21 sierpnia 2015

Rozdział 23

O ile ktokolwiek to jeszcze czyta to...

Przepraszam, że tyle to trwało. Okazało się, ze wakacje są bez internetu. W notce pod rozdziałem macie dwa spoilery. Jeden do rozdziału 24, a drugi do 25. 
NIE ZABIJAJCIE MNIE. PROSZĘ!

,, I'm headin on a track
I'm turnin on back ''
Nie miałam pomysłu co dać w muzykę do rozdziału XD

W pierwszej chwili nie mogłam wierzyć w to, co robię. Jednak powoli, wraz z każdym oddaniem pocałunku, oswajałam się z tym uczuciem. Ostatni raz całowałam, a raczej byłam całowana przez chłopaka…dość dawno temu. Luke oddawał pocałunki delikatnie, jakby bał się, że zrobi mi krzywdę. Było to swego rodzaju słodkie, ale też krępujące. Kiedy w mojej głowie pojawił się pomysł z pocałunkiem miałam nadzieję, ze to on będzie prowadził. Chyba jednak się przeliczyłam. Po chwili odsunęliśmy się od siebie, a Hemmings przyglądał mi się w zamyśleniu. Ja za to się zarumieniłam i spuściłam głowę w dół. Po jakimś czasie chłopak odchrząknął, a ja podniosłam na niego wzrok. Chyba chciał coś powiedzieć, ale przeszkodziło mu pukanie do drzwi. Zezwalam się z kanapy jak poparzona i pomknęłam do wejścia. Uchyliłam drewnianą powłokę i uśmiechnęłam się na widok Jack’a.
- Hej! – przytuliłam go na przywitanie i wpuściłam do środka – Idź do salonu, a ja pójdę po popcorn. Może coś obejrzymy – zaproponowałam, a on skinął głową i ruszył w kierunku pomieszczenia, w którym znajdował się Luke. Chwila! Nie! Luke + Jack = …nawet nie chcę o tym myśleć. Przecież on jest cholernie zazdrosny! Ugh! Ja to mam pomysły! Zrezygnowana ruszyłam zrobić coś do jedzenia i modliłam się w duchu, aby chłopcy się nie pozabijali. Starałam się spieszyć, gdy wyjmowałam paczki z popcornem z szafki i wkładałam je do mikrofali. Zniecierpliwiona stukałam palcami o blat i starałam się wyłapać jakikolwiek dźwięk świadczący o kłótni lub czymś tego typu. Miałam ochotę skakać ze szczęścia, kiedy wszystko było gotowe. Złapałam miski w dłonie i ruszyłam w stronę z salonu. Gdy przekroczyłam jego próg chłopcy nagle przestali rozmawiać, a ja zmarszczyłam brwi. Powolnym i ostrożnym krokiem podeszłam do stolika, aby postawić na stoliku wszystkie przygotowane rzeczy. Wyglądało to trochę jak w jakimś filmie, ale nie zwracałam na to uwagi. Usiadłam na fotelu i przyjrzałam się im uważnie.
- Coś mnie ominęło? – zapytałam ze zmarszczonymi brwiami.
- Nie, a czemu? – zapytał Jack niewinnym tonem, a ja przekręciłam oczami.
- No cóż…zazwyczaj, kiedy osoba wchodzi do pomieszczenia reszta nie milknie w tak natychmiastowym tempie. Z tego co wiem, zostaje wprowadzona do rozmowy – powiedziałam. 
- Dziękujemy za lekcję dobrego wychowania, pani – prychnął Pieterson, a ja westchnęłam. Za jakie grzechy?
- Oj tam, oj tam. Miałaś rację, ale to…męskie sprawy – zwrócił się do mnie Luke. Przynajmniej jeden normalny.
- Dziękuję za informację, wielmożny panie – ukłoniłam się na krześle, a oni się zaśmiali. Nie, poprawka: Jack się zaśmiał, a Luke zachichotał.
- To jaki film oglądamy? – zapytał Hemmings, a ja miałam ochotę westchnąć. Zachowywał się tak, jakby nic się nie stało. Jakbyśmy się nie pocałowali. Jakby nic do mnie nie czuł. A może się pomyliłam? Może nie miałam racji?
