoła chwilowo mnie wyprała. 
Teraz siedzę w domu z grypą jelitową i może uda mi się napisać coś w przód :( 
Naprawdę nie wiem jak mam was przepraszać.
Zmieniłam szablon główny i mam nadzieję, że się wam podoba. Co prawda zrobiłam go w 15/25 minut, ale jestem nawet zadowolona. Zrobiłam też dla was zwiastun. Link macie u góry. Film jest też w zakładce ,,W Pigułce''
Odwiedziłam wszystkie blogi, które podaliście mi w komentarzach i obiecuję, że postaram się je niedługo skomentować.

Mam nadzieję, że mi wybaczycie.
Piszę to dla około 20 osób i naprawdę nie chcę was stracić :(

Jeszcze raz przepraszam

7 komentarzy:

  1. Spokojnie, mnie nie stracisz. Świetnie piszesz i byłabym bardzo głupia gdybym przestała czytać twoje opowiadanie, bo jest ono świetne. Nie masz za co przepraszać, w końcu każdy z nas ma swoje obowiązki... To zrozumiałe.
    Rozdział świetny. Mam nadzieję, że Lily pokaże kiedyś co potrafi ( chodzi o taniec dla jasności ) i ogólnie czekam na dalsze wydarzenia.
    Pozdrawiam ^^
    ~ twoja wierna na zawsze czytelniczka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O matko. Jak ja was kocham <3
      A co do Lily...W najbliższym czasie wiele się zdarzy. Tylko tyle powiem ;-)

      Usuń
  2. Rozdział jest świetny i czekanie tak długo się opłacało ^^
    Nie mogę się doczekać, aż zdarzy się jakaś drama (bo zdarzy, prawda?). Kocham dramy :D
    To jak piszesz sprawia, że ciężko jest się oderwać ._.
    Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału >.<
    Co do szablonu - jest przepiękny!
    Pozdrawiam i życzę jak najwięcej weny x

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. AWW! Dziękuję za pierwsze, dziękuję za drugie i dziękuję za trzecie :D
      A drama czeka was minimum jedna, za którą mnie zabijecie XD

      Usuń
  3. Jeju, tym jednym rozdziałem tak mnie wciągnęłaś, że nie pozbędziesz się mnie, choćbyś i pisała raz na ruski rok!
    Po pierwsze, ASHTON <3 <3 <3 Ashie jest tu taki kurewsko zajebisty, zresztą, ja się nim zawsze zachwycam, więc.. no ale to o tym, że był na randce mnie zabolało :D XD
    Ja też liczę na jakąś dramę, bo dramy to moja specjalność, huehue <3
    Mikey, co ty żeś znowu odwalił?! <3 ♥
    "Perfect" <333 Aww ♥
    Ja też chcę się tak żegnać z Lukiem, ejjj! :( Chociaż wolę Ashtonkaa <3
    No nic, czekam niecierpliwie na next'cik a szablon mi się bardzo podoba <3 :)
    zapraszam do siebie w wolnych chwilach i życzę mnóstwa weny oraz pomysłów (na dramy:P),
    itisnotourloveaiff.blogspot.com
    xxx

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chętnie zajrzę i cieszę się, że jesteś usatysfakcjonowana zachowaniem Michael'a i Ashton'a XD

      Usuń
  4. 48 year-old Accountant I Kalle Hassall, hailing from Rimouski enjoys watching movies like Only Yesterday (Omohide poro poro) and role-playing games. Took a trip to Ilulissat Icefjord and drives a Ferrari 250 GT SWB "Competition" Berlinetta Speciale. zobacz tutaj

    OdpowiedzUsuń

Twój komentarz da mi niesamowitego kopa i sprawi, że następny rozdział będzie dłuższy i lepszej jakości ;)
Na każdy komentarz odpisuje :)