- Może epoka lodowcowa? Zrobimy mini maraton? – zaproponowałam, a oni się zgodzili. Pomogli mi wszystko ustawić i po chwili usiedliśmy razem na kanapie. Oczywiście około w połowie filmu zaczęli się nudzić i gadać o jakiś zawodnikach MMA. Szczerze? Spodziewałam się po Lukey’u wszystkiego, ale nie tego, że interesuje się boksem. Mnie oczywiście ta rozmowa niezbyt zainteresowała, więc próbowałam się skupić na akcji w telewizji. Udawało mi się to do czasu, gdy Luke zaczął smyrać nosem po moim ramieniu. Automatycznie spięłam się na ten gest, a on się zaśmiał.
- Spokojnie, Jack wyszedł do łazienki – mruknął. Kiedy on się zrobił taki śmiały? Jeszcze wczoraj by się tak nie zachował. Czy na pewno dobrze zrobiłam całując go? Po chwili moje wątpliwości zostały rozwiane, bo Hemmings złączył nasze usta w delikatnym pocałunku. Na początek chciałam go odepchnąć, ale zmiękłam, gdy jedną dłonią delikatnie złapał mnie za policzek, a drugą objął w talii. Oddałam pocałunek, co go chyba trochę zdziwiło, bo na chwile przestał cokolwiek robić, ale szybko odzyskał rezon. Nie wiem ile to trwało. Całkowicie zatraciliśmy się w pocałunku. Przerwało nam chrząknięcie. Momentalnie oderwaliśmy się od siebie i usiedliśmy po dwóch różnych stronach kanapy. W progu salonu stal rozbawiony Jack z telefonem w ręku.
- Czyżbym wam w czymś przeszkodził? Jak coś to mogę iść. Dla mnie to nie problem. Może powinienem…-zaczął, ale mu przerwałam:
- Zamknij się – a żeby podkreślić moje słowa rzuciłam w niego poduszką. Oczywiście jako znakomity tancerz zdołałby się wywinąć prostym skokiem, ale oczywiście lubił się popisywać i zrobił salto w tył, na którego widok Hemmings wytrzeszczył wzrok.
- J-jak ty to zrobiłeś? – zapytał oniemiały, a ja prychnęłam.
- To łatwizna – na moje słowa spojrzał na mnie z mieszanką niezrozumienia i zaskoczenia.
- Potrafisz tak? – Pieterson mnie ubiegł zanim zdążyłam mu odpowiedzieć:
- To i jeszcze kilka innych. Jest o wiele lepsza ode mnie. Dziewczyny są zwinniejsze przez mniejszą masę – prychnęłam, a on przewrócił oczami – i wagę. Ich kości też są bardziej gibkie – zakończył, a Luke zagwizdał.
- Pokażesz coś? – poprosił, a ja westchnęłam.
- To nie najlepszy pomysł. Uwierz. To dosyć długa historia – dodałam, gdy zobaczyłam, że chce o cos spytać. Spojrzał ze zmarszczonymi brwiami na mojego przyjaciela. On tylko pokręcił głową ze zrezygnowaniem.
- Wciąż ci nie przeszło? – jego głos był zmartwiony, a ja nie miałam ochoty go słuchać. Nie znosiłam, gdy był smutny.
- O co chodzi? Co jej nie przeszło?
- Wiecie…ja lepiej już pójdę – Pieterson podszedł do mnie i pocałował mnie w czoło – trzymaj się mała i zaufaj – wyszeptał i wyszedł. Westchnęłam i spojrzałam na Lucasa. Bez słowa się do niego przytuliłam, a po moich policzkach popłynęły łzy. Chłopak to zauważył i przyciągnął mnie na swoje kolana. Objął mnie ramionami i pocałował we włosy.
- Ej, mała. Spokojnie. Co się stało? – szeptał do mojego ucha, a mnie chcą nie chcąc, za każdym razem przechodziły dreszcze.
- Po pierwsze: mała, to jest twoja pała, a po drugie: ostrzegam, to dosyć długa historia – odpowiedziałam łamiącym się głosem, a on się cicho zaśmiał.
- Jeżeli jesteś gotowa, to chętnie jej posłucham – odetchnęłam głęboko.
- No dobra. Powinieneś wiedzieć, że tańczę nie od dziś, jednak miałam długą przerwę. Nie bez powodu. Tańczyłam od dziecka. W przedszkolu chodziłam na lekcje, które chciałam kontynuować dalej. Jednak rodzice przestawali zapisywać mnie na zajęcia, bo…można powiedzieć, że to nie był mój poziom. Ćwiczyłam w domu, na dyskotekach szkolnych i czasami na dworze. Mówili, że byłam dobra. Czasami, że najlepsza w szkole. W drugiej klasie razem z Jack’iem zaczęliśmy brać udział w zawodach. Wygrywaliśmy. Zawsze. Na przełomie trzeciej i czwartej klasy dołączyliśmy do grupy. Wygraliśmy mistrzostwa Europy. Jednak…w szóstej klasie to się zmieniło. Kariera nabierała tempa, a my odnosiliśmy coraz większe sukcesy. Mieliśmy wielkie szanse na wygranie mistrzostw świata, ale…No właśnie. Kiedyś podczas ćwiczeń postanowiliśmy dodać Street Dance* do układu. To był błąd. I to duży błąd. Podczas skoku upadłam na nogę. Byłam przerażona. Nie mogłam wstać, a chwilę potem zemdlałam z bólu. Obudziłam się w szpitalu. Okazało się, że miałam rozerwane wiązadła w kolanie, zwichnęłam ścięgno Achillesa i miałam wstrząs mózgu. Przeszłam operacje przeszczepu wiązadeł z uda do kolana. Przechodziłam szereg rehabilitacji. Lekarze mówili, że już wszystko w porządku i mogę spokojnie wrócić do tańca, ale…bałam się. Po prostu się bałam. Do niedawna w ogóle nie tańczyłam. Dopiero jakieś dwa tygodnie przed wyjazdem tutaj wróciłam do tańca. Dowiedziałam się o przeprowadzce i byłam wściekła, bo nie uzgodnili tego ze mną. Jednak, wyszło mi to na dobre. Wróciłam do tańca, ale rodzice wciąż nie widzieli jak tańczę. Ba! Nie wiem czy w ogóle wiedzieli o tych wszystkich konkursach. Zawsze byli w pracy. Nigdy nie mieli dla mnie czasu – na końcu całkowicie się rozpłakałam. Chłopak chciał coś powiedzieć, ale usłyszeliśmy otwierane drzwi.
- Lilianno? Jesteś tutaj? – odetchnęłam z ulgą, gdy usłyszałam głos mojej mamy.
- Lil…- przerwała, kiedy spojrzała do salonu. Luke chciał się ode mnie odsunąć, ale ja mocniej go objęłam dając mu znak, że ma się nie ruszać. Chyba mu się to spodobało, bo się uśmiechnął. Miałam w nosie co pomyśli moja rodzicielka. Może w końcu się mną zainteresuje.
- To ja może już pójdę – zasugerował Hemmings, a ja westchnęłam i się odsunęłam. Naprawdę dobrze się przy nim czułam i mimo, że wstydziłam się tej myśli, to chciałabym zostać w jego ramionach na zawsze. Wstałam razem z nim i spojrzałam na moją mamę.
- Dzień dobry pani Whiskins – przywitał się, a ona skinęła głową.
- Poczekam w twoim pokoju – poinformowała mnie i skierowała się w jego kierunku. My za to poszliśmy w stronę drzwi. Chłopak zaczął ubierać kurtkę, a ja przyłapałam się na gapieniu się na niego. Co się ze mną dzieje do cholery?!
- Szkoda, że tak to się skończyło – powiedział, a ja mimowolnie skinęłam głową.
- Czyli…widzimy się w szkole? – zapytałam, a on prychnął.
- Zapomnij. Jesteś osłabiona i w szoku. Nie puszczę cię. Będę cię pilnował i jeśli będzie trzeba, to poproszę o pomoc moją mamę. A co do twojej historii…wrócimy do tego – chciałam mu powiedzieć, że może pomarzyć i idę do szkoły, ale mnie pocałował. Instynktownie zarzuciłam mu ręce na kark, a on mruknął z aprobatą. Objął mnie rękoma w talii i przyciągnął do siebie.
- Dwie sprawy. Po pierwsze: nie dyskutuj, bo nie żartuje. Po drugie: mam nadzieję, że od dziś będziemy się tak zawsze żegnać – zakończył z łobuzerskim uśmiechem, a ja się zarumieniłam.
- Do jutra Lily – cmoknął mnie w czoło i wyszedł.
- Pa Luke – szepnęłam, choć on już tego nie usłyszał. Westchnęłam, obróciłam się o 180 stopni i spojrzałam na schody. Czas na rozmowę z mamą. Zaczęłam powoli wchodzić na górę, a gdy stanęłam przed drzwiami pokoju wzięłam trzy głębokie wdechy. Delikatnie otworzyłam drzwi. Moja rodzicielka akurat oglądała jeden z medali, które leżały na biurku. Skąd one się tam wzięły?
- Nie wiedziałam, że zdobyłaś ich aż tyle – szepnęła.
- O wielu rzeczach nie wiesz – powiedziałam głosem wypranym z jakichkolwiek emocji. Teraz ma ochotę się mną zajmować? Po tych wszystkich latach? Dobre żarty!
- Czy ty i Luke…jesteście razem? – zapytała w końcu patrząc na mnie. Momentalnie znieruchomiałam, bo w jej oczach widziałam wielkie poczucie winy i łzy.
- My…nie…znaczy…Ugh! To skomplikowane – jęknęłam, a ona się lekko uśmiechnęła, ale nagle spoważniała.
- Kochanie, znaczy…- westchnęła – nawet nie wiem jak cię nazywać. Przez tyle lat…osiągnęłaś mnóstwo różnych niesamowitych rzeczy, a ja nawet o tym nie wiedziałam. Kiedy ty leżałaś w szpitalu, my z tatą byliśmy poza krajem. Mieliśmy do ciebie pretensje, gdy dostawałaś trójki i czwórki, podczas gdy ty wygrywałaś mistrzostwa kraju i Europy. Nawet nie wiedziałam, że masz szansę na taką karierę i szczęście! Od małego nie dawaliśmy ci stabilizacji i spokoju, którego tak potrzebowałaś. Nie poświęcaliśmy ci w ogóle czasu. Ba! Można powiedzieć, że cię ignorowaliśmy. Nie przychodziliśmy na przedstawienia szkolne. Naprawdę nie pamiętam, kiedy ostatnio byłyśmy razem na zakupach. Byłam tak zapatrzona w James’a, że nie zauważyłam, że podoba ci się ktoś innym. Kiedy ty cierpiałaś i go nienawidziłaś, ja miałam nadzieję na to, ze wrócicie do siebie. Kiedy dowiedziałam się o przeprowadzce obiecałam sobie, ze zacznę być dobrą matką. Postanowiłam, że zaczniemy spędzać razem więcej czasu. Udało się, ale wszystko przepadło, gdy byłyśmy tu na miejscu. Ja naprawdę…przepraszam – wtedy stało się coś, czego się nie spodziewałam. Rozpłakała się. Mimo wszystko podeszłam do niej i ja przytuliłam – naprawdę przepraszam. Nawet teraz, gdy dzieje się…to wszystko…- zacięła się, ale po chwili kontynuowała – Próbowałam to załatwić, ale jutro muszę iść do pracy. Musze zostawić cię sama – dalej płakała, a ja zaczęłam głaskać ją po plecach.
- Spokojnie mamo. Luke powiedział, że mnie przypilnuje i zatrzyma jutro w domu. Nie martw się. Coś wymyślę i…- zanim zdążyłam cokolwiek dopowiedzieć, przerwała mi:
- Zostaniecie w domu. Nie puszcze cię. Dowiedziałam się o wszystkim. Zarówno o badaniach, jak i osłabieniu. A tak poza tym to…shippuje was, bo tak to się teraz mówi, prawda? – zapytała, śmiejąc się przez łzy, a ja strzeliłam facepalm’a.
- Mamo…- jęknęłam.
- No dobrze, a teraz tak: choćby nie wiadomo co się stało, musimy ułożyć wszystko jakoś w salonie. Chyba zamówię jakąś półkę i…- tym razem to ja jej przerwałam.
- Mamo…to nie jest najlepszy pomysł.
- Niby dlaczego? Skarbie, wiem, że się boisz, ale sądzę, że powinnaś znów zacząć tańczyć. I sądzę, że Lucas by się ze mną zgodził – na te słowa się zarumieniłam.
- No dobrze, ale pomagam ci wybierać! – zaznaczyłam ignorując druga część jej wypowiedzi. Uśmiechnęła się i klasnęła w dłonie. Przeszłyśmy do pokoju moich rodziców i zaczęłyśmy przeglądać różne szafki, komody, stoliki i inne meble tego typu, aby wybrać jakiś pasujący do naszego salonu.
Może to głupie, ale czułam, ze odzyskałam matkę.



*Nie jestem pewna jak powinnam to napisać, bo Street Dance znaczy po angielsku po prostu Taniec Uliczny
OMG! To już 23! Nie mogę uwierzyć! Chyba zaraz się popłacze. Po raz pierwszy doszłam do tak dalekiego rozdziału.

Zanim mnie zabijecie:
Zapraszam was na Out Of My Limit. Na razie tylko wattpad, ale gdy uporządkuje sprawy z gimnazjum itp. postaram się zrobić wersję na bloggera :)

Lecą spoilery!

Rozdział 24:

,,- Hejka kucyki – usłyszałam głos Michael’a, więc odwróciłam się za siebie. To co zobaczyłam…to powinno być ocenzurowane na +18''

Rozdział 25:

,, - Udowodnij - powiedział do Hemmingsa z cwanym uśmiechem. Patrzyłam na niego z niezrozumieniem, a po chwili poczułam jak ktoś łapie mnie za biodra, obraca o 180 stopni i całuje mocno i namiętnie w usta'' 

Tsia...Zabijecie mnie.




10 komentarzy:

  1. lolol czekałam na to cholernie długo. DZIENKI :D zarąbisty rozdział jak zawsze

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudowny rozdział Luke i Lili ♡♡♡♡♡♡♡♡♡juz nie mogę doczekać się next ♡ ♡ ♡ ♡ ♡ ♡ ♡ ♡ ♡ ♡ ♡ ♡ ♡ ♡ ♡ ♡ ♡

    OdpowiedzUsuń
  3. <3 nie mogę się doczekać następnych coś czuję dramę :)
    Ari <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Po prostu megaa👌👌 dawaj kolejny! 💞 xoxo

    OdpowiedzUsuń
  5. Wciąż tu jestem i powiem szczerze że warto było czekać. Świetny rozdział Lily i Luke są wyjątkowi, a poza tym bardzo ich lubię. Do następnego. Pozdr ;-)

    OdpowiedzUsuń
  6. OMG.. To jest świetne :D dopiero dziś znalazłam to opowiadanie i zakochałam się <3 czekam nn ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Świetny rozdział! Kocham to opowiadanie. I zdecydowanie czekam na kolejny świetny rozdział
    Pozdrawiam x

    OdpowiedzUsuń
  8. Halo gdzie rozdział ?!?! Czekam z zniecierpliwieniem

    OdpowiedzUsuń
  9. Dopiero co zaczęłam czytać tego bloga, ale muszę przyznać, że baaardzo mi się podoba! Co do notki pod ... chyba poprzednim rozdziałem to co ty chcesz zrobić w epilogu dziewczyno?! Ale do rzeczy...
    Tak więc całe opowiadanie bardzo mi się podoba i bez wątpienia dołącza do listy moich ulubionych fan fiction o 5SOS! Może nie jestem jakąś specjalistką, ani nic i może moje zdanie nie wiele znaczy, aczkolwiek wiedz, że świetnie piszesz ;-)
    Rozdział wspaniały <3 Lily i Luke ♥
    Uwielbiam to opowiadanie :*
    Czekam na następny
    Pozdrawiam
    Życzę weny
    - twoja wierna od teraz na zawsze czytelniczka ;-)

    OdpowiedzUsuń
  10. Heeej gdzie jesteś ? :(

    OdpowiedzUsuń

Twój komentarz da mi niesamowitego kopa i sprawi, że następny rozdział będzie dłuższy i lepszej jakości ;)
Na każdy komentarz odpisuje :)